niedziela, 10 lutego 2019

Zagubiony piórnik.

A lost pencil case. [English version below.]

Mniej więcej półtora roku temu brałem udział w firmowym szkoleniu na Mazurach. Któregoś popołudnia czy wieczoru wybrałem się do pobliskiej Biedronki po... Cóż, nie czarujmy się, po alkohol. W sklepie zauważyłem jednak także kosztujący dosłownie kilka złotych zestaw przyborów szkolnych, na który składały się: papierowy notes, linijka, temperówka, gumka, ołówek, klips do papieru, a także metalowy piórnik. Co ważne, zestaw w całości zdobiony był motywami z nowej trylogii "Gwiezdnych wojen". Nie oparłem się pokusie zakupu, bo pakiet ten urzekł mnie zupełnie. Przemówił do mnie zwłaszcza piórnik, o którym pomyślałem, że będę go zabierał do pracy i stanie się dla mnie swoistym wentylem bezpieczeństwa, elementem nieco rozładowującym napięcie, ciągłą powagę, noszenie garnituru itd.

Plan był dobry, ale niedługo po szkoleniu piórnik wraz z całą zawartością gdzieś mi się zawieruszył i za nic nie potrafiłem go znaleźć. Notes nie zniknął, ale nie widziałem w nim pocieszenia z uwagi na jego mniejszą wartość praktyczną. Przyszedł jednak ostatni piątek. Właśnie przedwczoraj, szukając czegoś zupełnie innego, zupełnie niespodziewanie znalazłem ów piórnik wraz z całą zawartością. Okazało się, że całe ostatnie półtora roku przeleżał on w reklamówce z pakietem rzeczy do prowadzenia sesji D&D, którą podczas tamtego szkolenia poprowadziłem tylko raz, ale już w Warszawie. Przez cały ten czas piórnik leżał bezpiecznie między moimi notatkami, kośćmi i podręcznikami do gry i innymi tego typu rzeczami. Teraz go znalazłem. Kylo Ren i szturmowcy spojrzeli na mnie groźnie zza swych masek, a ja autentycznie się ucieszyłem.

A oto sprawca całego zamieszania...

Wyciągam z tej średnio fascynującej anegdoty to, że choć wydawało się, że coś jest już na zawsze stracone, niespodziewanie wróciło to do mnie. To krzepiące, zwłaszcza w kontekście mojej okropnej tendencji do gubienia wszystkiego, która to trwa przynajmniej od podstawówki. Czapki i rękawiczki nie mają ze mną szans, a żywot słuchawek, kabelków, przejściówek itd. jest niewiele lepszy. Tak już mam.

To, co teraz napiszę,  jest niebezpiecznie bliskie banału. Trudno. Myślę, że tę krzepiącą myśl na temat niespodziewanych powrotów, znalezień itd. można przenieść z przedmiotów także na rzeczy niematerialne. Przyjaźnie, które kiedyś były najsilniejsze na świecie, a z czasem osłabły, czasami, jeśli los się odpowiednio potoczy, mogą powrócić. Przecież jeśli kiedyś z jakiegoś powodu spędzanie z kimś czasu było takie wspaniałe, to istnieje szansa, że może znów takie być. Podobna rzecz dotyczy pomysłów itd. Wiele razy miałem w głowie koncepcję jakiegoś wpisu na bloga, opowiadania, fabuły, wiersza czy czegokolwiek innego, która potem gdzieś mi uciekała. Owszem starałem się zapisywać te pomysły, a przynajmniej słowa klucze, ale nie zawsze się to udawało. I choć często moje idee przepadały, to jednak niektóre z nich czasem wracały. Pojawiała się myśl: "O, a przecież miałem taki pomysł...". To w ogóle chwila podwójnego triumfu, bo wówczas nie dość, że koncepcja wraca, to jeszcze można na nią spojrzeć świeżym okiem.

I tak może być ze wszystkim. Nawet marzenia z dzieciństwa nie są do końca stracone. Ktoś z Was chciał być astronautą? Okej, pewnie macie na to małe szanse, ale... Możecie jeszcze stać się tak bogaci, że lot w kosmos po prostu sobie wykupicie. Bo, w zasadzie, dlaczego nie? Chcieliście zwiedzić cały świat? W każdej chwili możecie spróbować. Wystarczy, że taki pomysł ponownie zapuka do waszych głów.

Naprawdę wiele rzeczy, pozornie na zawsze utraconych, może powrócić w najmniej spodziewanym momencie. Nie mówię, że wszystkie. Oczywiście, że nie. To bzdura. Nie warto jednak tracić nadziei.

Skomentujcie, wypowiedzcie się, jeśli chcecie. Będzie mi bardzo miło. Tymczasem zostawiam Was z tym cudownym, urzekającym, pięknym utworem:


Dobrego popołudnia, wieczoru, tygodnia!

ENG:

About a year and a half ago I was taking part in a company training in Masuria. One afternoon or evening, I went to a nearby Biedronka store for ... Well, let's face it, for alcohol. However, in the shop I also noticed a set of school supplies, costing literally a few zlotys, which consisted of a paper notebook, a ruler,  a pencil sharpener, an eraser, a pencil, a paper clip, and a metal pencil case. Importantly, the set was entirely decorated with motifs from the new Star Wars trilogy. I did not resist the temptation to buy, because this package charmed me completely. I was particularly interested in the pencil case, about which I thought that I would take it to work and it would become a kind of safety valve for me, an element reducing tension related to constant seriousness, wearing a suit, etc.

The plan was good, but soon after the training, the pencil case, along with all the content, got lost and I could not find it. The notebook has not disappeared, but I have not seen consolation in it because of its lower practical value. However, last Friday came. Just the day before yesterday, looking for something completely different, I quite unexpectedly found the pencil case with all the content. It turned out that it spent the entire last year and a half in a plastic bag with a package of things to run a D&D session, which during that training I conducted only once, but already in Warsaw. Throughout the whole time, the pencil case was safe between my notes, dices, textbooks and other such things. I found it now. Kylo Ren and the stormtroopers looked at me threateningly from behind their masks and I was genuinely happy.

From this medium fascinating anecdote I draw the conclusion that although it have seemed that something was lost forever, it unexpectedly returned to me. It's reassuring, especially in the context of my horrible tendency to lose everything. This lasts at least from elementary school. Hats and gloves do not have a chance with me, and the life of headphones, cables, adapters, etc. is not much better. That's me.

What I am going to write now is dangerously close to banality. Well, whatever. I think that this reassuring thought about unexpected returns, findings, etc. can be transferred from objects to intangible things. Friendships, which were once the strongest in the world, but with time weakened, sometimes, if the fate goes in a particular way, may come back. After all, if once for some reason spending time with someone was so great, there is a chance that it could be like that again. A similar thing applies to ideas, etc. Many times I had in my mind the concept of an entry on a blog, a story, plot, poem or anything else that later escaped me somewhere. Yes, I tried to write down these ideas, or at least some key words, but it was not always possible. And although my ideas were often lost, some of them eventually came back. There was a thought: "Oh, and I had that idea ...". It is a moment of double triumph, because then it is not only that the concept comes back, but you can additionally look at it with a fresh eye.

And so it can be with everything. Even childhood dreams are not lost. Someone of you wanted to be an astronaut? Okay, you probably have a small chance, but ... You can still get so rich that you will just buy a flight into space. Because, in principle, why not? Did you want to explore the whole world? You can try it anytime. It's enough that such an idea will knock on your heads again.

Really many things, seemingly lost forever, can return in the least expected moment. I do not say that all of them can. Of course not. It's nonsense. However, it is never worth losing hope.

Comment, say something, if you want. I would be really glad. In the meantime, I leave you with this wonderful, charming, beautiful song, which you can find above.

Have a nice afternoon, an evening, a week!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz