Czasami zastanawiam się nad sobą i swoim życiem i jest kilka rzeczy, z których jestem zadowolony. Jedna z nich to ilość pomysłów, które przychodzą mi do głowy. Niemal bez przerwy wymyślam koncepty nowych opowiadań, opowieści, powieści, gier i innych rzeczy. Poza tym dużo planuję próbowania nowych rzeczy - czy to nauka nowego języka, czy praca z bazami danych, czy kurs skoczka spadochronowego. Wszystkie pomysły brzmią nieźle, czasem wręcz wspaniale, oszałamiająco. Spisuję je gdzieś w telefonie, odnotowuję słowa-klucze, hasła, czasem jakiś akapit czy dwa pierwszego opisu albo zabieram się za pierwszą i drugą lekcję czegoś i...
Potem to wszystko zostaje przykryte moją inną cechą, z której jestem znacznie mniej zadowolony: to lenistwo. Żeby nie było: potrafię sam siebie całkiem nieźle usprawiedliwiać. Przecież dużo pracuję, sporo czasu poświęcam na życie zawodowe. Choćbym chciał, nie mam kiedy realizować tych swoich koncepcji, prawda? Tyle, że to bzdura. To zwyczajnie kwestia braku determinacji. Gdy wracam zmęczony do domu, wolę przejrzeć Facebooka i obejrzeć odcinek serialu, ewentualnie poczytać książkę, zamiast zabrać się za coś twórczego albo chociaż pożytecznego.
Czasem oczywiście się przełamuję i zabieram za coś nowego. Niestety, na ogół maksymalnie po kilku tygodniach porzucam temat, nie potrafiąc się zmotywować. Samemu jest trudno. Brakuje kogoś, kto pchnąłby mnie we właściwym kierunku.
To trochę jak z moim skokiem na bungee. Mówiłem o tym od co najmniej kilku lat. Cały czas twierdziłem, że chcę skoczyć, ale mimo okazji jakoś tego nie robiłem. Raz powodem była za długa kolejka, innym razem chciałem, żeby była przy tym konkretna osoba. Dopiero gdy na moim wieczorze kawalerskim kumple przywieźli mnie pod dźwig do skoków i powiedzieli, że mieliśmy rezerwację, zabrakło wymówek.
Wtedy skoczyłem.
Co więc robić? Jak radzić sobie z własną niemocą? Samemu jest trudno. Można więc znaleźć kogoś, kto będzie motywował i wspierał. Kto będzie codziennie pytał, co dzisiaj zrobiłeś. Zachęcał. To z pewnością może pomóc, ale nie czarujmy się, nie załatwi sprawy. Dlatego trzeba ciągle próbować. Należy podejmować coraz to nowe próby. Jeśli nie z wyzwaniami, którym się już nie podołało, to z nowymi. To próba charakteru.
Jakiś czas temu wpadłem na nowy pomysł - blog albo kanał w innych internetowych mediach, skupiający się na pewnym temacie. Trochę myślałem na ten temat. Zastanawiałem się, czy jestem w stanie to zrobić. Potem na pewien czas zapomniałem o tym, ale dziś ta myśl do mnie powróciła.
Przemyślałem sprawę raz jeszcze i zanim zabrałem się za pisanie tego wpisu, rzeczywiście założyłem nowego bloga. Napisałem wpis powitalny i potem pierwszy merytoryczny. Póki co nie będę jeszcze go promował. Poczekam i zobaczę, czy tym razem uda się stworzyć z tego coś więcej. Mam nadzieję. Nawet jeśli jednak ostatecznie nic z tego nie wyjdzie to zawsze to kolejna próba. Chociażby z tego jestem zadowolony.
Tymczasem zostawiam Was z utworem luźno powiązanym z tym wpisem:
Dobrego popołudnia i tygodnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz