niedziela, 27 października 2019

Dobrze się sprzedaj.

Sell yourself well. [English version below.]

W minionym tygodniu pojawiłem się na katowickich Absolvent Talent Days (targach pracy) jako przedstawiciel mojego pracodawcy. Świetna sprawa! Rozmawiałem z ludźmi już pracującymi, ale też ze studentami oraz uczniami kończącymi szkoły średnie. Przedstawiałem im oferty pracy, praktyk czy szkoleń. Pytałem, co ich interesuje, jakie mają plany zawodowe. Wyjaśniałem, co można zyskać pracując u nas, że szybkość zdobywania wiedzy, umiejętności, a nawet znajomości jest oszałamiająca. Poza tym zachęcałem do wypełnienia ankiet i wylosowania nagrody niczym w maszynie losującej Lotto. Można było zdobyć świetne koszulki czy notesy.

Poza tym poznałem kilka osób z innych działów firmy, w której pracuję i okazali się być super, a takie znajomości zawsze mogą się przydać. Ogólnie spędziłem dzień bardzo miło, jedynie w pewnym momencie zaczęły boleć mnie nogi. To było jednak nieważna, bo tak dobrze się bawiłem. Najciekawszym było dla mnie to, gdy przez naprawdę długą chwilę rozmawiałem z dwoma studentami katowickiego Uniwersytetu Ekonomicznego, którzy na studia na Śląsk przylecieli z Ghany (a przynajmniej jeden z nich). Na pewno dobrze zapamiętam chwilę, gdy na jakieś moje pytanie z ust jednego z nich padło głośne "YEAH, GOOD VIBES, MAN!". 

Większością ludzi, którzy pojawili się na tych targach pracy, byłem zachwycony. Wiedzieli, czego chcą lub przynajmniej, że chcą czegoś. Zadawali konkretne pytania, potrafili składnie powiedzieć coś o sobie. No nic, tylko takich zatrudniać!

Takie coś mi dali.

Oczywiście nie z każdym tak było. Zwróciłem uwagę zwłaszcza na dwie postawy, które oprócz tego, że były irytujące, to mogą kiedyś zaszkodzić tym ludziom.

Pierwsza to kompletna nieumiejętność zaprezentowania samego siebie z dobrej strony. Niektóre osoby, które do nas podchodziły, wyglądały na kompletnie przerażone lub niewiedzące, po co tam są. Pojawił się przy naszym stoisku chłopak, który miał chyba nawet spore umiejętności. Chodziło co prawda o IT, więc obszar bardzo luźno związany z firmą, w której pracuję, ale jednak z pewnym stopniem powiązania i ofertami pracy. Poza tym specjaliści w tej dziedzinie są teraz przecież bardzo potrzebni, a zapotrzebowanie jeszcze wzrasta. Mimo to uważam, że chłopak ten może mieć pewien problem ze znalezieniem sensownej pracy. Dlaczego? Bo zupełnie nie potrafił się zaprezentować, "sprzedać" rekruterom. 

Zanim stwierdzicie, że wcale nie musiał: nie chodzi o to, żeby dokonywał jakiegoś genialnego pokazu autoprezentacji, czarował słowem, uśmiechał się zniewalająco, przechwalał dokonaniami itd. Nie. Mam na myśli tylko to, że powinien dawać choć cień szansy na to, że da się z nim jakkolwiek dogadać. Tymczasem chłopak ten mówił mamrocząc pod nosem i spuszczając wzrok. Nie dało się go zrozumieć. Powtarzał te same pytania kilkukrotnie. Rozmowa z nim była po prostu trudna i męcząca i wątpię, żeby ktokolwiek po czymś takim miał ochotę go zatrudnić.

Druga postawa trudna do zaakceptowania była zgoła inna. To przebojowość, ale ukierunkowana na bardzo krótkoterminowe korzyści. Jak wspomniałem, mieliśmy maszynę, do której wkładało się rękę i łapało jedną z fruwających w środku piłek, w ten sposób losując nagrodę. Przez jakiś czas nagminne były sytuacje, w których ludzie podchodzili do nas i od razu pytali, co muszą zrobić, żeby wylosować nagrodę albo po prostu sami sięgali do maszyny. Stoisko, firma, praca, możliwości - to wszystko nieszczególnie ich interesowało. Liczyła się tylko nagroda. Niejednokrotnie byli to ludzie, którzy umieli porozmawiać sensownie, dobrze się zaprezentować, zażartować, ale widać było, że jedyne, na czym im w tym momencie zależy, to wart te kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych przedmiot. To oczywiście nie przekreśla ich szans na karierę, gdy zmienią nieco swoje priorytety, ale może się na przykład zdarzyć tak, że ktoś zapamięta ich twarze jako osób walczących zacięcie tylko o tę koszulkę czy notes, a potem będzie prowadził rozmowę kwalifikacyjną z taką osobą, przypomni sobie to i na poziomie podświadomości jego nastawienie zmieni się na negatywne.

Akurat para, którą zapamiętałem najlepiej, była sprytniejsza. Najpierw porozmawiali z nami o pracy, możliwościach, firmie i tego typu kwestiach i zrobili całkiem niezłe wrażenie. Dopiero potem przeszli do kontrataku i zapytali o losowanie nagród. Mieli do tego pełne prawo, wypełnili ankiety i wzięli udział w zabawie. Problem pojawił się, gdy dziewczyna nie wylosowała koszulki jak chciała, ale karteczki samoprzylepne. Od razu podjęła próbę negocjacji. Chciała losować jeszcze raz. Prosiła, marudziła, namawiała. Wszystko na nic. Jedyne, co uzyskała, to żartobliwą sugestię, żeby przyszła później w przebraniu.

Wróciła, a jakże. Wcale nie w przebraniu, za to pod koniec wydarzenia. Znów jęła przekonywać, żeby dać jej kolejną szansę albo nawet po prostu, żeby sprezentować jej koszulkę. Walczyła i walczyła. Nie jestem już pewien jak zakończyła się ta sytuacja. Wydaje mi się, że w końcu ktoś skapitulował i dla świętego spokoju pozwolił jej na jeszcze jedno losowanie, w którym koszulka została wygrana. I wszystko okej. Tylko jakiś taki niesmak pozostał.

Dwie główne myśli naszły mnie po tych targach pracy. Pierwsza to taka, że sytuacja jest niezła. Spotkałem sporo ludzi z ambicjami, garnących się do pracy, chcących coś robić już od pierwszego roku studiów. Druga natomiast to taka, że ważne jest i to, co się mówi i to jak to się mówi. Forma i treść nie mogą istnieć bez siebie nawzajem. Jeśli chce się coś zdziałać ze swoją karierą, to trzeba mieć ambicje, ale też umieć to pokazać.

To wszystko na dziś. Zostawiam Was z genialnym utworem, który odkryłem naprawdę niedawno:


Dobrego popołudnia, tygodnia i życia!

ENG:

Last week, I took part in the Katowice Absolvent Talent Days as a representative of my employer. Great event! I was talking to people already working, but also to students and high school graduates. I was presenting them with job, internship or training offers. I was asking them what they were interested in, what career plans they had. I was explaining what can be gained from working with us and that the speed of acquiring knowledge, skills and even acquaintance is staggering. In addition, I was encouraging them to complete the surveys and draw the prize like in a Lotto lottery machine. There were great t-shirts or notebooks to win.

In addition, I met a few people from other departments of the company where I work and they turned out to be great, and such acquaintances can always be useful. Overall, I had a very nice day, only at some point my legs started to hurt. It wasn't important though, because I had so much fun. The most interesting for me was when I talked for a long time with two students of the University of Economics in Katowice who came to Silesia to study from far Ghana (or at least one of them). I will definitely remember the moment when I asked them something and one of them answered aloud "YEAH, GOOD VIBES, MAN!"

I was delighted with most people who came to this job fair. They knew what they wanted or at least that they wanted something. They asked precise questions, they were able to accurately say something about themselves. Well, nothing but employ them!

Of course, this wasn't the case with everyone. I noticed in particular two attitudes that, in addition to being annoying, may one day harm these people.

The first is the complete inability to present yourself from the good side. Some of the people who approached us looked completely scared or not knowing why they were there. Some guy appeared at our stand and he probably had quite a lot of skills. It was about IT, so the area very loosely related to the company in which I work, but still with a certain degree of connection and job offers. In addition, specialists in this field are now very much needed, and demand is still increasing. Still, I think this man may have some trouble finding a sensible job. Why? Because he could not present himself well, "sell himself" to recruiters.

Before you say that he did not have to do it: it's not that I would require some brilliant self-presentation show, charming with words, smiling irresistibly, bragging achievements, etc. No. I only mean that he should give at least a piece of the chance that others could get along with him. Meanwhile, the guy spoke mumbling and looking down. He couldn't be understood. He repeated the same questions several times. Talking to him was just difficult and tiring and I doubt anyone would want to hire him after something like that.

The second attitude difficult to accept was quite different. It was a pugnacity, but focused on very short-term benefits. As I mentioned, we had a machine where you put your hand in and catch one of the balls flying in the middle, thus drawing a prize. For some time, situations where people were coming to us and immediately asking what they had to do to draw the prize or simply were reaching to the machine themselves were common. Stand, company, work, opportunities - they were not particularly interested in any of those things. Only the prize mattered. Often they were people who could talk sensibly, present themselves well, make fun, but it was clear that the only thing they cared about at the moment was a prize worth a dozen or several dozen zlotys. This, of course, does not diminish their career prospects when they will change their priorities a bit, but it can happen, for example, that someone remembers these faces as people strongly fighting only for this T-shirt or notebook, and then he or she while conducting a job interview with such a person, will remind him/herself this and at the subconscious level his/her attitude will change to negative.

The couple I remembered best were smarter. First they talked to us about work, opportunities, company and such issues and made quite a good impression. Only then they started the counterattack and asked about the prize draw. They had the full right to do this, filled out surveys and took part in the fun. The problem arose when the girl did not draw the shirt as she wanted, but sticky notes. She immediately attempted to negotiate. She wanted to draw again. She asked, whined, persuaded. All for nothing. All she got was a playful suggestion that she should came later in disguise.

Well, she came back. Not at all disguised, but at the end of the event. She was trying again to convince us to give her another chance or even just to give her a T-shirt. She fought and fought. I am not sure how this situation ended. It seems to me that finally someone capitulated and for the sake of peace gave her another draw, in which the t-shirt was selected. So everything was fine. Only some distaste remained.

Two main thoughts came to me after this job fair. The first is that the situation is good. I met a lot of people with ambitions, eager to work, wanting to do something from the first year of study. The second is that what is said and how it is said is important. Form and content cannot exist without each other. If you want to do something with your career, you need to have ambitions, but also be able to show it.

That is all for today. I leave you with a brilliant song that I have discovered really recently. You can find it above.

Have a good afternoon, week and life!

niedziela, 20 października 2019

Zero presji.

No pressure. [English version below.]

Czytam czasem różne historie w internecie (nie, nie Anonimowe). Ludzie piszą, co im się przytrafiło. Część jest pewnie zmyślona, ale część prawdziwa. Niektóre są szokujące, inne oburzające, a jeszcze inne po prostu smutne.

Czytałem na przykład o dziewczynie, która chciała iść do zawodówki lub technikum na konkretne kierunki, ale nie, bo jej mama zdecydowała inaczej. Za wszelką cenę musiała wybrać liceum - nie byle jakie, bo w dużo większym mieście, za to jak najbliżej dworca. To były jedyne kryteria. Nie miały znaczenia różnice programowe (inny język obcy niż dotychczas), brak jakichkolwiek znajomych czy inne kwestie. Nie. Mama zdecydowała i tak musiało być.

Czytałem też inne historie. O rodzicach, wybierających dziecku kierunki studiów mimo absolutnego braku talentu do tych dziedzin. O rodzicach wymuszających na swoich potomkach pójście w swoje ślady, zaangażowanie się w rodzinny biznes lub przejęcie go albo chcących, by dzieci zrealizowały ich niespełnione ambicje.

Coś tam się udało.

Za każdym razem myślałem sobie tylko jedno: "straszne". O kilka rzeczy mogę mieć pretensje do moich rodziców (niewiele), ale na pewno nie o to, że cokolwiek narzucali mi w kwestii moich wyborów życiowych. Przy wyborze gimnazjum może bardziej się angażowali, ale byliśmy w miarę zgodni, a przy wyborze liceum służyli jedynie jako ciało doradcze. Przed wybraniem studiów kilka razy diametralnie zmieniałem zdanie, a oni się nie wtrącali. Sugerowali, że mogę wyjechać do innego miasta, ale sam zdecydowałem, że nie. O decyzjach związanych z podjęciem pracy dowiedzieli się, gdy już je podjąłem, ale mogłem się jeszcze wycofać, więc mieli szansę na wyrażenie swojej opinii. Podobnie było ze zmianą uczelni po licencjacie.

Generalnie, obserwowali, słuchali i w razie potrzeby wypowiadali się, zwracając uwagę na pewne aspekty, ale decyzja zawsze była moja. Tak to powinno wyglądać. Ja wiem, że dla wielu z Was jest to pewnie oczywiste, ale istnieje ryzyko, że nie dla wszystkich.

Dajcie dzieciom podejmować decyzje. Jasne, doradzajcie, wyrażajcie swoje zdanie, ale niech ostateczny wybór należy do nich. Jeśli się pomylą - trudno. Prawdopodobnie to i tak nie będą decyzje, które zaważą na całej ich przyszłości, bo, proszę Was, wybór szkoły może mieć oczywiście wpływ na późniejsze studia czy pracę, ale wcale nie musi. To kwestia osobistej determinacji. Dajcie im decydować, żeby jak najszybciej nauczyły się, że każda decyzja ma swoje konsekwencje. Skoro one mają je ponosić, to niech one decydują.

Swoją drogą jestem pewien, że zdecydowana większość czytelników tego wpisu nie ma dzieci, a ci, którzy je mają, mają dzieci dorosłe, które i tak decydują o sobie lub zbyt małe, by to robić. Niemniej jednak kiedyś może nas dotknąć to zagadnienie. Poza tym, cały ten wpis można też przełożyć na inne bliskie nam osoby. To nie muszą być dzieci, ale rodzice, przyjaciele, współmałżonkowie, rodzeństwo. Wiele osób, o które się troszczymy. Musimy jednak uważać, by troska nie przerodziła się w przejęcie kontroli. Tylko tyle i aż tyle.

Utwór na dziś, dlatego, że mam ochotę go posłuchać. Posłuchajcie i wy:


To wszystko. Życzę Wam wszystkim dobrego dnia i życia.

ENG:

I sometimes read various stories on the internet (no, not the page Anonymous Confessions). People write what happened to them. Some stories are probably made up, but some are real. Some are shocking, others outrageous, and others just sad.

I read, for example, about a girl who wanted to go to a vocational school or technical college to learn specific profession, but not, because her mother decided otherwise. At all costs she had to choose a high school - not just any, but in a much larger city, however as close as possible to the railway station. These were the only criteria. The differences in the program (other foreign language than before), lack of any friends or other issues did not matter. No. Mum decided it must have been so.

I also read other stories. About parents choosing fields of study for their children despite their absolute lack of talent in these fields. About parents forcing their descendants to follow them in career, engage in or take over the family business or to realize unfulfilled ambitions of parents.

Every time I thought only one thing: "horrible". I can blame my parents for a few things (not much), but they definitely were not imposing anything on my life choices. They were more involved when choosing the gymnasium, but we were quite unanimous, and when choosing the high school they served only as an advisory body. Before choosing my studies, I totally changed my mind a few times and they did not interfere. They suggested that I could go to another city, but I decided not to. They learned about my decisions related to taking up the job when I took them, but I could still withdraw, so they had a chance to express their opinion. It was similar with the change of university after the bachelor.

In general, they watched, listened and, if necessary, spoke, bringing attention to certain aspects, but the decision was always mine. This is how it should look like. I know that for many of you this is probably obvious, but there is a risk that not for everyone.

Let children make decisions. Sure, advise, express your opinion, but let the final choice be theirs. If they make a mistake - well, that is a pity. Probably the decisions will not affect their entire future, because, come on, the choice of school can have an impact on later studies or work, but it does not have to. It's a matter of personal determination. Let them decide, so they learn as soon as possible that each decision has its consequences. If they are to bear them, let them decide.

Anyway, I am sure that the vast majority of readers of this post do not have children, and those who have them have adult children who already decide about themselves or too small ones to do so. Nevertheless, one day we may be affected by this issue. In addition, this entire post can also be  related to other people close to us. They do not have to be children, but parents, friends, spouses, siblings. Many people we care about. However, we must ensure that the care does not turn into a taking control. That is all.

The song for today is chosen, because I feel like listening to it. You can do it too, if you find it above.

That's all. I wish you all a good day and life.

niedziela, 13 października 2019

Pustka i szczęście.

Emptiness and happiness. [English version below.]

Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Po co tu jesteśmy? Jaki jest sens naszej egzystencji? Ktoś mógłby spróbować tłumaczyć go obowiązkiem pomocy innym, słabszym, biedniejszym itd., ale nie przyjmuję tego wyjaśnienia. To dlatego, że pytam o cel istnienia całej ludzkości, a nie konkretnego człowieka. Z tego samego powodu nie przekonają mnie cele w stylu "tworzenia sztuki" czy "zostawiania czegoś po sobie dla potomnych". Po co robić coś dla nich, skoro nie widzę też sensu ich egzystencji?

To może ludzkość istnieje po to, by czynić świat lepszym miejscem? Po pierwsze, gdyby tak było, to chyba kiepsko jej idzie. Po drugie, okej, mogłoby tak być, ale dla kogo miałoby by powstawać to lepsze miejsce? Dla potomnych? Jak wyżej, to bez sensu. Dla innych istot żywych, zwierząt? Mogłoby tak być, ale w takim razie po co istnieją one? Może po to, by służyć człowiekowi? To tylko domknęłoby krąg bezsensu. Jeśli nie, to po co jest życie w ogóle?

Można by uwzględnić w tych rozważaniach Boga. Przyjmijmy, że to on stworzył całe życie, nawet nie bezpośrednio, ale poprzez wielki wybuch i ewolucję. Po co? Żeby mieć kim się bawić? Żeby mieć kim rządzić? Może, żeby mieć kim się opiekować? No, może. Oczywiście, jeśli tak było, to i tak nie zrozumiemy jego motywacji jako istoty nadrzędnej, wszechmocnej.

Alternatywa jest jednak taka, że za powstanie całego życia we wszechświecie odpowiada czysty przypadek, sekwencja ułożonych w konkretny sposób zjawisk chemicznych i biologicznych. Ewolucja. To by tym bardziej oznaczało, że egzystencja ludzkości nie ma żadnego sensu.

Do tego dochodzą inne pytania: czy jesteśmy sami we wszechświecie? Czy funkcjonują w nim także inne samoświadome istoty? Jeśli tak, to czy są podobne do nas, czy funkcjonują zupełnie inaczej? Może oparte są na innych pierwiastkach, mają inny kształt, stan skupienia, posługują się inną matematyką? Może. 

Idźmy dalej. Niewykluczone, że gdzieś istnieją istoty rozumne, które funkcjonują w innej liczbie wymiarów niż my. Dla nich cofnąć się w czasie to jak dla nas zrobić krok w tył. Poza tym, czy wszechświat rzeczywiście jest nieskończony? A może jest tylko atomem w świecie istot niebotycznie większych od nas? I co z alternatywnymi rzeczywistościami? Czy jesteśmy tylko jedną z nieskończonych wersji samych siebie?

Dużo pytań i wątpliwości. Co najciekawsze, najprawdopodobniej żadne z nich nie zostaną rozwiane za mojego życia. Możliwe, że ludzkość nigdy nie będzie w stanie wyjaśnić tych kwestii. Ale wiecie co...


To wszystko nieważne. Z jednego prostego powodu: i tak jestem szczęśliwy. Mam cudowną żonę, świetnych przyjaciół, wspaniałych rodziców, dobrą pracę. I tak dalej. To, że nie wiem po co to wszystko, po co cały ten świat, gatunek, planeta itd., to nie przeszkadza mi to cieszyć się życiem.

Jeśli więc czasem nachodzą Was takie egzystencjalne refleksje, to w porządku. Jeśli jednak niemożność odpowiedzenia sobie na tego typu pytania wielkiego kalibru zaczęłyby Was przygnębiać, zastanówcie się, czy naprawdę musicie to wszystko wiedzieć. Może wystarczy skupić się na tu i teraz, cieszyć się życiem i być fair wobec innych. Może.

Utwór na dziś to coś naprawdę pięknego:


To tyle. Dobrego dnia, tygodnia, życia i wieczności!


ENG:

Who we are? Where are we heading? Why are we here? What is the meaning of our existence? Someone might try to explain it with the duty to help others, the weaker, the poorer etc., but I do not accept this explanation. This is because I am asking about the purpose of all humanity, not a specific human being. For the same reason, I am not convinced by objectives like "creating art" or "leaving something for posterity". Why do something for them, since I also don't see the sense of their existence?

So maybe humanity exists to make the world a better place? First of all, if that was the case, then it is not doing well. Secondly, okay, it could be so, but for whom would this better place be created? For posterity? As above, it makes no sense. For other living beings, animals? It could be, but then what for do they exist? Maybe to serve man? It would only close the circle of meaninglessness. If not, what is life for?

You could include God in these considerations. Let's assume that he created whole life, not even directly, but through a big bang and evolution. For what? To have someone to play with? To have someone to rule? Maybe to have someone to look after? Well, maybe. Of course, if that was the case, then we would not understand his motivation as a superior, omnipotent being.

However, the alternative is that arising of all life in the universe is a result of an accident, a specific sequence of chemical and biological phenomena. Evolution. This would mean that the existence of humanity makes no sense.

Add to this other questions: are we alone in the universe? Do other self-conscious beings exist in it? If so, are they similar to us or do they function differently? Maybe they are based on other elements, have a different shape, physical state, use different mathematics? Maybe.

Let's move on. It is possible that there are intelligent beings somewhere that function in a different number of dimensions than we do. For them, going back in time is like taking a step back for us. Besides, is the universe really infinite? Or is it just an atom in the world of beings that are much, much greater than us? And what about alternative universes? Are we just one of the infinite versions of ourselves?

A lot of questions and doubts. Most interestingly, most likely none of them will be resolved during my lifetime. It is possible that humanity will never be able to explain these issues. But you know what...

It doesn't matter. For one simple reason: I'm happy anyway. I have a wonderful wife, awesome friends, great parents, a good job. And so on. Despite the fact that I do not know why what for is this all, the whole world, species, planet etc., I still enjoy life.

So if you have such existential reflections sometimes, that's fine. However, if the inability to answer such large-caliber questions would start to depress you, think about whether you really need to know all this. Maybe it's enough to focus on here and now, enjoy life and be fair to others. Maybe.

The song for today is something really beautiful. You can find it above.

That's all. Have a good day, week, life and eternity!

niedziela, 6 października 2019

Skreśl swoją przyszłość!

Cross out your future. [English version below.]

Wkrótce wybory. Już za tydzień będziemy wybierać naszych reprezentantów w dwóch izbach parlamentu, w ten sposób decydując o przyszłości naszego kraju. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że wybory te są ważniejsze niż zazwyczaj.

Abstrahując od tego, czy tak jest, udział w wyborach jest bardzo ważny. Prawo głosu to nie tylko prawo obywatela, ale też jego obowiązek brania odpowiedzialności za losy kraju (nawet jeśli nie regulowany środkami przymusu). Po prostu należy iść na wybory. Żadne teksty w stylu "jeden głos nic nie zmieni" nie usprawiedliwią zignorowania swojej powinności.

Nie będę zresztą Was przekonywał o konieczności głosowania. Robiłem to już wielokrotnie. Ostatnio przy okazji wyborów europejskich we wpisie Bądź bohaterem! Teraz bardziej zależy mi na tym, żeby Wasz głos był przemyślany.

O tych portalach piszę poniżej.

Nie chodzi o to, żeby zagłosować na byle kogo. Nie wierzę też w teksty o tym, że ktoś zupełnie nie ma na kogo głosować. Obecnie kandydaci prezentują naprawdę szerokie spektrum poglądów. Nawet jeśli w jakiejś kwestii nie ma nikogo, kto by podzielał wasze zdanie, to na pewno istnieją inne obszary, w których znajdziecie kandydatów myślących podobnie. Przecież osoba, na którą oddacie głos, nie musi być z Wami zgodna we wszystkim.

Co ważne, w dzisiejszych czasach znalezienie odpowiedniego kandydata to naprawdę łatwa rzecz. Kiedyś może wymagało to dużej ilości czasu, przeglądania materiałów prasowych, chodzenia na spotkania przedwyborcze itd. Dziś wystarczy internet. Dzięki niemu można oczywiście w prosty sposób pozyskać informacje o kandydatach, ich zachowaniach czy wypowiedziach. To jednak nie wszystko.

Istnieją strony dedykowane wyborom, pomagające przyjrzeć się komitetom i kandydatom. Ta chyba bardziej znana to Latarnik Wyborczy. Tam można wypełnić quiz składający się z dwudziestu pytań i porównać swoje odpowiedzi z poszczególnymi komitetami wyborczymi. Widać, z którym komitetem posiada się największą procentową zgodność, a także jak komitety udzielały odpowiedzi na poszczególne pytania i czy dodatkowo jakoś je skomentowały. Warto zajrzeć na tę stronę internetową, odpowiedzieć na pytania i sprawdzić, do którego komitetu nam najbliżej. Niektóre odpowiedzi mogą okazać się naprawdę zaskakujące i jakby stojące w kontrze do tego, co można było obserwować przez ostatnie lata. Tu świetnym przykładem jest pytanie o zaangażowanie Uni Europejskiej w wewnętrzne sprawy Polski i odpowiedź komitetu PiS.

Latarnik może być naprawdę użytecznym narzędziem przy podejmowaniu decyzji o swoim głosie, ale w wyborach wybiera się konkretne osoby, a nie komitety. Przecież program komitetu to tylko pewien wzór, a poglądy poszczególnych kandydatów z tej samej listy w pewnych kwestiach mogą się różnić między sobą. Nie w każdym głosowaniu obowiązuje dyscyplina partyjna, a poza tym w skrajnym przypadku konkretny człowiek może ją przecież złamać. Trzeba wybrać więc osobę, która ma poglądy jak najbardziej podobne do naszych, a poza tym swoimi dotychczasowymi działaniami legitymizuje to, co mówi. Warto też, żeby mogła się pochwalić doświadczeniem przydatnym w pracy parlamentarzysty. 

O konieczności zwrócenia uwagi na to, na kogo konkretnie się głosuje niech przekona Was wreszcie przypadek radnego Kałuży z sejmiku województwa śląskiego. Dla zapominalskich przypominam: startował do sejmiku jako jedynka w swoim okręgu na liście Koalicji Obywatelskiej, dostał się, zdobywając ponad 25 tys. głosów, po czym zaraz po wyborach zawarł porozumienie z PiS, tym samym przyznając tej partii większość (23 mandat w 45-osobowym sejmiku) i zostając wicemarszałkiem. Warto więc zwrócić uwagę, czy wybrany przez nas kandydat nie pokazuje potencjału na dokonanie takiej wolty.

Ważna jest więc nie tylko lista, ale i osoba. W tym niestety Latarnik nie pomoże. I wtedy wkracza portal Mam Prawo Wiedzieć (cały na biało). To strona działająca na podobnej zasadzie jak Latarnik Wyborczy, ale precyzyjniej. Pytań  jest więcej i są bardziej szczegółowe, a odpowiadają na nie konkretni kandydaci, nie komitety. Można więc wypełnić kwestionariusz i przejść do listy kandydatów, których odpowiedzi są zbieżne z naszymi, a następnie przefiltrować ją i wybrać tych z interesującego nas okręgu. W ten sposób wyłaniają się kandydaci odpowiedni dla nas. Na portalu możemy zresztą poczytać o nich więcej. Umieszczono tam informacje o ich doświadczeniu zawodowym i politycznym, wykształceniu, złożonych obietnicach i innych kwestiach. Naprawdę warto tam zajrzeć.

I to tyle. Wpis okazał się dłuższy niż planowałem, więc w skrócie: 13 października 2019 idźcie na wybory, a wcześniej zajrzyjcie na Mam Prawo Wiedzieć i może na Latarnika. Wybierzcie odpowiedniego dla siebie kandydata i oddajcie ważny głos. Po prostu.

A utwór na dziś to klasyk:



Życzę Wam wszystkiego dobrego na nowy tydzień.

ENG:

Elections soon. In a week we will be choosing our representatives in two houses of parliament, thus deciding about the future of our country. There are even those who claim that these elections are more important than usual.

Apart from whether this is the case, participation in elections is very important. The right to vote is not only the citizen's right, but also his/her obligation to take responsibility for the fate of the country (even if not regulated by coercive measures). Just go to the elections. No sentence like "one voice will not change anything" justify ignoring your duty.

However, I will not be convincing you of the necessity of voting. I've been doing it many times. Recently on the occasion of the European elections in the entry Be a hero! Now I care more about your voice being reasonable.

It's not about voting for whoever. I also don't believe in claims that someone has absolutely no one to vote for. Currently, candidates present a really wide spectrum of views. Even if there is no one to share your opinion, there are certainly other areas in which you will find candidates who think alike. After all, the person you vote for does not have to agree with you in everything.

Importantly, finding the right candidate nowadays is really easy. It used to be a time consuming, including browsing press materials, attending pre-election meetings, etc. Today, all you need is the internet. Of course, it is easy to obtain information about candidates, their behavior or statements. However, this is not all.

There are sites dedicated to elections that help you look at committees and candidates. The probably better known is Election Lamplighter. There you can complete a quiz of twenty questions and compare your answers with individual election committees. You can see which committee has the highest percentage compliance, as well as how the committees answered individual questions and whether they commented on them somehow. It is worth visiting this website, answering questions and checking which committee is closest to us. Some answers may turn out to be really surprising and as if counter to what has been observed in recent years. A great example here is the question about the involvement of the European Union in Poland's internal affairs and the answer of the PiS committee.

A Lamplighter can be a really useful tool when deciding your voice, but you choose specific people, not committees. After all, the program of the committee is just a model, and the views of individual candidates from the same list on some issues may differ from each other. Party discipline does not apply in every vote, and besides, in an extreme case, a particular person can break it. So you have to choose a person who has views as similar to ours as possible, and besides, by his or her actions, legitimizes what he/she says. It is also good for her or him to have an experience useful in the work of a parliamentarian.

Let the case of councilman Kałuża from the Silesian regional council convince you of the necessity of paying attention to who exactly is being voted for. For the forgetful, I remind: he was a candidate to the regional council as a leader in his district on the Civic Coalition list, he won with over 25,000 votes and immediately after the election he made an agreement with the PiS, thereby granting this party a majority (23th seat in the 45-member council) and becoming vice marshal. Therefore, it is worth paying attention to whether the candidate selected by us shows the potential to make such a volte.

So not only the list is important, but also the person. Unfortunately, the Lamplighter will not help. And then comes the portal "I have the right to know". This site works on a similar principle as Election Lamplighter, but more precisely. There are more questions and they are more detailed. In addition, they are answered by specific candidates, not committees. So you can complete the questionnaire and go to the list of candidates whose answers overlap with ours, and then filter it and select those from the district interesting to us. This is how we get to candidates suitable for us. On the portal, we can read more about them. There are information about their professional and political experience, education, promises made and other issues. It's really worth a look there.

And that's it. The entry turned out to be longer than planned, so in short: on October 13, 2019 go to the elections, and earlier look at I Have the Right to Know and maybe Election Lamplighter. Choose the right candidate for you and give an important vote. Just do it.

And the song for today is a Polish classic. You can find it above.

I wish you all the best for the new week.