niedziela, 21 października 2018

Palcem po wodzie pisane.

Don't be so sure. [English version below.]

Ten wpis miał być trochę o czym innym. Jak być może wiecie z mojej strony na Facebooku, w minionym tygodniu zostałem magistrem. Moi znajomi, którzy obronili się już wcześniej, od dłuższego czasu namawiali mnie, bym zapisał się razem z nimi na studia podyplomowe. Wahałem się. Z jednej strony proponowany kierunek wydawał się interesujący, atrakcyjny, zorientowany na praktyczne umiejętności. Z drugiej strony perspektywa dalszego poświęcenia weekendów na naukę i wydania na to niemałej kwoty pieniędzy trochę mnie zniechęcała. Z czystym sumieniem odsuwałem więc od siebie tę decyzję, czekając aż najpierw oficjalnie zakończę studia magisterskie. Podjęcie jej wcześniej, a tym bardziej podjęcie jakichkolwiek działań, było w mojej ocenie pozbawione sensu.

Chęć dalszej nauki w akademickiej formie, wspólnie ze znajomymi, była jednak we mnie silna. Zaraz po obronie zacząłem utwierdzać się w przekonaniu, że to bardzo dobry pomysł. Byłem praktycznie zdecydowany i nawet zaczynałem mówić o tych studiach tak, jakbym już był na nie zapisany. Właśnie o tym miał być ten wpis. O podejmowaniu decyzji o dalszej nauce. O tym, że w dzisiejszych czasach człowiek musi się ciągle dokształcać. O szkolnictwie wyższym i różnych możliwościach. O samorozwoju. Miałem też odwołać się znów do tego, że po prostu lubię się uczyć. Tak miało być.

Dwa dni, które nastąpiły po mojej obronie, były jednak pełne wrażeń i dopiero wczoraj wieczorem zająłem się tym tematem. Nagle okazało się, że na rozważany przeze mnie kierunek studiów nie jest już prowadzona rekrutacja. <dźwięk tłuczonego szkła> Najwyraźniej wszystkie miejsca zostały już zajęte.

Bum! Wszystkie koncepcje i pomysły wzięły w łeb. Miały być studia, nie ma studiów. Nic strasznego się nie stało, ale czułem się tak, jakby już wszystko było ustalone, a życie szybko to zweryfikowało. Przecież nic nie było załatwione i nagle okazało się, że nie mam nic do powiedzenia w tym temacie.

Chwilowo trzeba sobie dać spokój z notatkami i materiałami...

Oczywiście nie załamuję się w żaden sposób. Mam kilka kolejnych pomysłów. Może zapiszę się na jakieś inne studia lub kurs. Może pojawi się jeszcze jakaś szansa na zapisanie się na tamte. Niewykluczone też, że po prostu trochę odpocznę, a o kontynuowaniu nauki pomyślę za rok. Nie zamykam się na żadną koncepcję, bo to najgorsze, co mógłbym zrobić.

Przywiązywanie się już w tym momencie do jakiejś konkretnej wizji dalszej ścieżki życiowej, no dobrze, bez przesady, ścieżki edukacyjnej, byłoby głupotą. Przecież przed chwilą życie pokazało mi, że ja mogę sobie snuć swoje wizje, wymyślać, a potem nic z tego może nie dojść do skutku. Bez rzetelnej analizy tego, co musi się wydarzyć, by zadziało się coś innego, jakie są warunki konieczne, nie ma co mówić o tym, że ma się jakiś plan. Dopiero co moja koncepcja upadła dlatego, że nie opierała się w zasadzie na niczym konkretnym. Krzyczenie teraz głośno, że mam nową, to bzdura. Muszę spokojnie przeanalizować możliwości, dowiedzieć się, w jaki sposób zrealizować te, które mnie zainteresują, sprawdzić, czy to w ogóle teraz wykonalne i dopiero wówczas będę mógł mówić, że podjąłem jakąś decyzję. 

Zbyt szybko wpadłem w entuzjazm. Snucie wizji, mówienie o przyszłości, gdy nie ma żadnych gwarancji, że będzie tak, jak się wymyśliło, może być przykre. Chyba nie warto tego robić. Może nie jest to szczególnie odkrywczy wniosek, ale okazuje się, że dotyczy on niemal każdej dziedziny życia. Trzeba więc o nim pamiętać, przymierzając się do jakiejkolwiek zmiany. I to chyba wszystko, co mam do powiedzenia w to pochmurne popołudnie. Zostawiam Was przynajmniej z pełnym energii utworem:


Dobrego dnia i tygodnia!

ENG:

This post was supposed to be a bit about something else. As you may know from my Facebook page, I became a master last week. My friends, who had achieved it earlier, for a long time have been persuading me to sign up together with them for post-graduate studies. I was hesitating. On the one hand, the proposed course seemed interesting, attractive, focused on practical skills. On the other hand, the prospect of further sacrificing weekends for learning and spending  considerable amount of money on it, discouraged me a bit. With a clear conscience, I kept procrastinating the decision, waiting to officially finish my master's studies. Making the decision earlier, let alone taking any action, was in my opinion pointless.

The desire to continue learning in an academic form, together with friends, was strong in me. Immediately after the final exam, I convinced myself that it was a very good idea. I was practically sure of my decision and even started to talk about these studies as if I had already been part of it. That is what this entry was supposed to be about. About making decisions about further learning. About the fact that nowadays people have to constantly educate themselves. About higher education and various possibilities. About self-development. I also wanted to refer again to the fact that I just like to learn. This is how it was supposed to be.

However, two days after my final exam were full of events and finally yesterday evening I took care of this topic. Suddenly, it turned out that there is no longer recruitment for the field of study I was considering. <sound of broken glass> Apparently all the positions for candidates have already been occupied.

Boom! All plans, concepts, ideas died. There are no studies, but they were supposed to be. Nothing terrible happened, but it felt like everything was planned, and life verified it quickly. Suddenly, it turned out that I have nothing to say about this. After all, nothing was settled and suddenly it turned out that I have nothing to say in this topic.

Of course, I do not break down in any way. I have several more ideas. Maybe I will sign up for some other studies or a course. Maybe there will be some additional chance to sign up for these selected as first. It is also possible that I will just rest a little and think about starting something next year. I do not close my mind to any concept, because it's the worst thing I could do.

In this moment it is foolish to become attached to a specific vision of the further path of life... Ok, well, without exaggeration, the path of education. After all, a moment ago life has shown me that I can make my own visions, think up, and then nothing has to come to fruition. Without a reliable analysis of what has to happen for something else to happen, what are the necessary conditions, there is no reason to say anything about having a plan. A moment ago my concept fell because it was not basically based on anything concrete. Shouting loudly now that I have a new one is nonsense. I need to calmly analyze the possibilities, find out how to implement those that interest me, check whether it is feasible now and only then I can say that I made a decision.

I got enthusiastic too soon. Dreaming about the vision, talking about the future when there is no guarantee that it will be as it came up, can end unpleasant. I do not think it's worth doing it. Maybe this is not a particularly revealing conclusion, but it turns out that it applies to almost every area of life. So you have to remember about it, trying to make any changes. And that's probably all I want to say on this cloudy afternoon. I leave you at least with an energetic song, which you can find above.

Have a good day and a week!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz