niedziela, 4 marca 2018

Co do ku*wy...

What the f*ck... [English version below].

Pisałem niedawno nowy tekst do Suplementu (Magazynu Studentów Uniwersytetu Śląskiego). O pastach, w tym, co oczywiste, o tej o fanatyku wędkarstwa. Napisałem dobry początek, w którym parafrazowałem pierwsze zdania tej historii. Gdzieś dalej cytowałem film, który powstał na jej podstawie. Tekst był mocny. Niestety, wybito mu zęby.

Co, jak, dlaczego? Sprawa rozbija się o wulgaryzmy i jeszcze przed powrotem tekstu z korekty moja Naczelna sygnalizowała mi, że będzie kłopot. Niby zrozumiałe. Trudno o przyzwolenie na przekleństwa w uczelnianym magazynie. Gdyby sprawa była jednak tak oczywista, nie poruszałbym tego tematu.

Otóż wspomniane wulgaryzmy były ocenzurowane, właśnie po to, żeby nie było zastrzeżeń. Forma wymagała ich użycia. Pierwsze kontrowersyjne zdanie było parafrazą początku pasty o fanatyku, której integralną częścią jest słowo "zaje*ane". Okej, tu można jeszcze odpuścić, zmienić. To w końcu parafraza. Tekst traci na wymowie, na mocy, ale da się to znieść. W drugim miejscu jednak wprost cytowałem film. W konkretnym celu, z konkretnego powodu. Gdy nie tak dawno w innym tekście użyłem nazwy pewnej strony na Facebooku, w której także pojawiał się wulgaryzm, nie było problemu.

Argumentacja jest taka, że wtedy było to niezbędne dla opisania zjawiska, a teraz nie jest. I rzeczywiście, da się ten tekst napisać bez tego określonego cytatu, bo w końcu tak zrobiłem. Tyle tylko, że to zmienia jego znaczenie, sens. Wtedy też się pewnie dało bez użycia nazwy zawierającej przekleństwo, ale też zmieniłoby to wymowę artykułu.

Trudno pisać o czymś, nie używając odpowiednich cytatów, nie odnosząc się do konkretnych przykładów. Traci się też w ten sposób na przejrzystości i zrozumiałości tekstu. Pisanie o konkretnych wulgaryzmach bez użycia ich choćby w ocenzurowanej wersji to kiepski pomysł. Alternatywnie można nie pisać o rzeczach, które je zawierają, ale wtedy trzeba by zrezygnować z naprawdę wielu tematów.



Komentarz przy sprawdzaniu mojego tekstu brzmiał następująco:
"(...) wulgaryzm, nawet z gwiazdką lub trzema. nie przejdzie niestety. I nie jest to w żadnym stopniu zależne od korekty (dla nas ma on sens i uzasadnienie), tylko kwestia ryzyka, że (...) będziemy mieć problem (...)"
Rozumiem to podejście, bo przecież trudno zmuszać kogokolwiek, żeby podejmował ryzyko. Nie mam pretensji do szefostwa Suplementu, bo oni muszą brać pod uwagę więcej niż autor. To nie ja odpowiadam za całość magazynu. Nie ja jestem jego twarzą, nie ja reprezentuję go przed włodarzami uczelni i wszystkimi odbiorcami. Wkurza mnie jednak sytuacja, w której w ogóle trzeba się nad tym zastanawiać. Wszak uniwersytet powinien kształtować umiejętność myślenia. Przedkładać treść nad przesadną zasadniczość. Wulgaryzmy są wszechobecne. To fakt. Opisując świat trudno je w całości przemilczeć. Nie uważam zresztą, żeby było to uczciwe.

Na koniec: użycie "ku*wy" rzeczywiście wyłączenie w celu pozyskania atencji jest oczywiście słabe i na coś takiego na uniwersytecie nie powinno być przyzwolenia. To przynajmniej moja wizja świata.

Akcent muzyczny? Niech będzie coś pięknego:



Trzymajcie się ciepło!

P S Jeszcze o tym tu nie wspominałem, więc mówię teraz. Od jakiegoś czasu możecie obserwować mnie na Instagramie >>o, tutaj!<< Zapraszam ;)

ENG:

I recently wrote a new text for the Suplement (Students' Magazine of the University of Silesia). About copypastes, including this about fanatic of fishing. I wrote a good beginning, in which I paraphrased the first sentences of this story. Somewhere else, I was quoting a film that was based on it. The text was strong. Unfortunately, it lost a bit of it.

What, how, why? The matter is related to profanity and before my text returned after correction, my Chief has already informed me that there would be trouble. It seems understandable. It is difficult to allow for curses in the university magazine. If, however, the matter was so obvious, I would not write about it.

Well, these vulgarisms were censored, just so that there should be no reservations. The format required their use. The first controversial sentence was a paraphrase of the beginning of a mentioned copypaste and the particular curse is an integral part of it. Okay, here I could let it go, change it. It's a paraphrase after all. The text loses its power, but I can live with that. In the second place, however, I directly quoted the movie. For a specific purpose, for a specific reason. When not long ago in another text I used the name of a Facebook page, in which vulgarism also appeared, there was no problem.

The argument is that it was then necessary to describe the phenomenon, and now it is not. And indeed, it is possible to write this text without this specific quote. I did it in the end. Only that it changed its meaning. At the time before it was also probably possible not to use the name containing a curse, but it would also change the significance of the article.

It is difficult to write about something, without using the right quotes, without referring to specific examples. In this way the transparency and intelligibility of the text are lost too. Writing about specific profanities without using them even in a censored version is a bad idea. Alternatively, you can give up on writing about the things that contain them, but that would imply loss of a lot of topics.

The comment after checking my text was as follows:
"(...) profanity, even with an asterisk or three, will not pass unfortunately, and it is not dependent on the correction in any way (it makes sense and justification for us), it is only a matter of risk that (...) we will have a problem (...) "
I understand this approach because it is difficult to force anyone to take risks. I do not blame the executives of Suplement, because they have to take into account more than the author has to. It is not me who is responsible for the entire magazine. I am not its face, I do not represent it in front of the university's leaders and all the readers. What annoys me, however, is the situation in which it is necessary to discuss about it at all. After all, the university should shape the ability to think. It should preferer content over exaggerated rudiments. Vulgarisms are ubiquitous. It's a fact. It is difficult not to mention them, while describing the world. I do not think that this is fair either.

At the end: the use of  the "f*ck" only in order to acquire attention is obviously weak and there should be no permission for this at the university. At least this is my vision of the world.

Song for today is beautiful and you can find it above.

Have a nice week and see you soon! 

P S I didn't mention it before, so I say now: you can follow me on Instagram >>right here!<< Feel welcome to do so ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz