niedziela, 28 stycznia 2018

Glany i garnitury!

 The bovver boots and the suits! [English version below.]

Przystanek Woodstock 6 razy, kolekcja płyt w domu, pobazgrane ściany, poobklejane meble, rock'n'roll gra i huczy w sercu i w duszy. Glany lub trampki non-stop, przetarte, dziurawe, pomazane ciuchy. Wydaje się, że czasy beztroskiego szwendania się po mieście ze znajomymi, wpadania na rozmaite, niemal wszelkie możliwe koncerty, zwłaszcza niskobudżetowe, urywania się z lekcji pod pretekstami okołomuzycznymi i tak dalej, były całkiem niedawno.

I w sumie rzeczywiście, w liczbach bezwzględnych nie minęło aż tak znowu dużo czasu. Teraz jednak częściej niż glany zakładam garnitur (a nawet jeśli nie, to na pewno spędzam w nim więcej czasu niż w ciężkich butach). Niby to tylko uniform, strój służbowy. Narzędzie do wykonywania pracy, jak laptop i telefon. Niby.

Ponoć nie szata zdobi człowieka, ale czy nie wpływa na jego percepcję? Jednocześnie ze zmianą garderoby przyszły inne. Inaczej spędzam wolny czas, co może wynikać też z tego, że drastycznie zmniejszyła się jego ilość. Nastąpiły zmiany w zakresie planów, pomysłów, metod. Może bardziej dbam o profesjonalizację siebie samego, rozwój dodatkowych umiejętności. Gdy ilość czasu do dyspozycji się zmniejsza, trzeba rozsądniej gospodarować każdą chwilą. Na pewno bardziej myślę o stabilizacji, założeniu rodziny. Czy wynika to z "wskoczenia" w garnitur? Niekoniecznie. Do pewnego stopnia to po prostu zbieżność w czasie, efekt tego, że upływ lat dotyka każdej dziedziny życia. Poszczególne aspekty rzeczywistości na pewno jednak wpływają na siebie nawzajem i względna stabilizacja w jednym może skutkować pragnieniem osiągnięcia jej w kolejnych. Czy w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na rock'n'roll grający w duszy i odrobinę szaleństwa?

Pasują do siebie? Choćby na poziomie metaforycznym?

Nieodmiennie urzeka mnie scena, której opis przeczytałem gdzieś już dość dawno temu. Otóż na przełomie lipca i sierpnia do Kostrzyna nad Odrą przyjeżdża samochód, zdaje się, że całkiem niezłej klasy. Wysiada z niego dwóch poważnych mężczyzn w garniturach i... Błyskawicznie przebierają się w T-shirty i krótkie spodenki, po czym ruszają w tłum bawiący się na Przystanku Woodstock. Można? Można!

Zastanawiam się jednak mocno nad pewnym dysonansem. Ten ogromny festiwal jest mimo wszystko kojarzony z ruchami punkowymi, lewicowymi, momentami niemal anarchistycznymi. Nie ma co ukrywać, nie są to całkiem bezpodstawne skojarzenia. Tu natomiast mamy bez wątpienia pracowników dużych korporacji, jaskrawych przykładów "krwiożerczego" kapitalizmu. Coś zgrzyta.

Tu akurat jednak szukanie dysonansu jest może trochę na siłę. Wszak podział na lewicę i prawicę mocno się zaciera. Trzeba precyzować, czy myśli się o o kwestiach obyczajowych czy gospodarczych, ale to oczywiście nie jest żadnym odkryciem. Stąd na imprezie będącej kwintesencją wolności obyczajowej przedstawiciele molochów, których głównym celem jest zysk, nawet jeśli ukryty pod płaszczykiem rozmaitych Corporate Social Responsibility. Trudno zresztą mówić, żeby Przystanek Woodstock był antykapitalistyczny, skoro jego kluczowymi sponsorami są m. in. potężna marka piwa, operator komórkowy, bank czy organizacja kartowa.

Może cały dysonans jest więc wymysłem? Kołnierzyk koszuli delikatnie uciskający szyję, nie musi jej uciskać na poziomie metafizycznym? Rockowa iskra może się tlić wewnątrz i bardziej rozpalać tylko od czasu do czasu? Oby! Na pewno chcę zaplanować urlop tak, by na Przystanek Woodstock pojechać po raz siódmy. Poza tym przyjdą juwenalia i mnóstwo innych szalonych wydarzeń. Wystarczy poczekać do wiosny czy lata. Teraz jednak trzeba już być czujnym. Bardziej się pilnować. W końcu swoją osobą reprezentuje się firmę. Nigdy nie wiadomo,w jak niespodziewanych okolicznościach trafi się na kogoś ze swoich klientów.

Muzyczny akcent na dziś? Cover sprzed kilku lat, który podzielił odbiorców. Mnie zawsze rozczula:


Dobrego tygodnia! Bądźcie sobą, a jednocześnie mieście się w służbowych ramach, która Was obowiązują. W ostatecznym rozrachunku nikt nie wie, czy na przykład pod sztywnym uniformem nie jesteście cali wytatuowani.

ENG:

Woodstock Music Festival 6 times, a collection of records at home, scribbled walls, brutal-decorated furniture, rock'n'roll sounds and roars in the heart and the soul. The bovver boots or sneakers non-stop, sawn, holey, smeared clothes. It seems that the times of carefree wandering around the city with friends, bumping into various, almost all possible concerts, especially low-budget ones, dropping out of the lessons under musical pretexts, and so on, were not so long ago.

And in fact, in absolute numbers, not so much time has passed. Now, however, I wear a suit more often than the bovver boots (and even if I do not, I definitely spend more time in it than in heavy boots). It's just an uniform, a business outfit. A tool to perform work, like a laptop and a telephone. Kind of.

People say that clothes don't make a man. Ok, agreed, but can they affect his perception? With the change of clothes other changes came to my life. I spend my free time in a different way, which may also result from the fact that its amount drastically decreased. There were changes in the scope of plans, method, ideas. Maybe I care more about self-professionalization, development of additional skills. When the amount of time available is reduced, you need to be more wise to manage every moment. For sure I think more about stabilization, starting a family. Is this the result of "jumping into" a suit? Not necessarily. To some extent, it is just a convergence in time, the effect of the fact that the passage of time affects every area of life. However individual aspects of reality certainly affect each other and relative stability in one can result in a desire to achieve it in the another one. Is there still any room for the rock'n'roll playing in the soul and a bit of madness?

I am invariably captivated by the scene I read about quite a long time ago. Well, at the turn of July and August, a car arrives to the Kostrzyn nad Odrą. It seems to be quite a good. Two serious men in suits get off and ... They quickly dress up into T-shirts and shorts, and then they join the crowd having fun at the Woodstock Music Festival. Is it possible? Yes, it is!

However, I think about a certain dissonance. This huge festival is, after all, associated with punk, leftist movements, almost anarchist. Let's be honest, they are not completely unfounded associations. Here, on the other hand, we have undoubtedly employees of large corporations, vivid examples of "bloodthirsty" capitalism. 

Ok, looking for a dissonance here is perhaps a bit forced. After all, nowadays the division between the left and the right wing is blurred. You have to specify whether you are thinking about social or economic issues, but this is obviously not a discovery. Hence, presence of the representatives of the molochs, which main goal is profit, even if hidden under the guise of some Corporate Social Responsibility, at the event that is the quintessence of freedom of morals isn't anything suprising after all. Moreover, it is hard to say that Woodstock Music Festival is anti-capitalist, since its key sponsors are, among others, a powerful beer brand, a mobile operator, a bank and a card organization.

Maybe the whole dissonance is a figment then? Maybe a shirt's collar that gently squeezes the neck, does not have to constrict it at the metaphysical level? Can a rock spark smolder inside and flare more from time to time? I hope so! I'm definitely going to plan a vacation so that I can take part in Woodstock Music Festival for the seventh time. In addition, there will be annual student's fest and many other crazy events. Just wait until spring or summer. However, it's already this moment in life when it's required to be vigilant. To be more careful. After all, you represent your company. You never know in what unexpected circumstances you will meet someone of your clients.

A song for today? Polish cover of polish rock song from a few years ago, which divided the listeners. I am always delighted and you can find it above.

Have a good week! Be yourself and, at the same time, fit into the business framework that applies to you. After all, no one knows if, for example, you are not tattooed under a stiff uniform.

niedziela, 21 stycznia 2018

Zdobywaj punkty i obstawiaj!

Collect the points! [English version below].

Życie to gra i to taka, w której zdobywa się punkty. Mając ich odpowiednią ilość wchodzi się na kolejny poziom, zyskując nowe możliwości i umiejętności.

Co to w ogóle za koncepcja i czym miałyby być te punkty? Najprościej rzecz ujmując: pewnością siebie. To ją zdobywamy lub tracimy, idąc przez życie, doświadczając kolejnych zdarzeń, ucząc się. Mając jej więcej, decydujemy się na rzeczy, na które wcześniej nie mieliśmy odwagi: zagadanie do obcej dziewczyny w klubie, zmianę pracy, wzięcie udziału w kursie skoczka spadochronowego, a także podjęcie sie mnóstwa innych mniej lub bardziej szalonych przedsięwzięć.

Ktoś zaraz przytomnie zauważy, że to bzdurna koncepcja. Wynikałoby z niej bowiem, że im więcej pewności siebie, tym lepiej, a to przecież nie do końca prawda. Słusznie! Dlatego właśnie trzeba koniecznie wyróżnić dwa rodzaje pewności siebie. Są to:
  • RPS - racjonalna pewność siebie, 
  • PPS - pusta pewność siebie.
Pojęcia te wydają się w zasadzie być jasne, ale doprecyzujmy: RPS to pewność siebie wynikająca z realnych przesłanek, mówiąc wprost, świadomość własnej wartości. Wiem, co potrafię, jak wyglądam, na ile mogę się przydać. Facet w klubie wiedzący, która dziewczyna jest w jego zasięgu, dlatego, że on ma określony wygląd, zainteresowania, pozycję w życiu i poczucie humoru. Osoba zmieniająca pracę, ekspert w swojej dziedzinie, świadoma tego, ile może zaoferować nowemu pracodawcy i tego, ile on musi za to zapłacić. Ktoś podejmujący wciąż kolejne wyzwania w zakresie sportów ekstremalnych, sztuki przetrwania, ale znający swoją psychikę i organizm na wylot. To przykłady.

Taką pewność siebie miałem na myśli na początku. Można zresztą podawać mniej spektakularne przykłady. Z tych osobistych: jeszcze nie tak dawno temu miałem sporą niechęć do chodzenia na basen. Zdarzało mi się czasem, ale za każdym razem musiałem się przełamywać. Dlaczego? Bo byłem gruby i nie chciałem pokazywać brzucha.

Problem już zniknął. Nadal jestem gruby, ale na basen chodzę z prawdziwą przyjemnością. Co się zmieniło? Zyskałem na pewności siebie. Zacząłem się więcej ruszać (fun fact: cała prezentowana tu koncepcja powstała wczoraj na siłowni) i wiem, że jestem w całkiem niezłej kondycji, poczyniłem pewne postępy w utracie wagi i brzucha (niewielkie, ale jednak) i wierzę w dalsze. Poza tym wszystkim kilka lat temu spotkałem kobietę, która kocha mnie takiego, jakim jestem. Jest super!

Ten cwaniaczek ma podstawy, żeby być pewnym siebie?

Druga strona medalu to wspomniana PPS, pusta pewność siebie. Przekonanie o swojej wyjątkowości, zdolnościach, urodzie, gdy tak naprawdę wcale się aż tak nie wyróżnia. To może tylko szkodzić. Taka postawa musi skutkować porywaniem się z motyką na słońce, braniem na siebie wyzwań nie do przejścia i bolesnymi porażkami. Pozostaje nadzieja, że wyciągnie się z nich wnioski.

Wiecie, co jest najlepsze? To, że punktów pewności siebie nie da się precyzyjnie policzyć. Nikt nie jest też w stanie na 100% stwierdzić, które to RPS, a które PPS. W zasadzie wszyscy wszystkie swoje punkty uznają za te racjonalne, mające podstawy. Inaczej wypaczałoby to całą ideę.

W efekcie w grę zwaną życiem wpleciony zostaje element hazardu. Trzeba obstawiać, czy zaangażowanie się w coś ma sens, bo nasze przekonanie o tym, że damy sobie radę, ma racjonalne podstawy. Ot co.

Oczywiście można zrezygnować z hazardu. Nie obstawiać, czy się uda. Tyle tylko, że to będzie oznaczało zaakceptowanie faktu, że się nie uda, bo próba nawet nie zostanie podjęta. Każde zaangażowanie się w cokolwiek to żeton postawiony na "uda mi się".

Akcent muzyczny? Piosenka, której już jakiś czas nie słuchałem, w wersji na żywo, w aranżacji nieco innej od płytowej:



Mimo wszystko wolę chyba wersję studyjną, ale tej też warto posłuchać.

Cóż... To tyle na dziś. Dobrego tygodnia i pomyślnego obstawiania!

ENG:

Life is a game and one where points are earned. Having the right amount, you enter the next level, gaining new opportunities and skills.

What is the concept and what should these points be? In the simplest words: self-confidence. We gain it or lose it, when we go through life, experience subsequent events, learn. Having more of it, we decide to do the things for which we had not had the courage before: talking to a girl in a club, changing job, taking part in a paratrooper course, and taking a lot of other more or less crazy ventures.

Someone will immediately realize that this is a nonsense concept. It would mean that the more self-confidence the better, and this is not entirely true. Rightly! That is why it is necessary to distinguish two types of self-confidence. These are:
• RSC - rational self-confidence,
• PSC - empty self-confidence.

These concepts seem to be quite clear, but let's specify: RSC is the self-confidence resulting from real premises, to put it simply, awareness of your own value. I know what I can do, how I look, how much useful I can be. A guy in the club who knows which girl is within his reach, because he has a specific appearance, interests, a position in life and a sense of humor. A person changing job, an expert in her/his field, aware of how much he/she can offer a new employer and how much he has to pay for it. Someone undertaking still new challenges in the field of extreme sports, survival art, but knowing her/his own psyche and organism well, knowing what he/she can withstand. These are the examples.

I meant such a self-confidence at the beginning. There are also the less spectacular examples. Personal one: not so long ago, I had considerable reluctance to going to the pool. Sometimes I did it, but every time I had to force myself. Why? Because I was fat and I did not want to show my belly to anyone.

The problem has already disappeared. I'm still fat, but I go to the pool with real pleasure. What changed? I gained the self-confidence. I started to work out more (fun fact: the whole concept presented here was created yesterday in the gym) and I know that I'm in a quite good shape, I have made some progress in losing weight and the belly (small, but still) and I believe in further successes. Besides, a few years ago, I met a woman who loves me the way I am. It is great!

The other side of the coin is the mentioned ESC, empty self-confidence. Man's conviction of his/her uniqueness, abilities, beauty, when he or she really does not stand out so much. It can only injure. This attitude must result in the biting off more than one can chew, taking on impossible challenges and painful failing. The only hope is that some conclusions will be drawn from all that stuff.

Do you know what is the best? The fact that the self-confidence points can not be counted precisely. Nobody is able to determine for sure which are RSC points and which are ESC points. In principle, everybody consider all her/his points to be rational. Otherwise, it would distort the whole idea.

As a result, an element of gambling is woven into the game called life. You have to bet on whether engaging in something makes sense, basing on if your belief, that you will manage, is rational.

Of course, you can give up gambling. You don't have to bet about if things will work. Only that it will mean accepting the fact that they won't work, because the attempt will not even be made. Any involvement in anything is a token placed on "I will succeed".

Musical accent? A song that I have not listened to for a while, today in a live version, in an arrangement somewhat different from the album version. I still prefer a studio version, but this one is also worth listening to.

Well ... That's it for today. Have a good week and successful betting!

niedziela, 14 stycznia 2018

Wszystkie elementy!

All parts! [English version below].

Nie będę dziś pisał o WOŚP, bo i tak temat Orkiestry jest poruszany wystarczająco często i szeroko. Znajdźcie mi tylko najbliższego wolontariusza, a sami zwróćcie uwagę na fakt, iż w tym roku nawet w TVP Info pojawiają się informacje o wspomnianym przedsięwzięciu, w dodatku takie, które wcale go nie szkalują.

Moje kluczowe odczucie z tym związane: tak powinno być. Mam wrażenie, że wszystkie elementy układanki trafiają wreszcie we właściwe miejsca. Lubię to uczucie. Śmiem twierdzić, że to jedno z najlepszych. Cenię sytuacje, w których po prostu jest dobrze i wszystko działa tak jak powinno.

Co ja widzę?!

Inne przykłady bieżących zdarzeń, co do których mam podobne odczucia? Już, już.

Racjonalność działań: przed chwilą trafiły do mnie notatki z wykładu, na którym właśnie siedzę. Dzięki temu nie muszę bezmyślnie przepisywać kolejnych slajdów. Wystarczy, że to, co mam spisane, porównuję z tym, co jest mówione. Nie tracę czasu. Tak powinno być.

Kolejny przykład - spójność teraźniejszości z przeszłością: w jednej z facebookowych grup, do których należę, ktoś udostępnił dzisiaj humorstyczne nagranie, pewną historię sprzed lat. Przypomniało mi się, że zasłuchiwaliśmy się tym w podstawówce na pewnym obozie, jakieś 12-13 lat temu. Dobrze, że się to znalazło. Zaraz po powrocie do domu posłucham tego nagrania, wyruszając w sentymentalną podróż. Dobrze, że tak jest, że ta historia się znalazła. Tak powinno być. Po latach okazuje się oczywiście znacznie mniej zabawna niż wtedy, ale i tak dobrze, że nie zniknęła na zawsze.

To wszystko drobiazgi. Indywidualnie nie są raczej znaczącymi cokolwiek powodami do radości, ale potwierdzają, że wszechświat działa tak jak powinien. Są punktami zaczepienia. Udowadniają, że nie wszystko stanęło na głowie. Dzięki temu można dalej normalnie funkcjonować, planować, budować jakieś oczekiwania, po prostu żyć.

Jeśli więc następnym razem będziesz mieć wrażenie, że świat oszalał, że nic się nie układa, odwróć myślenie. Nie myśl o absurdalnych zachowaniach polityków, o rozdmuchanej biurokracji, o tym, dlaczego na pobliskim skrzyżowaniu jednocześnie świeci się czerwone światło dla samochodów i dla pieszych. Skup się na tym, co funkcjonuje prawidłowo. Doceń, przeanalizuj i pomyśl, czy da się to jakoś zaaplikować do rzeczy mniej sprawnych.

Akcent muzyczny na dziś? Bez specjalnego powodu taki:


To tyle. Dobrego tygodnia, w którym wszystko zadziała jak trzeba.

ENG:

I will not write about the Great Orchestra of Christmas Charity  (WOŚP) today, because the Orchestra's theme is discussed often and widely enough. Please find me only the nearest volunteer and pay attention to the fact that this year, even on TVP Info there is an information about the aforementioned venture, and it is not negative.

My key feeling with this: it should be like that. I have the impression that all the pieces of the puzzle finally get to the right place. I like this feeling. I dare say it is one of the best of all. I appreciate situations where it is just fine and everything works as it should.

Other examples of current events about which I have similar feelings? At your service.

Rationality of actions: a moment ago I received notes from the lecture on which I am currently sitting. Thanks to this I do not have to mindlessly rewrite the next slides. All I need to do is compare what is written to what is being said. I do not waste time. It should be this way.

Another example - the coherence of the present with the past: in one of the Facebook groups to which I belong, someone has made available today a humorous recording, a certain history from before. It reminded me that we listened to this in elementary school at some camp, about 12-13 years ago. It's good that it was found. Immediately after returning home, I will listen to this recording, embarking on a sentimental journey. It gives me a feeling of connection with the past. It should be this way. Obviously, after all these years it's much less funny than then, but it's still nice, that the recording didn't disappear completely.

All things mentioned above are small. Individually they are not really meaningful reasons for joy, but they confirm that the universe works as it should. They are attachment points. They prove that not everything has turned upside down. Thanks to this, you can continue to function normally, plan, build expectations, just live.

So the next time you'll have the impression that the world has gone crazy, that nothing is going well, reverse your thinking. Do not think about the absurd behaviours of politicians, about the expanded bureaucracy, about why at the nearby intersection at the same time a red light for cars and pedestrians is on. Focus on what works properly. Appreciate, analyze and think whether it can be somehow applied to less-efficient things.

You can find weekly piece of music above. It's here for no partiuclar reason, only its beauty.

That's all. Have a good week in which everything will work as it should.


niedziela, 7 stycznia 2018

Czysta pustka?

The pure emptiness? [English version below].

Ten wpis miał być ambitny. Motywujący. Inspirujący! Wczoraj, a nawet jeszcze kilka godzin temu, w mojej głowie kłębiło się kilka adekwatnych pomysłów. Wszystkie wyparowały.


Mógłbym napisać coś o Sylwestrze spędzonym między innymi w towarzystwie szkrabów urodzonych w 2017 r. i o związanych z tym przemyśleniach dotyczących upływu czasu i zmieniającej się bliskiej rzeczywistości. Rozważałem wspomnienie o koledze zamykającym swojego bloga i skupiającym się na vlogu, przez co przeszedłbym generalnie do tematu treści video dostępnych w internecie. Nie rozrywkowym, ale rozwijającym przykładem mógłby być cykl "Zrozumieć rynek", przygotowywany przy udziale Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Tu pojawia się kolejny wątek, czyli wartość dodana oferowana przez uczelnie wyższe.

Następnym pomysłem było napomknięcie o planowanym powrocie do korzystania z karty MultiSport po ponad miesięcznej przerwie, a kolejnym, pozostając w temacie sportu, wczorajszy sukces Kamila Stocha i plebiscyt na Sportowca Roku. Mógłbym napisać coś na ten temat, rozwinąć moją opinię, opierającą się na tym, że choć wspomniany skoczek jest fenomenalny, uwielbiam go i zaliczył naprawdę dobry rok, to na szczycie plebiscytu widziałbym jednak Anitę Włodarczyk lub Łukasza Kubota.

Nie potrafiłem się zdecydować, wybrać właściwiego spośród tych tematów. Ostatecznie więc... Zamiast rozwijać którykolwiek z tych wątków, siedzę w bujanym fotelu w salonie u przyszłych teściów i oglądam 11 sezon "Big bang theory". I wcale nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia.

Bujane fotele rządzą!

W końcu ten blog to moja sprawa, na moich zasadach. Folwark, na którym rządzę ja. Staram się przekazywać wpisami coś ważnego lub przynajmniej ciekawego, ale to normalne, że nie zawsze się udaje. Tym bardziej, że nie piszę jedynie, gdy mam naprawdę mocny temat, ale co tydzień. Trzymam się zasady publikowania tekstu co niedzielę, żeby nie popaść w rozleniwienie. Nie chcę sytuacji, w której będę miał dobry temat, ale zabraknie mi sił i chęci, żeby go poruszyć. Wymienione na początku zagadnienia może nie są wybitnie nudne, nieistotne, ale nie są też wybitne. Na każdym z nich można by oprzeć cały wpis, ale wszystkie byłyby przeciętne. Uznałem więc, że lepiej odpuścić.

Tekst pojawia się co tydzień. Czasem jest słabszy, wymuszony, ale zawsze jest. Dzięki temu ważny temat zawsze będzie miał swoją szansę na publikację. Wierzę, że ten mechanizm działa.

A Ty? Jaki mechanizm motywujący do działania stosujesz?

Co dziś w kąciku muzycznym? Hit, który zapewne już słyszeliście, ale ja mógłbym go słuchać na okrągło:



ENG:

This entry was to be ambitious. Motivating. Inspiring! Yesterday, and even a few hours ago, some adequate ideas were crowding in my head. They all disappeared.

I could write something about New Year's Eve spent in the company of the babies born in 2017 and related thoughts about the passage of time and the changing close reality. I considered the mention of a colleague closing his blog and focusing on the vlog. It would generally go into the subject of video content available on the internet. The "To understand the Market" cycle, prepared with the participation of the University of Economics in Katowice, could be a quite developing example. Here comes the next thread, which is the added value offered by universities.

The next idea was to mention the planned return to use the MultiSport card after over a month's break, and the next one, remaining on the subject of sport, yesterday's success of Kamil Stoch and the "sportsman of the year" plebiscite. I could write something about it, develop my opinion, based on the fact that although the jumper is phenomenal, I adore him and he had a really good year, at the top of the plebiscite I would see Anita Włodarczyk or Łukasz Kubot.

I could not decide, choose the right one among these topics. Ultimately, so ... Instead of developing any of these threads, I am sitting in a rocking chair in the living room of future in-laws and watching the 11th season of the "Big Bang theory". And I do not feel remorse for it.

After all, this blog is my business, on my terms. I try to pass something important or at least interesting, but it's normal that it does not always work. The more that I do not write only when I have a really strong topic, but every week. I stick to the principle of publishing the text every Sunday, so as not to get lazy. I do not want a situation in which I will have a good subject, but I will not have the strength and will to write about it. The issues mentioned at the beginning may not be very boring, irrelevant, but they are also not outstanding. On each of them you could base the whole entry, but they all would be mediocre. So I decided that it was better to let go.

The text appears every week. Sometimes it is weaker, forced, but it is always there. Thanks to this an important topic will always have its chance to be published. I believe that this mechanism works.

And you? What motivating mechanism do you use?

Weekly song? Something great from the year just ended - you can find it above.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Dzień dobry, cześć!

Witam wszystkich w ten słoneczny (na pewno gdzieś) poniedziałek i jednocześnie początek nowego roku. Jest 1 stycznia 2018, za miesiąc zamkną mi adres na poprzednim blogu, więc próbuję jakoś zrobić tak, żeby wszystko działało tutaj.

Czy mi się uda? Nie mam zielonego pojęcia, ale próbuję. To wpis testowy, bez większego znaczenia, więc jeśli poświęciłeś/aś swój czas, żeby go przeczytać, to... Przepraszam :P

Szczęśliwego Nowego Roku!

Tyle radości niech Wam towarzyszy w Nowym Roku!