niedziela, 25 listopada 2018

Małe gesty.

Small gestures. [English version below.]

Wczoraj wracając do domu zauważyłem, że pod moim blokiem wisi jeszcze jeden z plakatów wyborczych, choć od głosowania minęło już przeszło 30 dni. Tym razem jednak, zamiast tylko pomarudzić, zrobiłem zdjęcie i napisałem do radnego miasta Katowice, Jarosława Makowskiego. Plakat był bowiem jego i dotyczył jego kandydatury na prezydenta miasta. Zapytałem go więc, czy czegoś nie zgubił.

Reakcja bardzo mnie ucieszyła. Radny bowiem odpisał bardzo szybko, zapytał o adres, podziękował za informację i obiecał, że podjedzie zdjąć plakat. Potem wspomniał jeszcze, że materiały wyborcze były już sprzątane, ale pojedyncze egzemplarze się zapodziały.

Nastał nowy dzień, niedziela i o 15 dostałem od pana Makowskiego informację, że plakat został zdjęty. Sprawdziłem i faktycznie. I super.

Wspomniany plakat złapany wczoraj.

Ktoś może stwierdzić, że to nic takiego. Przecież radny tylko spełnił swój obowiązek. Wszak przepisy wymagają posprzątania po kampanii wyborczej. W tym roku wyjątkowo wiele osób zwracało uwagę na ten aspekt. To wszystko prawda, ale warto pamiętać, że czasem oprócz treści liczy się też forma.

To, co doceniam w zachowaniu pana Makowskiego to przede wszystkim fakt, że zareagował błyskawicznie. Na moją pierwszą wiadomość odpisał po ledwie dwóch minutach! Potem poświęcił kawałek swojego weekendu, żeby zająć się kwestią zapomnianego plakatu. O tym, że już po sprawie, też poinformował mnie bardzo szybko. Mógł przecież zrobić coś w kwestii plakatu dopiero w poniedziałek. Mógł odpowiedzieć mi jakąś wysłużoną formułką. Mógł wreszcie po prostu zignorować moją wiadomość. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy, tylko sprawnie i z klasą zareagował na informację od obywatela miasta, którego jest radnym. 

Przez kolejnych pięć lat jego działalności w radzie miasta nie zgodzę się zapewne przynajmniej z częścią jego decyzji. Tak po prostu, wszak różnice poglądów to normalna sprawa. Jeśli jednak Jarosław Makowski będzie przez cały ten czas działał w podobny sposób, sprawnie reagując na sygnały od mieszkańców, to nawet nie zgadzając się z nim będę dumny z tego, że jest członkiem Rady Miasta Katowice. W końcu w organie takim potrzebna jest mnogość poglądów i koncepcji przy jednoczesnym zachowaniu klasy i skuteczności.

To chyba tyle. Mieliście jakiś kontakt ze swoimi radnymi? Widzicie jak się zachowują? Już po wyborach i nie muszą niczego udawać, więc ich postawy w tym momencie są najbardziej interesujące. Dajcie znać, co sądzicie na ten temat!

Zostawiam Was z utworem, który nie ma nic wspólnego z tym wpisem, ani wcale nie oddaje mojego nastroju, ale za to jest przepiękny:


Dobrego wieczoru i tygodnia!

ENG:

Yesterday, returning home, I noticed that one of the election posters was still hanging next to my block of flats, although over 30 days had passed since the vote. This time, instead of just grumbling, I took a picture and wrote to the city councilor, Jaroslaw Makowski. The poster was his and it concerned his candidacy for the president of the city. So I asked him if he lost something.

The reaction made me very happy. The councilor replied very quickly, asked for the address, thanked for the information and promised that he would take off the poster. Then he mentioned that the election materials had already been cleaned, but the single forgotten copies had left.

Then a new day came, Sunday and at 15 I received information from Mr. Makowski that the poster had been taken down. I checked and it is true. And that is great.

Someone may say that it is no big deal. After all, the councilman only fulfilled his duty. The regulations require cleaning up after the election campaign. This year, exceptionally many people have paid attention to this aspect. That's all true, but it's worth remembering that sometimes the form counts in addition to the content.

What I appreciate in Mr. Makowski's behavior is above all the fact that he reacted instantly. He responded to my first message in just two minutes! Then he devoted a piece of his weekend to deal with the issue of a forgotten poster. He also informed me that there is no case anymore very soon after he dealt with it. He could wait with doing something about the poster until the Monday. He could answer me with some meaningless phrase. He could finally just ignore my message. He did not do any of these things, only efficiently and with class he reacted to the information from the citizen of the city of which he is a councilman.

For the next five years of his activity in the city council, I will probably not agree with at least some of his decisions. Just like that, differences of opinion are a normal matter. However, if Jarosław Makowski is going to act in a similar way all the time, responding effectively to the signals from the residents, even disagreeing with him, I will be proud of the fact that he is a member of the Katowice City Council. After all, a multitude of views and concepts, while maintaining class and efficiency is needed there.

I think that's it. Did you have any contact with your councilors? Have you seen how they behave now? It is already after the election, so they do not have to pretend anything. Their attitudes at this point are the most interesting. Let me know what you think about it!

I leave you with a song that has nothing to do with this entry, nor does it reflect my mood at all, but it is beautiful. You can find it above.

Have a nice evening and the whole week!

niedziela, 18 listopada 2018

Dziadzienie.

Getting old. [English version below.]

Tydzień temu, w pewnym sensie w ramach uczczenia 11 listopada (o czym pisałem w poprzednim tekście), ja i moja luba spotkaliśmy się z moimi znajomymi. Nie chodziło jednak o picie wódki. Ok, bądźmy uczciwi: przynajmniej nie od razu.

Wybraliśmy się do Ostrawy i odwiedziliśmy Świat Techniki, czyli coś w rodzaju Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Skala może trochę mniejsza, ale ten sam typ rozrywki. Zajrzeliśmy do stref poświęconych m. in. elektryczności, światłu czy ludzkiemu ciału. Wzięliśmy udział w eksperymentach ilustrujących prawa fizyki. Pobawiliśmy się goglami VR. Generalnie: polecam, tym bardziej, że ze śląskiej metropolii jedzie się tam ledwie ok. godziny, a bilety nie są drogie - w najgorszym przypadku 240 koron (ok. 40 zł) za bilet normalny i 180 koron (ok. 30 zł) za ulgowy, ale oczywiście są też promocje, bilety łączone i happy hours.

Po zwiedzaniu przyszła pora na obiad, zakupy i powrót do mieszkania znajomych. Tam już, choć dopiero po kawie, pojawiła się wódka, zwłaszcza, że dojechali jeszcze jedni znajomi. Rozmawialiśmy i piliśmy, ale nie wywierając na nikim presji i raczej bez pośpiechu. W końcu jedna para postanowiła się zebrać, więc pożegnaliśmy ich i skończyliśmy picie. Zamiast tego zjedliśmy pizzę, która dojechała niedługo po ich wyjściu, napiliśmy się herbatki i poszliśmy spać.


No dzień dobry!

Po co Wam o tym wszystkim piszę? Przecież nie chodzi po prostu o streszczenie mojej poprzedniej niedzieli. Rzecz w tym, że kolejnego dnia, gdy obudziliśmy się wyspani, z dobrym samopoczuciem i pełni energii, wspólnie uznaliśmy, że kiedyś tak to by nie wyglądało. Nie kończylibyśmy imprezy piciem herbatki i szybkim pójściem spać, a raczej siedzielibyśmy do znacznie późniejszych godzin. Trochę się postarzeliśmy.

Ale wiecie co jest najlepsze? Wcale nam to nie przeszkadza! Spędziliśmy ten dzień tak, jak nam odpowiadało. Chcieliśmy odwiedzić miejsce, w którym można przyswoić trochę wiedzy w przystępny sposób i tak zrobiliśmy. Chcieliśmy się obudzić kolejnego dnia w dobrej formie i tak się właśnie stało. Może więc faktycznie troszkę zdziadzieliśmy, ale po namyśle... Wcale nam to nie przeszkadza! Kolejne spotkania chcemy chyba planować w podobnej formie.

Z biegiem lat to, co lubimy i jak chcemy spędzać czas, zmienia się. I to jest ok. Po prostu. Zostawiam Was z piosenką, o której przypomniał mi ostatnio przypadkiem jeden z moich znajomych:



Dobrego popołudnia, wieczoru i tygodnia!

ENG:


A week ago, in a sense in honor of November 11 (about which I wrote in the previous text), my darling and I met with my friends. However, it was not about drinking vodka. Ok, let's be honest: at least not right away.

We went to Ostrava and visited the Science and Technology Centre, which is something like the Copernicus Science Center in Warsaw. The scale may be a little smaller, but it is the same type of entertainment. We looked into the zones devoted to among others electricity, light or human body. We took part in experiments illustrating the laws of physics. We played with VR goggles. Generally: I recommend it, especially since it is only about an hour of driving from the Silesian metropolis and tickets are not expensive - in the worst case, 240 crowns (about 40 PLN) for an adult ticket and 180 crowns (about 30 PLN) for the reduced one, but of course there are also promotions, combined tickets and happy hours.

After sightseeing, it was time for dinner, shopping and return to the apartment of the friends. There, after the coffee, vodka appeared, especially since one more couple arrived. We talked and drank, but without putting pressure on anyone and rather unhurriedly. Finally, one couple decided to leave, so we said goodbye to them and finished drinking. Instead, we ate a pizza that arrived shortly after they've left, we drank tea and went to sleep.

Why do I write about all this? It's not just a summary of my previous Sunday. The thing is, the next day, when we woke up rested, with good mood and full of energy, together we came to the conclusion that some time ago it would not look like this. We would not end the party with drinking tea and going to sleep quickly. We would talked and drunk much longer. We've aged a little.

But do you know what is the best part? It does not bother us at all! We spent the day just as we liked it. We wanted to visit a place where you can learn something in an accessible way and we did it. We wanted to wake up the next day in good shape and that's what happened. So maybe we actually got old a bit, but after some thought ... It does not bother us at all! We would like to plan further meetings in a similar form.

Over the years, what we like and how we want to spend time is changing. And that's ok. I leave you with a song that one of my friends recently reminded me of. You can find it above.

Have a good afternoon, evening and week!

sobota, 10 listopada 2018

Świętuj jak chcesz!

Celebrate as you like! [English version below.]

11 listopada 2018. Wielkie święto. 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. W związku z tym władza postanowiła uraczyć nas dodatkowym dniem wolnym, poniedziałkiem 12 listopada. Wczoraj moja mama uznała natomiast za stosowne oświecić nas myślą, że to kiepski pomysł. Ma rację, ale posłużyła się błędnym argumentem. Nie chodziło jej bowiem o to, że cała idea pojawiła się niedawno i że organizowano to w pośpiechu i prowizorycznie. Nie miała na myśli tego, że powstanie chaos związany z odwołanymi rozprawami sądowymi, wizytami lekarskimi, umówionymi spotkaniami itd. To znaczy, może przyszło jej to do głowy, ale wspomniała o czymś innym.

Moja mama stwierdziła, że pomysł z wolnym 12 listopada jest nietrafiony, bo w ten sposób powstał długi weekend i w związku z tym ludzie planują wyjazdy, nawet za granicę. Przecież takie wydarzenie powinni obchodzić w kraju! Przecież cały kraj winien zjednoczyć się w publicznym świętowaniu. Oczywiście nie powiedziała tego dosłownie, ale taki był wydźwięk jej wypowiedzi.

A ja mówię: bzdura. Każdy powinien świętować tak, jak ma ochotę. Z niepodległością wiąże się wolność. Oczywiście nie zawsze, bo w końcu dyktatury też są niepodległe, ale u nas co do zasady tak. Zresztą II Rzeczpospolita, która symbolicznie powstała te sto lat temu, była państwem demokratycznym. Nawet późniejsze pójście w stronę autokracji nie wpłynęło drastycznie na wolność jednostki. To jest to, co warto celebrować. Tak naprawdę bowiem co za różnica czy jest się pod butem obcego okupanta, czy krajowego dyktatora, jeśli nie można się cieszyć pełną swobodą jako człowiek?

A jednak lubię, gdy wszędzie wiszą flagi...

W związku z tym ja sporą część11 listopada 2018 spędzę prawdopodobnie w Czechach. Wybieramy się z przyjaciółmi zobaczyć pewne miejsce. Czy to przejaw braku patriotyzmu? Nie sądzę. Dla mnie to wspaniałe uczczenie niepodległego polskiego państwa i jednego z jego najbardziej zauważalnych i najczęściej wykorzystywanych przez obywateli osiągnięć: przynależności do strefy Schengen. Wystarczy wsiąść w samochód i po kilkudziesięciu minutach będziemy na miejscu. Nie musimy się przejmować żadnymi niepotrzebnymi formalnościami.

Do świętowania Dnia Niepodległości nie są potrzebne mi parady, marsze, orkiestry wojskowe, przeloty myśliwców czy przemowy oficjeli. Gdybym akurat się przy nich znalazł, chętnie obserwowałbym to wszystko. W tym roku mam jednak inny pomysł na święto. Jednocześnie nikomu nie bronię brać udziału w tych podniosłych uroczystościach, maszerować czy śpiewać z prezydentem hymnu w południe. Rozumiem, że ludzie potrzebują widocznych znaków, z którymi mogą połączyć swoje świętowanie. Niech tylko mnie nikt nie przymusza do brania w tym udziału. Na szczęście póki co nikt tego nie robi.

Wolność jest cudna! To ona jest największym skarbem naszej niepodległości. Świętujcie jak tylko chcecie!

Zostawiam Was z pieśnią w pewnym sensie patriotyczną:



Dobrego dnia, Święta, tygodnia, życia! Dobrego kraju!

ENG:

November 11, 2018. A great polish holiday. The 100th anniversary of Poland regaining its independence. As a result, the authorities decided to regale us with an additional day off, Monday, November 12th. Yesterday, my mother decided it is appropriate to enlighten us with the thought that it was a bad idea. She's right, but she used the wrong argument. She had not in mind that the whole idea appeared recently and that it was organized in a hurry and makeshift. She didn't say anything about expected chaos associated with cancelled court hearings, doctor's appointments, meetings, etc. I mean, maybe it occurred to her, but she did mention something else.

My mother said that the idea of ​​a November 12 as a day off is bad, because in this way a extended weekend was created and therefore people plan trips, even abroad. After all, such an event should be celebrated in the country! The whole country should unite in public celebration. Of course, she did not say it literally, but that was the meaning of her speech.

But I say: that's a bullshit. Everyone should celebrate as he/she likes. Independence is connected with freedom. Of course, not always, because in the end dictatorships are also independent, but in principle it works with our country. Besides, the Second Polish Republic, which symbolically originated these one hundred years ago, was a democratic state. Even the later move towards the autocracy did not drastically affect the freedom of the individual. This is what is worth celebrating. In fact, what difference does it make if you are under the thumb of a foreign occupant or a national dictator if you can not enjoy full freedom as a human being?

Therefore, I will probably spend a large part of November 11, 2018 in the Czechia. We're going to see some place with friends. Is this a manifestation of a lack of patriotism? I do not think so. For me it is a wonderful celebration of the Polish state independence and usage of one of its most frequently used by citizens and most noticeable achievements: belonging to the Schengen area. We'll just get in the car and after a few dozen minutes we'll be there. We do not have to worry about any unnecessary formalities.

I do not need parades, marches, military orchestras, fighter flights or officials' speeches to celebrate Independence Day. If accidentally I were there, I would be happy to watch all this. This year, however, I have another idea for this holiday. At the same time, I do not forbid anyone to participate in these solemn celebrations, march or sing the national anthem at noon with the president. I understand that people need visible signs to connect their celebration with them. However, let no one force me to take part in it. Fortunately, for now no one does it.

Freedom is wonderful! It is the greatest treasure of our independence. So celebrate as you like! I leave you with a song in a sense patriotic. You can find it above.

Have a good day, holiday, week, life! Have a good country!

niedziela, 4 listopada 2018

Radość tworzenia.

Joy of creation. [English version below.]

Kiedyś dużo pisałem. Opowiadania, wiersze, zarysy powieści. Jedną nawet napisałem w całości, a do tego powstało ok. 50 stron drugiej części. Oczywiście nigdy nie ujrzały światła dziennego. A potem poszedłem do pracy. Zacząłem studiować zaocznie. Zdarzało mi się jeszcze od czasu do czasu napisać coś we wspomnianych formach, ale jednak ograniczałem się raczej do bloga i magazynu Suplement. Na więcej nie było czasu ani siły. Czasem brakowało ich nawet na to. Pojawiały się jakieś pomysły, które czasem nawet zapisywałem, ale nic z tego nie wynikało. Takie życie...

Ponad dwa tygodnie temu zostałem magistrem finansów i rachunkowości. Bardzo związane z pisaniem, prawda? Nieważne. Istotne jest to, że dzięki temu mam znów trochę więcej czasu. Jeszcze nie doświadczyłem tego w pełni, ale już częściowo. W każdym razie od dwóch dni chodził za mną pewien pomysł na kawałek tekstu. To mogłoby być opowiadanie albo zalążek powieści w połączeniu z innym tekstem, który napisałem już jakiś czas temu. W końcu więc nakrzyczałem na samego siebie w myślach, żądając wzięcia się do roboty. W efekcie wczoraj bardzo późnym wieczorem (a może było to już dzisiaj, po północy?) najpierw przeczytałem ten dawniejszy tekst, a potem zabrałem się za pisanie. Temat? Nocne życie, ludzie, ale przede wszystkim pieniądze, biznes i przekręty.

W ostatnich latach zdążyłem choć trochę zobaczyć jak funkcjonują różne firmy i co może nie zadziałać. Zacząłem więc pisać. Nawet nie wiem, kiedy zrobiła się godzina 01:47, a ja czytałem napisane przeze mnie w półtorej godziny niepełne trzy strony tekstu. Może nie są doskonałe. Może to nie jest zawrotne tempo (choć zazwyczaj miałem znacznie gorsze). Może nic z tego nie będzie i nie tylko żadna książka nie powstanie, ale nawet ów tekst nie pojawi się w sieci. Nieważne. Ważne, że mam nieziemską satysfakcję, możliwe, że większą niż po napisaniu pracy magisterskiej.

Wycinek nowej rzeczy.

Pytam Was: kiedy ostatnio coś stworzyliście? Część z Was pracuje w zawodach kreatywnych: dziennikarze, projektanci, marketingowcy, muzycy czy artyści rękodzieła - znam Was i uważam za wspaniałe to, że pracujecie w takich branżach. Każdy dzień może być, choć nie zawsze jest, wielkim procesem tworzenia. W mojej pracy tego nie ma. Nie narzekam na nią, bo gdyby wad było więcej niż zalet, to po prostu bym ją zmienił. Nie ma w niej jednak wiele miejsca na bycie kreatywnym w sposób artystyczny. Wymyśla się raczej po prostu jak zrobić coś w Excelu lub na jakich danych się oprzeć. Też się trzeba nagłowić, ale nie powstaje z tego sztuka. 

Śmiem twierdzić, że w sytuacji podobnej do mojej znajduje się większość ludzi. Oczywiście, nie wszyscy z nich chcą tworzyć i przecież nie muszą. Mogą po prostu odbierać kulturę i sztukę. Być widzem, czytelnikiem, słuchaczem. Na pewno jednak jest w tej grupie też wiele osób, które kiedyś pisały, malowały, nagrywały czy robiły cokolwiek innego, a teraz praca im na to nie pozwala. 

Trzeba więc szukać sobie miejsc poza nią. Innych przestrzeni pozwalających na ekspresję. Dlaczego? Jak wspomniałem wcześniej: tworzenie to przede wszystkim ogromna satysfakcja. To zamykanie kawałka swojej duszy w czymś namacalnym i wcale nie chodzi o horkruksy. To sposób na uwolnienie myśli, emocji, uczuć. 

Przypomnijcie sobie, co sprawiało Wam frajdę w liceum, na studiach lub nawet wcześniej. Może pisaliście lub nagrywaliście. Może komponowaliście. Niewykluczone, że wyżywaliście się farbami na płótnie lub ołówkami czy kredkami na papierze. Spróbujcie do tego wrócić i po prostu zobaczcie, co z tego wyniknie. W dzisiejszych czasach dostęp do jakichkolwiek materiałów nie jest trudny. Można też się przesiąść na oprogramowanie komputerowe. Internet załatawia sprawę podzielenia się twórczością z innymi. Jeśli będziecie się bali ich reakcji, możecie przecież publikować anonimowo. Perspektywy są wspaniałe!

Nie mówię, że macie rzucać w cholerę Wasze dotychczasowe życie. Zupełnie nie o to chodzi. Po prostu raz na jakiś czas zamiast włączać kolejny odcinek serialu na Netfliksie włączcie swoją kreatywność. To strasznie przykre, gdy znajomi, którzy kiedyś lubili komponować czy improwizować albo tworzyć własne gry, zostawiają to wszystko za sobą. Gitara czy kości idą w kąt. Postarajmy się, żeby tak nie było.

Utwór na dziś? Coś absurdalnie cudnego:

To tyle tym razem. Twórczego popołudnia i tygodnia!

ENG:

I used to write a lot. Stories, poems, and outlines of novels. I even wrote one in full, and later about 50 pages of the second part were created. Of course, no one ever read those. And then I went to work. I started to study in absentia. I occasionally wrote something like those things from time to time, but I was rather limited to the blog and the Suplement magazine. There was no time or strength for more. Sometimes there were even not enough of them for these two activities. There were ideas that I sometimes even wrote down, but nothing ever came of it. Such a life...

Over two weeks ago I became a Master of Finance and Accounting. It is very related to writing, right? Well, whatever. The important thing is that thanks to this I have a little more time now. I have not experienced it fully yet, but partly. In any case, two days ago an idea for a piece of text appeared in my mind. It could be a story or a beginning of a novel in combination with another text that I wrote some time ago. In the end, I shouted at myself in my thoughts, demanding that I get to work. As a result, yesterday very late in the evening (or maybe it was today, after midnight?) first I read this earlier text, and then I started writing. Subject? Night life, people, but above all money, business and scams.

In recent years, I managed to see at least  a little how different companies function and what may not work there. So I started writing. I do not even know when there was 01:47 a.m. and I read an incomplete three pages of text written by me in an hour and a half. Maybe they are not perfect. Maybe it is not a staggering pace (although I usually had much worse). Maybe nothing will rise out of it and not only no book will be created, but even this text will not appear on the web. It does not matter. It is important that I have enormous satisfaction, maybe greater than after writing my master's thesis.

I'm asking you: when was the last time you created something? Some of you work in creative professions: journalists, designers, marketers, musicians and handicrafts - I know you and I think it's great that you work in such industries. Every day can be, though not always is, a great process of creation. Nothing like that happens in my job. I do not complain about it, because if there were more cons than pros, I would just change the job. However, there is not much room to be creative in an artistic way. Instead, you simply think how to do something in Excel or what data should be basis of analysis. Creativity is needed, but no art arises from it.

I dare say that most people are in the situation similar to mine. Of course, not all of them want to create and they do not have to. They can simply receive culture and art. Be a viewer, reader, listener. However, without a doubt there are also many people in this group who once wrote, painted, recorded or did anything else and now their work does not allow it.

So you have to look for places outside of it. The other spaces that allow expression. Why? As I mentioned earlier: creating is above all a great satisfaction. It is like closing a piece of your soul in something tangible and it's not about horcruxes at all. It's a way to free your thoughts, emotions and feelings.

Remind yourself what was giving you fun in high school, college or even earlier. Maybe you used to write or record. Maybe you used to compose. It is possible that you used to create with the paints on canvas or with crayons and pencils on paper. Try to get back to it and just see what will come out of it. Nowadays, access to any materials is not difficult. You can also use computer programs. The Internet settles the matter of sharing the work with others. If you are afraid of their reaction, you can publish anonymously. The prospects are great!

I'm not saying you should throw your life to the bin. That's not what it's about. Just once in a while instead of turning on the next episode of the series on Netflix, turn on your creativity. It's really sad when friends who once liked to compose or improvise or create their own games leave it all behind. The guitar or dices are going to the corner. Let's try not to let it happen.

A song for today? Something absurdly wonderful in Polish. You can find it above. That's all for now. Have an creative afternoon and the week!