niedziela, 29 kwietnia 2018

Niespodzianka!

Surprise!

Dzisiaj, zamiast niedzielnego wpisu...

Zimne piwo od Cystersów!

Dobrego tygodnia!

ENG:

Today, instead of the Sunday's text, I present to you...

Cold beer made by Cisterians.
Have a nice week!

niedziela, 22 kwietnia 2018

Patrz w przód!

Look forward! [English version below.]

Tydzień temu całą niedzielę musiałem poświęcić studiom. Najpierw zajęcia od 8 rano na jednym końcu miasta, potem seminarium magisterskie na drugim końcu, a potem powrót do pierwszego miejsca i tkwienie tam aż do wieczora. Cóż, sam sobie wybrałem los studenta zaocznego.

W każdym razie chciałbym się skupić na tym seminarium. Wchodziłem na nie z 20 stronami pracy. Wyszedłem z max 1,5. Dowiedziałem się, mówiąc wprost, że jakieś 90% tego, co zrobiłem do tej pory, nadaje się do kosza. Przykre? Jasne, że trochę tak. W końcu ileś mojej pracy poszło na marne. Uczciwie jednak przyznam, że trochę się tego spodziewałem. Dotychczasowy tekst nie był najwyższych lotów, bo pisany nieco po omacku. Brakowało kontaktu z panią promotor.

To wszystko jednak nieważne. Istotne jest to, co z nią ustaliłem i zaplanowałem i że teraz wiem, co robić. Powstała nowa wizja. Lepsza. Sensowniejsza. Dzięki temu przez ostatni tydzień napisałem ponad 4 strony znacznie lepszego tekstu. Mało? Może tak się wydawać, ale ja mam na uwadze to, że były dni, kiedy nie napisałem zupełnie nic i że generalnie nie miałem w tym tygodniu zbyt wiele czasu.

W trakcie prób pisania powstają dziwne nazwy plików i folderów...

Skupmy się na chwilę. Co sensownego można wyciągnąć z moich desperackich prób ukończenia studiów? Przede wszystkim to, że nie warto zajmować się tym, co już było. To, co napisałem wcześniej, nie za bardzo nadaje się do czegokolwiek? Trudno. Zmarnowałem czas? Trudno. To już się stało i nic się na to nie poradzi. Zamiast tracić więc kolejne chwile na rozpamiętywanie przeszłości, trzeba skupić się na przyszłości i spojrzeć na to, co można zrobić dobrze. Wiem, jakie działania powinienem podjąć, co napisać i tego się trzymam.

Patrzmy w przód, nie w tył. Dopiero w ten sposób jesteśmy w stanie coś zdziałać.

A piosenka na dziś to hit sprzed kilku lat:


Tyle na dziś. Dobrego tygodnia!

ENG:

Last week, I had to dedicate the entire Sunday studying. First classes from 8am at one end of the city, then the master's seminar at the other end, then return to the first place and being there until the evening. Well, I've chosen the fate of an extramural student myself.

Anyway, I would like to focus on this seminar. I entered it with 20 pages of thesis. I left with a maximum of 1.5. I learned that 90% of what I have done so far is suitable for the bin. Is that sad? Sure, a bit like that. After all, a lot of my work went to waste. Honestly, I admit that I expected it a little. That text was not brilliant, because it was written with a bit groping, while I had no contact with the promoter.

However, all this is not important. What is relevant is what I agreed and planned with her and that now I know what to do. A new vision has been created. The better one. The more reasonable one. Thanks to this, over the last week I wrote over 4 pages of a much better text. Little? It may seem like this, but I have in mind that there were days when I did not write anything at all and that I generally did not have much time this week.

Let's focus for a moment. What useful can we conclude from my desperate attempts to graduate? That there's no sense in dealing with what has already happened. What I wrote earlier is not very suitable for anything? All right. I wasted the time? All right. It has already happened and nothing can be done about it. Instead of losing the next moments to remembering the past, one must focus on the future and look at what can be done well. I know what actions I should take, what to write and I stick to that.

Look forward, not back. Only in this way we can do something important.

And the song for today is a polish hit from a few years ago. You can find it above.

That's all for today. Have a nice week!

sobota, 14 kwietnia 2018

Już prawie koniec...

It is almost the end... [English version below]

Jest sobie COŚ. COŚ bardzo Wam się podoba. To COŚ trwa. Trwa długo, jesteście do tego przywiązani. I nagle zdajecie sobie sprawę, że niebawem to COŚ się skończy. To problem, bo wy wcale nie chcecie, żeby się skończyło.

To COŚ może być bardzo różne, w zależności od osoby. Możliwości to między innymi praca w jakimś miejscu, wciągająca rozmowa, pełen przygód wyjazd, wyjątkowo udana domówka, fascynująca książka czy rewelacyjny serial. Ja akurat piszę ten tekst z tego ostatniego powodu. Od jesieni oglądam serial Battlestar Galactica. Długo, ale z uwagi na napięty sezon nie byłem w stanie szybciej. W każdym razie pisząc te słowa jestem w połowie przedostatniego odcinka ostatniego sezonu, co oznacza, że zostało mi do obejrzenia ledwie 60 minut tego serialu. To tylko godzina produkcji, która jest jednym z najlepszych seriali sci-fi, jakie było mi dane oglądać, być może najlepszym serialem, jaki widziałem kiedykolwiek.

I co z tym zrobić? Z jednej strony kusi mnie, by jak najprędzej obejrzeć całość do końca, poznać zwieńczenie historii. Chciałbym usiąść i po prostu zobaczyć już naraz wszystko, co pozostało.

Istnieje jednak też druga pokusa, może silniejsza. Przecież można odwlekać zakończenie. Dawkować sobie poznawanie losów bohaterów. Przecież gdy na ekranie pojawią się napisy końcowe, pewien rozdział nieodwracalnie zostanie zamknięty. Do świata doskonale wykreowanych bohaterów już nie wrócę. Pewne pytania na pewno pozostaną bez odpowiedzi, bo nie da się jej udzielić na wszystkie. Losy niedobitków ludzkości uciekających przez przestrzeń kosmiczną na pewno pozostawią po sobie swego rodzaju pustkę.

Kadr z serialu Battlestar Galactica na platformie Showmax.
Odtwarzać dalej?

Admirale Adama, co robić?! Błyskawicznie pochłonąć resztę historii czy dawkować ją sobie jeszcze długo? Może się wydawać, że to banalne pytanie, bo w końcu chodzi tu tylko o serial, ale przecież można je przenieść także na inne dziedziny życia.

Czy spieszyć się z czymś, co sprawia nam przyjemność, ale kiedyś i tak się skończy? Przecież przyjemności należy dawkować, celebrować, cieszyć się nimi jak najdłużej. Zawsze jednak istnieje pokusa zobaczenia, co będzie dalej. Co pojawi się w miejscu dotychczasowego CZEGOŚ? Czy dorówna temu, co było dotychczas? Czy będzie podobne, czy zupełnie inne? I czy zakończenie tego, co jest teraz, usatysfakcjonuje nas? A może raczej rozczaruje? Wiele pytań i... Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać!

Wychodzi więc na to, że trzeba trochę powzdychać, ale potem się przełamać i śmiało zmierzać do końca. Po nim przyjdą kolejne. To jednak tylko zdanie losowego typa z internetu. Nie musicie się nim zbytnio sugerować.

A dziś w kąciku muzycznym odgrzebujemy utwór, który już trochę lat ma, ale to nie ma żadnego znaczenia:



I to tyle. Dobrego tygodnia!

ENG:

There is a THING. You really like the THING. The THING takes some time. It takes a lot of time, so you become attached to it. And suddenly you realize that the THING will end soon. It's a problem, because you do not want it to end.

The THING can be very different, depending on the person. Possibilities include work in some place, engaging conversation, an adventurous trip, exceptionally successful home, fascinating book or a sensational series. I am just writing this text for the last reason. I have been watching the Battlestar Galactica series since autumn. Long, but due to the hard season I was not able to do it faster. In any case, writing these words I am in the middle of the penultimate episode of the last season, which means that I have only 60 minutes of watching this series left. It's just an hour of production, which is one of the best sci-fi series I've ever seen, maybe the best show I've ever seen.

And what to do about it? On the one hand, I am tempted to see the whole as soon as possible, to get to know the culmination of the story. I would like to sit down and just see everything that's left at once.

However, there is also a second temptation, maybe stronger. After all, you can postpone the ending. Dose yourself learning about the fate of heroes. After all, when the final credits will appear on the screen, a certain chapter will become irreversibly closed. I will not come back to the world of perfectly created heroes. Certain questions will remain unanswered for sure, because the answers can not be given to all of them. The story of the survivors of humanity fleeing through space will surely leave some kind of emptiness.

Admiral Adama, what am I supposed to do?! Quickly absorb the rest of the story or give it a lot of time? It may seem like a trivial question, because in the end it's all about the show, but you can also transfer it to other areas of life.

Should we hurry with something that pleases us, but it will end one day? After all, pleasures should be celebrated as long as possible. However, there is always a temptation to see what will happen next. What will appear in the place of the current THING? Will it equal to what was previously? Will it be similar or completely different? And is the ending of the current thing going to satisfy us? Or maybe rather disappoint? Many questions and ... There is only one way to find out!

So it comes out that you have to grumble a little, but then break it up and boldly go to the end. After this one, more will come. However, this is only the opinion of a random guy from the Internet. You do not have to take it too serious.

Song for today has a few years already, but I don't care. You can find it above.
And that's all for today. Have a nice week!

niedziela, 8 kwietnia 2018

Organizm mówi stop!

The body says "stop". [English version below].

Dziś będzie krótko. Dwie angedotki z tego weekendu:

1) Widziałem się w sobotę wieczorem z kumplem na mieście. Pogadaliśmy, połaziliśmy - wszystko super. Wróciłem do domu jakoś przed pierwszą w nocy. Postanowiłem zabrać się jeszcze za jedną rzecz związaną z magazynem Suplement. Usiadłem przy laptopie, zacząłem czytać, co trzeba i... Obudziłem się około 04:30 w pozycji siedzącej, z głową odchyloną do tyłu i nieco bolącym karkiem. Westchnąłem ciężko, wstałem, ogarnąłem się nieco, umyłem zęby i położyłem spać już w ciut bardziej cywilizowanych warunkach.

2) W piątek miałem gości. Szybko wyszedłem z imprezy firmowej, żeby się z nimi spotkać. To przyjaciele, z którymi w zeszłym roku podbijaliśmy Skandynawię. Zgodnie z planem więc w pewnym momencie zabraliśmy się za oglądanie zdjęć z tamtego wyjazdu. Szło całkiem sprawnie. Pamiętam, że widziałem jeszcze zdjęcia z soboty, gdy byliśmy na Drodze Trolli i chyba jakieś z niedzieli, a potem... Następne, na które otworzyłem oczy, były już z Kopenhagi, czyli z czwartku. Przespałem 3 dni! Cóż, nie dosłownie, ale przespałem oglądanie zdjęć z trzech dni i to tych, z najciekawszymi atrakcjami, czyli Bergen i Językiem Trolla. Oczy po prostu zamknęły mi się same i nie byłem w stanie nic z tym zrobić.

Co mają wspólnego te dwie głupio-śmieszne historyjki? To, że mój organizm powiedział stop. Rzekł mi "Denys, gościu, weź się ogarnij. Nie przeginaj, bo długo nie wytrzymamy". Miał rację, bo ostatnie dni były naprawdę intensywne. Czwartek i piątek minęły pod znakiem robienia mnóstwa rzeczy w pracy, wymagały nadgodzin, choć pierwotnie nie miało tak być. Piątek to też wspomniana impreza firmowa i spotkanie z przyjaciółmi. Sobota to pomoc w wizycie u lekarza, zakupy, siłownia, mecz futbolu amerykańskiego (51:9 dla Silesia Rebels - #goRebels) i na koniec wspomniane spotkanie z kumplem. Pisząc te słowa, nie wiem jeszcze do końca, jaka będzie niedziela, ale też raczej zalatana.

Dowód na zalataną niedzielę -
śniadanie jedzone w biegu na dworcu, tuż przed godziną 13.

Szybkie życie, krótki sen, rychła śmierć? Lepiej nie! Trzeba wyluzować, trochę odpuścić, następnym razem zrobić może coś, żeby za dużo aktywności nie skumulowało się naraz. Fakt, że większość z wymienionych powyżej, była dla mojej przyjemności. Cóż jednak z tego? To wcale nie znaczy, że nie były męczące. Z tą myślą Was zostawiam.

Akcent muzyczny? Odgrzebujemy hity sprzed kilku lat. Pasują do słońca, które dzisiaj wyszło:


Dobrego tygodnia! Byle nie zbyt intensywnego!

ENG:

It will be short today. Two angedots from this weekend:

1) I met with my friend on Saturday evening. We talked, we wandered around the city a little. That was quite cool. I came back home somehow before the one o'clock a.m. I decided to do one more thing related to the Suplement magazine. I sat with my laptop, started reading what I needed and ... I woke up around 4:30 a.m. in a sitting position, with my head tilted back and a slightly aching neck. I sighed heavily, got up, changed clothes, brushed my teeth and put asleep in a little more civilized conditions.

2) I had guests on Friday. I quickly left the company party to meet them. These are friends with whom we conquered Scandinavia last year. According to the plan, at some point we set about watching photos from that trip. I remember seeing photos from Saturday when we were on the Trolls' Path and probably some from Sunday and then ... The next ones I saw were from Copenhagen, on Thursday. I slept over 3 days! Well, not literally, but I slept through the pictures of three days, with the most interesting attractions, i.e. Bergen and the Troll tongue. My eyes just closed on their own and I could not do anything about it.

What do these two stupid-funny stories have in common? That my body said "stop". It told me, "Denys, man, take it easy, do not overdo anything, because we can not hold it for long." It was right because the last days were really intense. Thursday and Friday were marked by doing a lot of things at work, what required overtime, although it was not expected at first. Friday was also this corporate event and a meeting with friends. Saturday consisted of the help with a doctor's visit, shopping, gym, American football match (51: 9 for Silesia Rebels - #goRebels) and finally a meeting with a friend. While writing these words, I still do not know what the Sunday will be, but it will also be rather intense.

A quick life, a short sleep, an early death? Better not! We have to relax, let go a little, maybe next time do something so that too much activity does not take place all at once. The fact is that most of the above mentioned was for my pleasure. But what of this? This does not mean that they were not tiring. I leave you with this thought.

Song for today? We're digging up polish hits from a few years ago. It matches the sun visible today. Find it above.

Have a good week! Hopefully it will be not too intensive!


niedziela, 1 kwietnia 2018

Stałe i zmienne.

Fixed and variables [English version below].
Nic nie może przecież wiecznie trwać.
Zmiany są motorem postępu. Nie można ich unikać. Trzeba od czasu do czasu coś zmienić. Studia. Pracę. Otoczenie. Gust muzyczny. Okolicę. Miejsce zamieszkania. Coś. Cokolwiek. Bez tego popadamy w stagnację. Robiąc cały czas to samo, od pewnego momentu nie uczymy się już nic nowego. Pracując dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat w tym samym miejscu, na tym stanowisku nie spodziewajmy się, że nagle ktoś sam, z własnej inicjatywy uzna, że powinniśmy zająć wyższą pozycję, ze znacznie bardziej odpowiedzialnymi zadaniami. To może się wydarzyć, ale raczej tak się nie stanie, a jeśli nawet, to awans będzie niewielki. Trzeba więc walczyć samemu, próbować nieco zmieniać zakres swych obowiązków, by ciągle uczyć się czegoś nowego.

Lepiej się żyje, mając szerokie horyzonty. One jednak nie biorą się znikąd. Wymagają obcowania z innymi kulturami. Trzeba więc zmieniać to, co się czyta, czego się słucha, co się ogląda, z kim się rozmawia. Wtedy zaczyna się rozumieć więcej. Wyłapywać kontekst. Lepiej funkcjonuje się w tym mimo wszystko dużym i złożonym świecie.

Zmiany są konieczne. Po prostu.

Ja na przykład zamieniłem dzisiaj pasek na szelki.
Co z tego wyniknie?

Oczywistym jest jednak, że gdyby wszystko i ciągle się zmieniało, można by oszaleć. Trzeba mieć jakieś elementy stałe, punkty zaczepienia, które utrzymują człowieka cały czas w jednej rzeczywistości. Trzymają go w jednym żywocie. Coś się zmienia, ale w obrębie pewnej niezmiennej struktury. To mogą być jakieś drobne rytuały, sposoby układania rzeczy na biurku, ulubione piwo, stałe miejsce na cotygodniowy spacer czy cokolwiek innego. Może to też być coś większego.

Wspominam o tym, bo ostatnio wstępnie zaplanowaliśmy majówkę. Ja, Luba Ma oraz kumpel i kumpela jeszcze z liceum. Po raz piąty pojedziemy w takim składzie. To jedna z moich ulubionych stałych w roku. Świadomość, że nad majówką nie trzeba się jakoś szczególnie zastanawiać. Oczywiście, w końcu musimy ustalić szczegóły - dokładny cel, plan itd. Zarys jest jednak oczywisty - ci ludzie i jakieś góry. Oby tak było jak najdłużej, najlepiej zawsze. To mój punkt zaczepienia. Moja stała. Moja kotwica.

To chyba tyle rozważań w to świąteczne popołudnie. Pomyślcie w wolnej chwili (akurat jest trochę wolnego, tak tylko przypominam) nad tym, co możecie zmienić w swoim życiu. Co możecie poprawić? Co może Wam wyjść na dobre? Po prostu zastanówcie się nad tym.

Pomyślcie też nad tym, czego absolutnie nie chcecie zmieniać. Co jest idealne i chcecie, żeby takie było zawsze. Co sprawia, że czujecie grunt pod nogami? Pielęgnujcie to!

W kąciku muzycznym dziś coś, co także jest wynikiem zmian, a konkretnie zmiany najczęściej słuchanej muzyki (chyba). Ot co:


Dobrego tygodnia!

P S Do zobaczenia na moim Facebooku, Instagramie lub Snapchacie (@cgdenys)!

ENG:
Nothing can last forever.
Changes are the engine of progress. You can not avoid them. You have to change something from time to time. Studies for instance. Work. Environment. Musical taste. Neighbourhood. Place of residence. Something. Anything. Without this, we fall into stagnation. While doing the same thing all the time, from some moment we do not learn anything new. Working twenty, thirty, forty years in the same place, in the same position, do not expect that someone will, on their own initiative, decide that you should take a higher position with much more responsible tasks. It can happen, but it probably will not happen, and even if it does, the promotion will be small. So you have to fight for yourself, try to change the scope of your duties a bit, to constantly learn something new.

It is better to live with broad horizons. However, they do not come out of nowhere. They require communing with other cultures. So you have to change what you read, what you listen to, what you watch, who you talk to. Then you'll begin to understand more. You'll catch the context. Then you'll be better dealing with this still large and complex world.

Changes are necessary. It is so simple.

It is obvious, however, that if everything would change, it would be crazy. You need to have solid elements, anchor points that keep you in one reality all the time. They keep you in one life. Something is changing, but within a certain unchanging structure. These may be some minor rituals, ways of arranging things on the desk, favorite beer, a permanent place for a weekly stroll or anything else. It can also be something bigger.

I mention this because we have recently planned the annual May's holiday. Me, My Darling and the couple of friends from high school. For the fifth time we will spend this time in such a team. This is one of my favorite constants in a year. Awareness that I do not have to really wonder about the holiday. Of course, we have to set the details - the exact goal, plan, etc. The outline, however, is obvious - these people and some mountains. Let it repeat yearly as long as possible, preferably forever. This is my fixed point. My constant. My anchor.

It's probably all of the thoughts on this Easter afternoon. In a free time (now it's a bit of free time, I just remind you) think about what you can change in your life. What can you improve? What can you do for your own good? Just think about it.

Also think about what you absolutely do not want to change. What is perfect and you want it to be always like that? What makes you feel the ground under your feet? Cherish it!

Today in the music corner there is something that is also the result of changes, and more specifically the result of the change of the music most often listened by me(I suppose). You can find it above.

Have a good week!

P S See you on my Facebook, Instagram or Snapchat (@cgdenys)!