Ostatnie tygodnie to dla mnie czas dużej ilości pracy. 8h dziennie u klienta to był raczej wyjątek niż standard, a do tego dochodziły kolejne godziny przepracowane wieczorami w domu, a także dokańczenie różnych rzeczy w weekendy. To utrzyma się zresztą przez kolejne tygodnie, a nawet miesiące. Taka praca i pora roku.
To konieczność i wszyscy o tym wiedzą. Tyle tylko, że nie można przepracowywać się bez przerwy. Inaczej kiedyś człowieka trafiłby po prostu szlag. Dlatego czasem trzeba odpuścić. Powiedzieć sobie: dziś nie siedzę w nadgodzinach. Wyluzować. Niedawno byłem na delegacji. Każdy z zespołu miał sporo roboty - jedni pracowali nad rzeczami z tego wyjazdu, inni kończyli jakieś sprawy z poprzedniego tygodnia. A jednak stwierdziliśmy, że nie można przez cały tydzień siedzieć w hotelu i pracować. Trzeba się z tego wyrwać choć na moment. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy i dziarsko pomaszerowaliśmy na kręgle. Pozwoliliśmy sobie na godzinny odpoczynek (bardziej dla mózgu niż dla ciała), bo i tak wcześniej i później tego dnia pracowaliśmy.
W zeszłym tygodniu było podobnie. Nadal miałem sporo pracy, choć akurat troszeczkę mniej. Stwierdziłem więc, że życie jest po to, żeby żyć i w środę poszliśmy z Lubą Mą na randkę. Kolacja, kino i światła miasta. Dzień później miałem już dylemat. Byłem umówiony z kumplem na wieczór, na Bitwę Piwowarów w katowickiej Absurdalnej. To impreza, w ramach której 5 browarów domowych prezentuje piwo swojej produkcji w określonym stylu, a publiczność wybiera 2 najlepsze z nich. Bardzo chciałem wziąć w tym udział, ale wracając z pracy do domu stwierdziłem, że nie dam rady, bo mam sporo do zrobienia. Zadzwoniłem więc do kumpla i poinformowałem go o tym. A potem zacząłem myśleć. Zwłaszcza o tym, że praca to nie wszystko. 10 minut później byłem już w domu i znów zadzwoniłem do kumpla, tym razem z informacją, że jednak się spotkamy.
Najlepsza decyzja. Spędziłem w pubie jakieś dwie godziny, odrywając myśli od Excela, dokumentacji i tak dalej. I tak pracowałem w domu tego dnia, godzinę przed wyjściem i godzinę po powrocie. Przynajmniej nie był to jednak ciągły maraton. Dzięki temu po tej przerwie można było na część spraw spojrzeć na świeżo. To pomogło. W ostatecznym rozrachunku i tak musiałem zrezygnować z czegoś innego tego dnia, ale przynajmniej nie było to spotkanie z kumplem.
Różne sposoby na przerwę...
To nieszczególnie odkrywcze, ale nie można tylko pracować. To znaczy: można, ale nic dobrego z tego nie wyniknie. Może osiągnie się sukces, ale okupiony wyczerpaniem nerwowym. Praca nie jest przecież sensem życia. Jest środkiem do osiągania innych rzeczy. Owszem, może być najważniejszą rzeczą, jeśli jest jednocześnie czyjąś pasją. Nie czarujmy się jednak, to rzadkość. I nawet nie chodzi o to, że większość ludzi nie znosi swojej działalności zarobkowej. Ja na przykład bardzo lubię swoją pracę. Lubię:
- ludzi, którzy ze mną pracują,
- to, że cały czas uczę się czegoś nowego,
- fakt, że często jest wyzwaniem, wymagając wymyślenia lub zaplanowania czegoś,
- to, że poznaję mnóstwo ludzi, biznesów, rozwiązań,
a także wiele innych rzeczy. Nie zmienia to jednak faktu, że wolę spędzić czas z przyjaciółmi lub z miłością mojego życia niż dziesiątą czy jedenastą godzinę ślęczeć przed komputerem nad dokumentacją. I rozumiem, że czasem to konieczność. Rozumiem też jednak to, że nie da się tak bez przerwy.
Dlatego właśnie jestem zdania, że zawsze trzeba sobie stawiać granice. Wiedzieć, kiedy powiedzieć do siebie: "Dość. Dzisiaj/w ten weekend już więcej nie pracuję." Trzeba szanować swój czas, nerwy, zdrowie psychiczne i wiedzieć, kiedy należy sobie pozwolić sobie na odrobinę relaksu. To zwykły zdrowy rozsądek. A wy? Jakie macie podejście do dużej ilości pracy? Wypracowaliście sobie podejście? Dajcie znać!
Utwór na dziś? Chyba nie ma nic wspólnego z tym wpisem. Chyba nie jest w moim stylu. A jednak mnie urzekł:
Dobrego tygodnia!
ENG:
Last weeks were a time of a lot of work for me. 8h a day at the client's was rather an exception than the standard, and this was followed by working hours spent in the evenings at home, as well as the finishing various things on the weekends. This will last for weeks or even months. Such a work and a season.
It's a necessity and everyone knows it. It's just that you cannot overwork yourself without a break. Otherwise, you could just kill yourself. That's why sometimes you have to let it go. To tell yourself: I am not working overtime today. To chill out. Recently I was in a delegation. Each of the team members had a lot of work - some of them were working on things from this delegation, others were finishing some issues from the previous week. And yet we've decided that no one can sit in a hotel and work all week. You have to break out of it for at least a moment. As we thought, we did it and briskly marched on bowling. We allowed ourselves an hour's rest (more for the brain than for the body), because we were working earlier and later that day.
Last week it was similar. I still had a lot of work, although just a little less. So I decided that life is about living and we went on a date with My Darling on Wednesday. Dinner, movie and the city lights. A day later I had a dilemma. I was set with a friend for the evening, for the Battle of Brewers in Absurdalna in Katowice. This is an event in which 5 home brewers present their beer in a specific style, and the audience chooses the 2 best ones. I really wanted to take part in it, but coming home from work I said I could not do it because I had a lot work. So I called my buddy and informed him about it. And then I started thinking. Especially that work is not everything. 10 minutes later I was at home and I called my friend again, this time with the information that we will meet.
The best decision. I spent about two hours in the pub, not thinking about Excel, documentation and so on. I still worked at home that day, an hour before I left and an hour after my return. At least, however, it was not a continuous marathon. Thanks to this, after a break, I could look at some of the issues freshly. It helped. In the final analysis, I had to give up something else that day, but at least it was not a meeting with a friend.
It's not really revealing, but you cannot only work. Well, you can, but nothing good will come of it. Maybe success will be achieved, but it will be burdened with nervous exhaustion. Work is not the meaning of life. It is a means to achieve other things. Yes, it can be the most important thing if it is also someone's passion. However, let's not be deluded, it's a rarity. And it's not even about the fact that most people do not like their gainful activities. For example, I really like my job. I Like:
- people who work with me,
- that I'm learning something new all the time,
- the fact that it is often a challenge, requiring you to invent or plan something,
- that I meet a lot of people, businesses, solutions,
and many other things. However, it does not change the fact that I prefer to spend time with friends or with the love of my life than sit with a computer and read over the documentation for the tenth or eleventh hour. And I understand that sometimes it's a necessity. I also understand that it is impossible to do so without a break.
That is why I am of the opinion that you always have to set limits. you have to know when to say: "Enough. Today / this weekend I do not work anymore." You have to respect your time, nerves, mental health and know when to afford yourself a little relaxation. It's common sense. And you? What is your approach to a large amount of work? Have you worked out an approach? Let me know!
A song for today? I guess it has nothing to do with this entry. I do not think it's in my style. And yet it charmed me. You can find it above.
Have a nice week!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz