niedziela, 30 września 2018

Społeczny strach.

The social fear. [English version below.]

Boję się ludzi. Konieczność poznania kogoś nowego, rozpoczęcia rozmowy lub, nie daj Boże, wejścia w nową grupę szczerze i nieodmiennie mnie przeraża. To o tyle zabawne, że w kręgach, w których się obracam, jestem chyba jedną z bardziej towarzyskich osób. Mam na myśli to, że utrzymuję dobry kontakt z ludźmi z rozmaitych środowisk, nawet jeśli w samych środowiskach już nie działam. Zdarza się, że moi różni znajomi, którzy sami potracili już między sobą kontakt, ponownie spotykają się u mnie przy jakiejś okazji.

Może jest tak, że choć obawiam się nawiązywania kontaktów z ludźmi, to potrafię to dobrze robić. Pomaga pewnie to, że raczej ufam ludziom, trudno mnie do siebie zrazić, a jeśli nawet na kogoś się zdenerwuję, to zazwyczaj złość przechodzi mi najwyżej po kilkudziesięciu minutach. Efekt jest taki, że z wieloma poznanymi osobami zapewne już po kilku spotkaniach i rozmowach mógłbym jechać choćby na koniec świata.

Nie zmienia to faktu, że rozmawiając z kimś obcym lub wkraczając w nowe środowisko potwornie się boję. Niby w dupie mam opinie innych na swój temat, ale jednak gdzieś z tyłu głowy plącze się obawa, że nagle wszyscy zaczną ze mnie szydzić. Odczucie to jest tym silniejsze, gdy chodzi o grupę zajmującą się czymś, na czym słabo się znam lub jestem początkujący. To może być zespół redakcyjny, w którym niemal wszyscy poza mną studiują dziennikarstwo lub filologię, ludzie na studiach magisterskich, którzy studiowali ten sam kierunek na licencjacie i znają podstawy, nowa praca czy siłownia.

Właśnie dlatego dzisiaj bardzo się ucieszyłem,
gdy zobaczyłem, że siłownia jest prawie pusta.

Najzabawniejsze jest jednak to, że od prawie dwóch lat (z kilkumiesięczną przerwą) pracuję w branży, która niemal co tydzień wymaga poznawania przedstawicieli innego klienta i współpracy z nimi przez kilka dni. Prawie bez przerwy nawiązuję nowe znajomości, rozmawiam z obcymi ludźmi i przez cały ten czas muszę pokazywać swój profesjonalizm i to, że wiem o czym mówię. Co więcej, zatrudniając się wiedziałem, że tak będzie. Temat stresu przy rozmowach z nowopoznanymi ludźmi był poruszany przez managerów, którzy prowadzili moją rozmowę kwalifikacyjną, a konkluzja była taka, że trzeba spiąć dupę i robić swoje (zapewne wyrażono ją innymi słowami).

Może właśnie o to chodzi? Praca wymaga ode mnie ciągłego nawiązywania znajomości, więc robię to. Przez to wychodzi mi to coraz lepiej. Nawet jeśli nie przestaję się bać, to ów strach udaje się zepchnąć tak głęboko, że nie ma on wpływu na moje zachowanie. Potem mija kilka rozmów i obawy całkiem się rozpływają, bo już choć trochę znam danego człowieka. Później przychodzi kolejny tydzień i cały cykl zaczyna się na nowo.

A wy macie jakieś obawy, z którymi codziennie się zmagacie i bez przerwy się przełamujecie? Możecie się tym podzielić w komentarzach lub zamiast tego odnieść do moich lęków. Zachęcam.

Zostawiam Wam fantastyczny utwór, który nie jest nowy, ale na dobre zwróciłem na niego uwagę chyba dopiero dzisiaj:


Dobrego tygodnia i owocnych zmagań z samym sobą!

ENG:

I'm afraid of people. The necessity of meeting someone new, starting a conversation or, God forbid, entering a new group frightens me invariably. It's so funny that in companionships to which I belong, I am probably one of the most social people. I mean that I maintain good contact with people from different backgrounds, even if I am not a part of them anymore. It happens that my various friends who have already lost contact with each other meet again on some occasion organised by me.

It may be that although I am afraid of making contacts with people, I am good at it. It probably helps me that I rather trust people, it's hard to alienate me to someone, and even if I get angry, the anger usually leaves me after a maximum of a few dozen minutes. The result is that with many people I met, I would probably go to the end of the world after just a few meetings and talks.

It does not change the fact that talking to some stranger or entering a new environment is terribly frightening to me. Generally, I don't care about opinions of others about me, but nevertheless, somewhere in the back of my head there is a fear that everyone will suddenly sneer at me. This feeling is even stronger when it comes to groups dealing with something that I do not know well or am a beginner in it. This can be an editorial team in which almost everyone else is studying journalism or philology, people at master's studies who have studied the same things at the bachelor's studies and know the basics. It can also be a group of people in a new job or at the gym.

The funniest thing is, however, that for almost two years (with a few months' break) I have been working in an industry that requires meeting representatives of another client almost every week and working with them for several days. Almost without a break, I make new connections, talk to strangers, and all the time I have to show my professionalism and the fact that I know what I'm talking about. What's more, while recruiting I already knew it would be so. The subject of stress in conversations with new people was discussed by the managers who were conducting my interview, and the conclusion was that I simply should motivate myself and just do it.

Maybe that's what it's about? My work requires me to constantly make connections, so I do it. Because of this, I get better and better in it. Even if I do not stop being afraid, that fear can be pushed so deeply that it does not affect my behavior. Then a few conversations pass and all fears disappear completely, because I start knowing a given man at least a little. Then another week comes and the whole cycle begins again.

Do you have any fears that you are struggling with every day and constantly breaking through them? You can write about them in the comments or refer to my fears instead. I encourage you to do so.

I leave you with a fantastic song, which is not new, but I noticed it today. You can find it above. Have a good week and fruitful struggle with yourself!

niedziela, 23 września 2018

Daj głos!

Give a voice! [English version below.]

Raz na cztery lata ma miejsce bardzo istotne wydarzenie dla życia społecznego i obywatelskiego. Już za miesiąc, dokładnie 21 października, odbędą się wybory samorządowe. To wyjątkowa okazja, żeby wszyscy malkontenci zrobili wreszcie coś w kierunku zrealizowania swoich postulatów, co nie wymaga od nich nadmiernego wysiłku. Potem niech siedzą cicho.


Sądzę, że nikogo czytającego ten wpis nie trzeba przekonywać o konieczności głosowania w wyborach. Na wszelki wypadek jednak przypomnę: władze samorządowe decydują o wielu sprawach, które dotyczą nas bezpośrednio, które nas otaczają i z którymi spotykamy się codziennie. Zajmują się drogami i komunikacją miejską, którymi jeździmy, szkołami, do ktorych chodzimy albo chodzą lub będą chodzić nasze dzieci. W dużej mierze od nich zależy to, czy wieczorem albo w weekend w okolicy dzieje się coś ciekawego i jest gdzie pójść. Mają wpływ na jakość powietrza, sytuację mieszkaniową, bezpieczeństwo, komfort życia. Od nich zależy szybkość załatwiania rozmaitych spraw związanych z dokumentami.


Jednocześnie nie chodzi tylko o to, żeby zagłosować. Ważne, żeby wiedzieć na kogo i dlaczego. O ile komuś odpowiada stan obecny lub kierunek zmian, ma ułatwione zadanie. Może głosować na dotychczasową władzę. Jeśli jednak ktoś oczekuje czegoś innego lub po prostu ma wątpliwości, powinien wykazać się większym zainteresowaniem. Listy kandydatów na wszelakich radnych zostały już ogłoszone. Kandydaci na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast  mogą być zgłaszani do 26 września 2018 r., do godz. 24:00. To, kto kandyduje w interesującym nas okręgu, można sprawdzić na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. Warto przejrzeć opublikowane nam listy, a potem poczytać programy i biografie kandydatów. To ludzie, którzy przez kolejne cztery lata będą decydować o naszej przyszłości. Należy podjąć świadomy wybór, a w tym celu można też dokształcić się na temat ordynacji wyborczej i zorientować, na przykład na podstawie sondaży, czy dana frakcja ma realne szanse na zdobycie mandatów w poszczególnych organach. Można chcieć się uchronić przed zmarnowaniem głosu.

Warto śledzić słupki.

Z tym jednak należy uważać i nie warto ślepo wierzyć sondażom. Powinno się głosować zgodnie ze swoimi przekonaniami, żeby nie uruchamiać efektu kuli śnieżnej. W końcu im więcej osób uwierzy w prognozowane wyniki i zagłosuje zgodnie z nimi, tym bardziej spełnią się te przypuszczenia. Najważniejsze, by nie porzucać zdrowego rozsądku.

Wybory to ważna sprawa. Dla większości osób to najważniejsza, a być może jedyna aktywność obywatelska. Głosowanie decyduje o tym, jak wygląda nasz świat. Warto więc z wyprzedzeniem zorientować się, jakie są możliwości, co kto oferuje, a także jakie są szanse na tego realizację. To aktywność dla własnego dobra.

Zostawiam Was z może nieco kontrowersyjnym utworem sprzed lat, którego wymowa nie całkiem do mnie przemawia, ale który warto mieć z tyłu głowy:

To tyle na dziś. Dobrego tygodnia!

ENG:


Every four years there is a very important event for social and civic life. In a month, exactly October 21, local elections in Poland will take place. This is a unique opportunity for all malcontents to do something to fulfill their demands, without excessive effort from them. They should be quiet after that.

I think that anyone reading this post understands the necessity to vote in elections. Just in case, however, I will remind you: local governments decide on many matters that concern us directly, which surround us and which we face every day. They deal with roads and public transport that we use, schools to which we walk or to which our children walk or they will walk. To a large extent, it depends on the local governments whether there is anything interesting going on in the evening or at the weekend, and where to go. They have an impact on air quality, housing situation, safety and comfort of life. The speed of dealing with various document-related matters depends on them.

At the same time, it's not just about voting. It's important to know who to choose and why. If someone likes the current state or the direction of change, he or she has an easier task. He or she can simply vote for the current authorities. However, if someone expects something else or just has certain doubts, he or she should show greater interest. Lists of candidates for all councilors have already been announced. Candidates for mayors etc. can be reported by September 26, 2018, by 24:00. Anyone interested can check the list of candidates in particular local government unit on the website of the National Electoral Commission. It is worth to review published lists, and then read the programs and biographies of the candidates. These are people who will be deciding about our future for the next four years. A conscious choice should be made, and to this end one can also learn about the electoral law and find out, for example on the basis of surveys, whether a given fraction has real chances of gaining seats in particular organs. You may want to protect yourself from wasting your vote.

However, this should be taken into account carefully and it is not a good idea to blindly believe the opinion polls. You should vote in accordance with your convictions not to launch the snowball effect. In the end, the more people believe in the forecasted results and vote in accordance with them, the more these assumptions will come true. The most important thing is not to give up common sense.

Election is an important matter. For most people it is the most important and perhaps the only civic activity. Voting decides what our world looks like. It is worth knowing in advance what are the possibilities, who offers what and what are the chances for implementation of this. It's activity for your own good.

I leave you with maybe a slightly controversial song from years ago, which does not  appeal to me at all, but which is worth knowing. It is related to polish politics, but anyway you can find it above.

Have a nice week!

niedziela, 16 września 2018

BO - Bądź Obywatelem!

Be a citizen! [English version below.]

Budżet obywatelski. "O nie, znowu o tym?! Tutaj też?!". Spodziewam się, że u kogoś z was mogła pojawić się taka reakcja. W końcu o budżecie obywatelskim słychać teraz sporo. I bardzo dobrze, bo to rzecz o której należy mówić.

W skrócie, na przykładzie Katowic:

  • 22,8 mln złotych do podziału;
  • można było zgłaszać projekty ogólnomiejskie lub lokalne (dotyczące danej jednostki pomocniczej);
  • projekty zostały poddane werfykacji formalnej i te, które przeszły ją pozytywnie, zostały trafiły do głosowania;
  • w głosowaniu można oddać maksymalnie 3 punkty na projekty ogólnomiejskie i 3 punkty na projekty lokalne (3 punkty na jeden projekt, podział 2+1 lub po 1 punkcie na trzy projekty);
  • zrealizowane zostaną te projekty, na które oddano najwięcej głosów, aż do wyczerpania budżetu.
W Katowicach głosowanie trwa teraz, do najbliższej niedzieli (23.09.2018). Co warte podkreślenia, głosować może każda zameldowana osoba, która posiada PESEL (nie musi być pełnoletnia). W wielu innych miastach także właśnie trwa lub niedługo nastąpi ten etap. Zgodnie z nowymi przepisami bowiem:

"W gminach będących miastami na prawach powiatu utworzenie budżetu obywatelskiego jest obowiązkowe, z tym że wysokość budżetu obywatelskiego wynosi co najmniej 0,5% wydatków gminy zawartych w ostatnim przedłożonym sprawozdaniu z wykonania budżetu."
(Ustawa z dn. 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych, Dz.U. 2018 poz. 130)
Wśród zgłoszonych projektów są doposażenia bibliotek miejskich, przebudowy skwerów lub ulic, głównie by bardziej zaakcentować zieleń, organizacja wydarzeń kulturalnych czy zakup sprzętu dla Ochotniczej Straży Pożarnej.

Czy  warto głosować? Ba, uważam, że nie tylko warto, ale i trzeba. To jeden z najprostszych, a przy tym najskuteczniejszych sposobów, by realnie wpłynąć na otaczającą nas rzeczywistość. Wystarczy kilka kliknięć. Ten, kto nie głosuje, w mojej ocenie odbiera sobie prawo do narzekania. Przecież mógł zadziałać w pożądanym przez siebie kierunku: zagłosować i nagłośnić głosowanie, zachęcać innych. Nie pojawił się stosowny projekt? Cóż, taki ktoś sam mógł go jeszcze wcześniej zgłosić. Siedzenie z założonymi rękami i liczenie na to, że ktoś coś za nas zrobi i oburzenie, gdy tak się nie stanie, jest naiwnością, by nie powiedzieć: głupotą.

Oczywiście, nie chodzi o sprawy, które leżą w kompetencjach  samorządu. Budżet obywatelski nie jest po to, by wyręczać władze miasta, na przykład w naprawie jakiejś drogi. Jeśli takie projekty się pojawiają, to jest to aktem zniecierpliwienia zainteresowanych. Pytanie tylko, czy zanim spróbuje się zaangażować budżet obywatelski do czegoś takiego, zgłaszało się sprawę do władz, by zajęła się nią w ramach swoich kompetencji. 

Budżet obywatelski nie jest bowiem od naprawiania, a od ulepszania. Chodzi o to, by ten skrawek terenu wokół nas stawał się piękniejszy czy ciekawszy. Chodzi o promowanie pewnej wizji tego, jaki on ma być. Absolutną podstawę powinien zapewniać zwykły budżet miasta, a budżet obywatelski dawać możliwość realizacji pomysłów na konkretne miejsca.

To tyle. Zagłosujcie, a jeśli już to zrobiliście, to zachęcajcie innych. Zostawiam Was z następującym utworem katowickiego zespołu:


Dobrego tygodnia!

ENG:

Participatory budget. "Oh no, that again?! Here, too ?!" I expect that some of you  reacted in this way. After all, you can hear a lot about the participatory budget now. That's very good, because it's something worth talking about.

In brief, by the example of Katowice:

  • PLN 22.8 million to be divided;
  • city-wide or local projects (for a given auxiliary unit) could be proposed;
  • the projects had been subject to formal verification and those that had passed it positively have been voted;
  • each voter can give a maximum of 3 points for city-wide projects and 3 points for local projects (3 points to one project, 2 to one and 1 to another or 1 point to three projects);
  • the projects with the most votes will be implemented until the budget is exhausted.

In Katowice, the voting continues now until the nearest Sunday (23/09/2018). It is worth emphasizing that every person registered in the city, who has a PESEL number (polish number identifying citizen) may vote. He or she does not have to be of legal age at all. In many other cities, this stage also takes place right now or it will start soon. Now it's mandatory, because according to the new law:
"In communes that are cities with poviat rights, the creation of a participatory budget is mandatory, however, the amount of the participatory budget is at least 0.5% of the commune's expenditure included in the last budget report submitted."
(Act of 11 January 2018 on amending certain acts to increase the participation of citizens in the process of selecting, functioning and controlling certain public bodies, Journal of Laws 2018 item 130)
Among the projects submitted are retrofitting of city libraries, reconstruction of squares or streets, mainly to emphasize greenery, cultural events organization or purchase of equipment for the Volunteer Fire Brigade.

Is it worth voting? Well, I think that it is not only worth it, but it is also necessary. This is one of the simplest, and at the same time the most effective ways to realistically influence the reality that surrounds us. Just a few clicks. The one who does not vote, in my opinion takes away him/herself the right to complain. After all, he or she could act in the direction he or she wanted: vote for and popularize the vote, encourage the others. An appropriate project has not appeared? Well, this person could had proposed it earlier. Sitting with folded arms and counting on someone doing something instead of us and indignation when it does not happen, is naive, not to say: stupid.

Of course, this is not about matters that lie within the competence of local government. The participatory budget is not to replace the city authorities, for example in the repair of a road. If such projects appear, it is a result of impatience of those interested. The only question is whether, before attempting to involve the participatory budget in such a thing, the matter was brought to the attention of the authorities to deal with it within the scope of their competences.

The participatory budget is not about repairing, but about improving. The idea is that this piece of land around us should become more beautiful or more interesting. It's about promoting a certain vision of what it's supposed to be. The absolute basis should be provided by the usual city budget, and the participatory budget gives the opportunity to implement ideas for specific places.

That's it. Vote, and if you have already done so, encourage others. I leave you with the song of the band from Katowice. You can find it above.

Have a nice week!

niedziela, 9 września 2018

Męskie łzy.

Men's tears. [There is no english version today, but if you are interested in it, do not hesitate to let me know.]

Mój kumpel się wczoraj ożenił. Smutek, bo straciliśmy kompana od włóczenia się po pubach, grania w gry, konsupcji piwa i whisky. Teraz wpadnie pod pantofel. Dwa tygodnie temu na wieczorze kawalerskim wyprawiliśmy mu symboliczny pogrzeb i tego się trzeba trzymać. To wielki żal.

Oczywiście żartuję. W końcu mnie samego czeka to w nieodległej przyszłości. Zresztą znając trochę jego świeżo poślubioną żonę, wierzę, że nie będzie go pod tym względem ograniczać. To raczej on będzie wolał spędzić czas z nią. W końcu chyba między innymi o to chodzi w tym całym małżeństwie, prawda? Z drugiej strony i tak widujemy się na tyle rzadko, że gdy jest już okazja do spotkania, każdy się mobilizuje i liczę na to, że to się drastycznie nie zmieni.

W każdym razie: był ślub. Wiedziałem od dawna, że będzie. Od informacji o zaręczynach. Potem temat pojawiał się w naszych rozmowach wielokrotnie. Później dostałem zaproszenie. Żadnego zaskoczenia. A jednak, gdy wczoraj w kościele, który jest jeszcze w budowie, rozpoczęła się uroczystość, nagle dotarło do mnie z pełną mocą, że zaraz mój kumpel podejmie być może najważniejszą decyzję w życiu i ogarnęło mnie wzruszenie. Naprawdę. Może nie płakałem, ale mógłbym. Było blisko. 

Zresztą: co tam ja. Nie widziałem twarzy państwa młodych w kościele, ale widziałem je potem, na weselu. Widziałem wzruszenie mojego kumpla, gdy dla nich i ich rodziców wyświetlano filmiki z życzeniami, podziękowaniami i wspomnieniami. Byli porażeni i jestem pełen podziwu, że jednak utrzymali nerwy na wodzy. To w końcu niemal na pewno był najważniejszy dzień w ich dotychczasowych życiach.

Dodatkowe weselne smaczki.

Myślę o tym, że to jest super. Jest bardzo szczere. Mężczyźni płaczą sporadycznie, przy silnych emocjach. Nie ma żadnego powodu, żeby się tego wstydzić, aczkolwiek pokutuje przekonanie, że to oznaka słabości. To oczywiście bzdura. Łzy są oznaką nie słabości, lecz bycia człowiekiem, a nie robotem wyzbytym umiejętności odczuwania. Gdy mężczyzna mówi, że coś go wzruszyło, to mówi. Gdy płacze, to go to naprawdę potężnie wzruszyło, wbiło w ziemię. Obróciło w pył i ponownie poskładało. Nie chodzi nawet o potoki łez, bo te w ogóle zdarzają się bardzo rzadko, ale o tę jedną, dwie krople, które próbują jak najszybciej spłynąć po policzku niezauważone. Nie ujmują one nikomu męskości. Mówią tylko o tym, że właśnie czyjś świat legł w gruzach i zaraz został odbudowany. Oto prawdziwe wzruszenie.

Jeśli chcecie, dajcie znać, co w sądzicie o tej "oznace słabości". Chętnie podyskutuję.

Oczywiście łzy to nie jedyny, ani nie najlepszy sposób na wyrażenie emocji. Kortez na przykład ma swoją muzykę:


Dobrego tygodnia Wam życzę!

niedziela, 2 września 2018

Sztuka udanej imprezy.

Art of successful party. [English version below.]

Wyprawiałem wczoraj zaległe urodziny. Sporo gości nie przyszło, ale mimo to i tak pojawiło się ponad dwadzieścia osób. Czy było fajnie? Czy impreza się udała? Ha, to dobre pytania! Interesujące jest to, jakie kryteria można przyjąć do oceny takiego wydarzenia. Konsumpcyjne? Napojów ani jedzenia nie zabrakło. To chyba jednak słabe kryterium.

Indywidualne odczucia każdego z gości? Choć było dość spokojnie, to myślę, że wszyscy dobrze się bawili. Zbieranie szczegółowej opinii od każdego mija się chyba jednak z celem. Dla własnej oceny tego, czy impreza się udała, mam jedno pytanie: czy udało mi się choć przez chwilę porozmawiać z każdym gościem? Wydaje mi się, że tak. Tematów nie brakowało, bo sporą część z zaproszonych gości poznałem dokładnie 8 lat wcześniej, a niektórych jeszcze dawniej. Kursowałem więc między jednym a drugim końcem stołu, rozprawiając o przyszłości i wspominając przeszłość, dyskutując o planach, opowiadając i słuchając opowieści. To dla mnie znak, że urodziny się udały.

Co więcej, pod pewnymi względami nawet mnie pokonały. Gdy dzisiaj poszliśmy do Mad Micka (katowicka cudowna burgerownia) zjadłem tylko frytki. Bez burgera. O, proszę:

Zniszczony ja.

Widzę pustkę w swoich oczach. To znak, że pora niebawem iść spać. Wy za to dajcie znać, w jaki sposób wy oceniacie czy wasza własna impreza urodzinowa się udała. W niedzielę za tydzień będę po weselu (jeszcze nie swoim), więc być może pozostaniemy w klimatach imprezowych. A może pojawią się poważniejsze tematy? Zobaczymy. Zostawiam Was z coverem, który oczarował mnie w minionym tygodniu:
Dobrego tygodnia!

ENG:

Yesterday I celebrated my birthday with a usual delay. A lot of guests did not come, but still more than twenty people appeared. Was it fun? Was the event successful? Ha, those are the good questions! It is interesting what criteria can be used to evaluate such an event. Related to consumption? Drinks and food were not lacking for any moment. However, this is probably a weak criterion.

Individual feelings of each guest? Although it was quite calm, I think everyone was having a good time. There is probably no sense in collecting the detailed opinions from all the people. For my own assessment of whether the event was successful, I have one question: have I managed to talk to every guest at least for a moment? I guess so. There was no shortage of topics, because I met quite a few of the invited guests for the first time exactly eight years earlier and some of them even longer ago. So I was running between one and the other end of the table, discussing the future and recalling the past, discussing plans, telling and listening to stories. It is a sign for me that birthday has succeeded.

More than that, in some ways it even defeated me. When today we went to Mad Mick (wonderful burger bar in Katowice) I ate only fries. No burger.

I see the emptiness in my eyes. It's time to go to sleep soon. In the meantime you can let me know how you judge whether your own birthday party went well. On Sunday next week I will be after the wedding (not mine yet), so maybe we will stay in party climates. Or maybe there will be more serious topics? We'll see. I leave you with a cover that has charmed me last week. You can find it above.

Have a nice week!