niedziela, 19 kwietnia 2020

Niekochane filmy.

Unloved movies. [No English version, since main part of this text relates to Polish movies and pop culture references. If you would like to read it anyway, let me know.]

Czasami mam takie wrażenie, że mój gust filmowy i ogólnie przyjęty mainstreamowy konsensus to dwie krzywe, które owszem, czasem się przecinają, ale zdarza się to niezmiernie rzadko. I cóż, nie chodzi o jakiekolwiek przechwalanie się, jaki to jestem alternatywny i nieszablonowy, ale o zwyczajne zdziwienie na zasadzie "Ale jak to, naprawdę uważacie, że to było złe?".

Panie i panowie, ladies and gentlemen, Damen und Herren, poniżej przedstawiam zestawienie pięciu filmów, które cieszą się nienajlepszą sławą, a moim zdaniem naprawdę warto dać im szansę i wyjaśniam dlaczego. Uszeregowałem je od najwyższej do najniższej oceny na Filmwebie (w skali 1-10), żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia do wspomnianego konsensusu, a wybrałem polski portal, ponieważ większość tych filmów pochodzi jednak z naszego kraju.

3... 2... 1... Zacznijmy!

5. Nie zadzieraj z fryzjerem (2008, 6,2 na Filmwebie)

Ten film nieco odróżnia się od innych tu wymienionych: nie jest polski i ma wyraźnie lepszą ocenę od pozostałych. Postanowiłem go jednak umieścić na tej liście, bo przy ostatniej rozmowie z żoną i szwagrem na temat tej produkcji brzmieli oni, jakby była to najgorsza rzecz na świecie.


Czy to po prostu kolejna komedia z Adamem Sandlerem? Można by rzec: nie, bo ta jest jeszcze głupsza. Fabuła opiera się na tym, że izraelski superkomandos marzy o byciu fryzjerem, toteż pozoruje własną śmierć i ucieka do Ameryki. Jednak nie jest w stanie tak łatwo odciąć się od swojej przeszłości... Do tego dorzućcie stertę dowcipów, z których większość opiera się na seksie i pozornie macie pełen obraz.

Póki co nie wygląda, jakbym Was zachęcał, prawda? Okej, pora zacząć. Humor w tym filmie, choć niewyszukany, to jednak działa. Spora część scen jest tak pokręcona, że aż bawi. Jeśli do tego jest się w tym czasie pod wpływem alkoholu, to nie może być lepszego połączenia. Tak naprawdę jednak pod płaszczykiem prymitywnej rozrywki film ten zawiera kilka całkiem ważnych rzeczy: przede wszystkim opowiada on o podążaniu za własnymi marzeniami, niezależnie od tego co mówią inni i jak bardzo by z tego drwili. Dotyczy to nie tylko głównego bohatera. Oprócz tego dochodzi tutaj wątek konfliktu między dwoma społecznościami: żydowską i palestyńską. Oczywiście nie jest on przedstawiony zanadto poważnie, ale jednak stanowi istotną przeszkodę na drodze bohaterów w osiąganiu swoich celów i komplikuje nieodzowny wątek romantyczny, który nie jest wcale najgorzej napisany.

W skrócie: to oczywiście nie jest film wybitny, ale może dostarczyć potrzebną czasami dawkę niezbyt ambitnego humoru, a jednocześnie niesie ze sobą niegłupie przesłanie. Sprawdźcie do piwka albo wódeczki.

4. Weekend (2010, 4,8 na Filmwebie)

Nieudana próba stworzenia komedii gangsterskiej? Widzę to zupełenie inaczej. Film Cezarego Pazury traktuję jako wspaniały pastisz tworów mających kilka (do dziesięciu) lat więcej, takich jak "Chłopaki nie płaczą" i pokrewne. Mamy więc dwóch gangsterów, wokół których kręci się akcja filmu, a oprócz tego całą plejadę innych przestępców, mniej lub bardziej kompetentnych oraz skorumpowanego gliniarza (w tej roli Jan Frycz) i innych bohaterów. Poza tym warto zwrócić uwagę na Tomasza Tyndyka jako Johnny'ego, Pawła Wilczaka grającego Normana czy Michała Lewandowskiego w roli Guli (tj. tego z dwóch głównych bohaterów, którego nie gra Małaszyński). Mimo tego, że minęło już sporo czasu od ostatniego razu, gdy oglądałem ten film, to znaczną część gagów nadal pamiętam: "Panie Normanie", "big deal" czy konflikt Gula-Johnny to pierwsze, które przychodzą mi do głowy.


 To oczywiście nie jest znakomite dzieło, ale bardzo dobrze odwzorowuje poczucie humoru polskich komedii gangsterskich z samego początku XXI wieku. Dzięki temu gagi bawią same w sobie, ale też jako nawiązanie do rzeczy starszych. Warto dać szansę tej produkcji!

3. Facet (nie)potrzebny od zaraz (2014, 4,7 na Filmwebie)

Ten film sklasyfikowano jako komedię romantyczną. Czy słusznie? Po prześledzeniu fabuły łatwo można się zorientować, że nie, ale wolę nie zdradzać szczegółów. Początek jednak na to wskazuje, bowiem akcja zaczyna się od tego, że główną bohaterkę trafia piorun i po tym zdarzeniu postanawia ona poukładać swoje życie, a w tym celu spotkać się ze swoimi dotychczasowymi partnerami. Tak naprawdę jednak ważnym wątkiem filmu jest podążanie za marzeniami. Po prostu. Fabuła naprawdę mnie kupiła, ale do tego jeszcze dochodzi obsada, a w niej między innymi Joasia Kulig jeszcze przed eksplozją popularności, Krzysztof Globisz, Maciej Stuhr i Michał Żebrowski. Czy coś pominąłem? Tak, muzykę, a ona jest w tym filmie absolutnie przecudowna i dzięki temu filmowi odkryłem wielu wspaniałych artystów. Dość wspomnieć, że wykorzystano tu utwory The Dumplings jeszcze przed tym jak ich kariera ruszyła z kopyta, a także takich zespołów jak Kamp!, Paula & Karol, Fismoll czy Micromusic. No złoto po prostu!

Nie ma co jednak ograniczać się do muzyki - to naprawdę dobry film i w tym przypadku nie mam zielonego pojęcia, z czego wynika tak niska jego ocena. Szczerze sugeruję jej zignorowanie i obejrzenie tego filmu. I jeszcze jedno: Joasia Kulig śpiewa w tym filmie i to śpiewa pięknie. Dajcie się zachwycić.

2. W lesie dziś nie zaśnie nikt (2020, 4,5 na Filmwebie)

Pierwszy polski slasher? Podobno. Na pewno rewelacyjna dawka humoru i rozrywki. Motywem przewodnim filmu jest obóz bez telefonów i wspólna wędrówka nastolatków przez las. Mam wrażenie, że główne zarzuty wobec tej produkcji dotyczą drewnianej gry aktorskiej i mocno przewidywalnego scenariusza. Tego pierwszego nie rozumiem, bo uważam, że większość postaci została przedstawiona naprawdę w porządku, a niektóre kreacje wręcz błyszczą: choćby Michał Lupa w roli Julka, Piotr Cyrwus jako Ksiądz czy Wojciech Mecwaldowski, Mirosław Zbrojewicz i Olaf Lubaszenko. Julia Wieniawa w głównej roli też prezentuje się całkiem okej. Co do scenariusza: nie ma tam wielu niespodzianek, ale też nikt chyba nie obiecywał, że będą. To dosyć sztampowa historia i taka właśnie miała być. Ot, ludzie idą do lasu i giną jeden po drugim. Nic dodać, nic ująć. Jednocześnie jednak niektóre sceny atakują z zaskoczenia: choćby początkowa z Listonoszem, fragment w kościele czy sceny śmierci Daniela i Anieli.

Jeśli ktoś oczekuje rewolucji gatunku, niesztampowych rozwiązań, zabawy konwencją, to... Niech przestanie. To dopiero początek gatunku w polskich realiach, toteż podejście jest klasyczne. Nie zmienia to faktu, że film sprawdza się jako niezobowiązująca rozrywka. Przekonajcie się sami.

1. Bad boy (2020, 4,4 na Filmwebie)

Obejrzałem na Netfliksie i stwierdziłem, że "spoko film", a okazuje się, że jest mocno krytykowany. Może ten dysonans wynika z tego, że nie oglądałem kilku ostatnich filmów Patryka Vegi, takich jak Kobiety mafii, Polityka, Botoks czy Plagi Breslau i nie miałem wrażenia, że po raz kolejny oglądam ten sam film. W każdym razie bawiłem się jak prosię w błocie. Fakt, że wszystko kręciło się wokół postaci inteligentnego fanatyka i pseudokibica, wykreowanej przez Antoniego Królikowskiego, tylko zadziałał na korzyść filmu, bo to rola skrajnie odmienna od tych, z których najbardziej znany jest ów aktor. 


Co poza tym? Widowiskowość. Sceny na stadionie, podczas rozgrywek i nie tylko, race, początkowa sekwencja w pociągu (choć akurat ona bardzo przypominała tę z Pitbulla. Nowych porządków) czy moment, w którym Paweł sam rozprawia się z kilkoma policjantami to tylko wierzchołek góry lodowej. Co do samego scenariusza, to może nie jest on szczególnie wybitny, ani zaskakujący, ale nie uważam, żeby był też jakiś szczególnie zły. Dzieją się te rzeczy, które powinny się zdarzyć. 

Nie potrafię przytoczyć więcej argumentów, ale, choć sam się trochę zdziwiłem, ten film autentycznie mi się podobał. Nic na to nie poradzę. Możecie przekonać się sami, czy jest coś w tym, o czym piszę powyżej. I pamiętajcie: "SIŁA, DUMA, UNIA, MY!".

Wszystko powyżej w formie graficznej.

To chyba tyle. Oczywiście nie gwarantuję, że opisane powyżej filmy Wam się spodobają. Wręcz przeciwnie, istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie. Z jakiegoś powodu jednak mi te filmy bardzo przypadły do gustu i w każdej chwili obejrzałbym je ponownie. Może więc warto im dać chociaż jedną szansę?

Tymczasem utwór na dziś to jedna z piosenek wykorzystanych w filmie Facet (nie)potrzebny od zaraz. Posłuchajcie: 


To tyle. Oglądajcie filmy, myjcie ręce, trzymajcie się ciepło i w ogóle wszystkiego najlepszego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz