niedziela, 10 maja 2020

Dźwięki Hollywoodu.

Sounds of Hollywood. [English version below.]

Sztuki audiowizualne. Filmy. Wielkie produkcje. Blockbustery. Gwiazdorska obsada? Oczywiście. Efekty specjalne? Jak najbardziej. Niebanalny scenariusz. Pewnie. Ale co jeszcze? Co poza tym sprawia, że pewne dzieła stają niezwykłe, doskonale zapamiętane, a czasem nawet wybitne?

Komponent audio, który jest ważnym towarzyszem wizualiów. Soundtrack. Muzyka. Zestaw dopasowanych albo specjalnie skomponowanych utworów, które odpowiednio podkreślają klimat filmu, budują napięcie czy wprowadzają odpowiednią melancholię albo przeciwnie, dynamikę. Odpowiednia ścieżka dźwiękowa może uratować nawet przeciętny film lub sprawić, że dobry stanie się rewelacyjny, a zaniedbana może położyć całkiem niezłą produkcję.

Odpowiednie zbudowanie klimatu filmu to jedno, ale przecież soundtracki często wydaje się też osobno. Oceniając je niezależnie od filmów, dla których je stworzono, ma się do czynienia tak naprawdę z jednym tylko pytaniem: czy bronią się same? Czy potrafią obudzić odpowiednie emocje bez ruchomego obrazka na ekranie? Jeśli tak, to rzeczywiście można mówić o sukcesie. Poniżej prezentuję kilka takich właśnie soundtracków, które mają coś w sobie i z jakiegoś powodu uważam je za wyjątkowe. Kolejność listy jest raczej przypadkowa.


Dźwięk wkomponowany w obraz.

TRON: Legacy

Ten głośny film z 2010 r., będący kontynuacją filmu sci-fi z 1982 r. i opierający się na idei przeniesienia się człowieka do wnętrza komputera z pewnością ma wiele zalet. Choć fabuła jest dość absurdalna i niezbyt imponująca, to całkiem niezła obsada (m. in. Olivia Wilde, Jeff Bridges i Michael Sheen) sprzedaje ją nienajgorzej. Z kolei warstwa wizualna filmu to coś niezwykłego i nie chodzi mi tu tylko o sceny wyścigów na motocyklach czy walk na dyski, nawiązujące do pierwszego filmu, ale o całokształt. Kolory, światło czy ukazanie ruchu sprawiają, że w zasadzie każda scena tego filmu jest prawdziwą ucztą dla oczu. Nie zmienia tego nawet fakt, że pewnie przy obecnej technologii produkcja ta nie jest jakimś wybitnym osiągnięciem. To nieważne, gdy ogląda się ją tak dobrze.

Czy jednak wspomniane wizualia robiłyby takie wrażenie, gdyby nie doskonała ścieżka dźwiękowa skomponowana przez francuski duet Daft Punk? Nie jestem przekonany. Na potrzeby filmu powstała muzyka elektroniczna najwyższej jakości. Album na Spotify  ma niespełna 59 minut i jest po prostu arcydziełem. Odpowiednio koresponduje z fabułą filmu, udanie łącząc ze sobą dynamiczne, szybkie utwory i bardziej melancholijne kompozycje, doskonale dopasowując je do bieżących potrzeb filmu. 

Album sprawdza się zresztą także w oddzieleniu od obrazu. Dość często włączam go sobie podczas pracy, ponieważ pozwala mi się skupić, a z kolei dynamiczniejsze utwory sprzyjają szybszemu tempu wykonywania zadań. Nie jest jednak tak, że album TRON: Legacy nie sprawdza się jako towarzysz czasu wolnego. Przeciwnie, bardzo chętnie słucham go także na przykład podczas odpoczynku czy lektury książki. Wydaje mi się, że to jeden z najczęściej odtwarzanych przeze mnie albumów jako całości. Zresztą, posłuchajcie sami, na przykład na Spotify. Nie pożałujecie (chyba).

Once Upon a Time... in Hollywood


O samym filmie nie ma chyba sensu pisać za wiele, ponieważ niemal każdy powinien go kojarzyć. Po pierwsze, to produkcja ledwie z ubiegłego roku, a po drugie to film Quentina Tarantino. To powinno w zupełności wystarczyć. Dla formalności przypomnę jeszcze, że fabuła filmu rozgrywa się w Hollywood u schyłku lat 60., a główni bohaterowie to aktorzy, kaskaderzy i inne osoby związane z przemysłem filmowym. W obsadzie znaleźli się między innymi Leonardo DiCaprio, Margot Robbie czy Brad Pitt, który za swój występ w tym filmie zdobył pierwszego w swojej karierze Oscara.

Choć opinie o tym filmie były dość mocno podzielone, to jego zwolennicy i przeciwnicy mogą się chyba zgodzić w jednym: to klimat gra tutaj pierwsze skrzypce. Jest ważniejszy niż fabuła czy doświadczenia życiowe głównych bohaterów. Cała produkcja de facto sprowadza się do tego, że śledzenie ich losów jest tak naprawdę tylko narzędziem, dzięki którym ma się płynąć i chłonąć atmosferę Hollywood u schyłku swojego okresu niewinności.

A wiecie, co jest wspaniałym narzędziem budowania klimatu? Tak, zgadliście. Muzyka. Once Upon a Time... in Hollywood wykorzystuje ją doskonale. Na ścieżce dźwiękowej można znaleźć między innymi utwory Deep Purple czy duetu Simon & Garfunkel, a także wielu innych artystów z epoki. Pomiędzy utworami umieszczono krótkie reklamy i komunikaty informacyjne odpowiadające tym z czasów, gdy rozgrywa się akcja filmu, co ma dawać wrażenie, jakby słuchało się po prostu radia sprzed pięćdziesięciu lat i to rzeczywiście działa. Soundtrack Once Upon a Time... in Hollywood to z jednej strony kawał doskonałej muzyki, raczej rockowej, a z drugiej muzyczne odbicie tego wszystkiego, co film pokazuje obrazem. Piękna sprawa i naprawdę warto posłuchać. Serdecznie Was do tego zachęcam.

The Secret Life of Walter Mitty

Ten film z 2013 r. może być znany mniejszej liczbie osób, więc w skrócie: Ben Stiller wciela się tu w tytułowego bohatera, marzyciela i pracownika ciemni fotograficznej magazynu LIFE, który wiedzie dość nudne życie. Zawirowania w pracy sprawiają jednak, że niespodziewanie dla wszystkich, łącznie z samym sobą, rusza w niezwykłą podróż w poszukiwaniu zaginionego negatywu fotografii. Po drodze odwiedza przepiękne lokalizacje na całym świecie, uczy się zachwytu światem, a w drodze przeżywa także niezwykłe przygody, między innymi walcząc z rekinem czy uciekając na deskorolce przed wybuchem wulkanu. 

To pozytywna, ale nie miałka ani kiczowata opowieść i w zasadzie to samo można powiedzieć o muzyce towarzyszącej filmowi. Wśród wykonawców tworzących jego ścieżkę dźwiękową znaleźli się między innymi  José González, grupa Junip, do której także należy ten muzyk czy zespół Of Monsters and Men. Większość utworów to melodyjne, melancholijne kompozycje, popowo-gitarowe, o skandynawskiej genezie.

Utwory z tego filmu bardzo chętnie włączam, gdy chcę się wyciszyć czy uspokoić albo po prostu odpocząć. Pomagają oczyścić umysł i zwyczajnie się zrelaksować. Poza tym są po prostu piękne i wzruszające. Możecie o tym przekonać się śłuchając tego albumu, inspirowanego filmem lub tego, który nie jest zbiorem piosenek, ale kompozycji muzycznych towarzyszących poszczególnym scenom.

Knives out

Drugi i ostatni na tej liście film z ubiegłego roku to bardzo dobrze przyjęty kryminał w reżyserii Riana Johnsona, klimatem wyraźnie nawiązujący do twórczości Agathy Christie. To się musiało udać, bo rewelacyjny scenariusz, nie dość, że doskonale nakręcony i wyreżyserowany, został też perfekcyjnie zagrany. Nie można było zresztą oczekiwać niczego innego, jeśli w obsadzie znaleźli się Daniel Craig, Chris Evans, Don Johnson, Ana de Armas, Christopher Plummer, a także inni znakomici aktorzy. 

Przedstawiona w filmie opowieść jest pełna napięcia i zwrotów akcji, a jednocześnie rozgrywa się w klasycznej rezydencji bardzo dobrze sytuowanej rodziny. Czy jakaś inna muzyka niż klasyczna mogłaby tu budować klimat? Wątpię. Fortepian, instrumenty smyczkowe i inne zostały połączone przez Nathana Johnsona w taki sposób, by widzowi czy też słuchaczowi cały czas towarzyszyło uczucie delikatnego niepokoju. Niezbyt intensywne, gdzieś w tle, ale nie znikające nawet na ułamek sekundy. Czasem nasilające się, a czasem pozwalające na odrobinę wytchnienia, ale zawsze w jakiś sposób obecne. Naprawdę warto zatopić się w tych dźwiękach i doświadczyć owego uczucia na własnej skórze.


American Hustle


Opowieść o przekręcie, FBI i próbie przywrócenia świetności Atlantic City opisana w całkiem niezłym scenariuszu. Do tego w obsadzie Christian Bale, Jennifer Lawrence, Amy Adams, Jeremy Renner, Bradley Cooper na pierwszym planie, a w tle kolejni znakomici aktorzy, zatem fabuła zagrana wybornie. Piękne ujęcia obrazujące klimat schyłku lat 70. ubiegłego wieku. Czy to wystarczyłoby, żebym pokochał ten film z 2013 r.? To całkiem możliwe.

Tak się jednak złożyło, że oprócz tego wszystkiego zaoferował on znacznie więcej, a mianowicie wyborną ścieżkę dźwiękową. Znaleźli się na niej tacy wykonawcy jak Duke Ellington, Elton John, Electric Light Orchestra, Wings, Bee Gees, Donna Summer, Tom Jones czy America, a nawet nie wymieniłem wszystkich. Prawdziwe gwiazdy i ich przeboje, które mimo upływu lat wcale nie tracą na jakości. I tak, w przypadku tego filmu muzyka nie była tworzona specjalnie na jego potrzeby, ani nawet odpowiednio w nim osadzona, jak w przypadku Once Upon a Time... in Hollywood. Tyle tylko, że... Nie ma to żadnego znaczenia. Muzyka ta jest tak dobra sama w sobie, a jednocześnie w naturalny sposób tak dobrze pasuje do filmu, że nie potrzeba tu nic więcej. Zresztą najlepiej posłuchajcie sami.

To by było na tyle. Jeśli nie chcecie po raz kolejny słuchać playlist, które są mniej lub bardziej losowymi zbieraninami różnych utworów, a wolicie posłuchać czegoś dłuższego, co jest spójną całością, sięgnijcie po któryś z powyższych soundtracków, a najlepiej po wszystkie po kolei. Raczej nie pożałujecie.

A oprócz tego utwór na dziś to klasyk, ale w wersji z filmu The Secret Life of Walter Mitty, która z jakiegoś powodu nie znalazła się na albumie z oficjalnym soundtrackiem. Posłuchajcie:


To chyba tyle. Życzę Wam dobrego, dobrze brzmiącego tygodnia. Myjcie ręce i noście maseczki.

ENG:

Audiovisual Arts. Movies. Great productions. Blockbusters. Star cast? Of course. Special effects? Certainly. An original scenario? Sure. But what else? What else makes some works extraordinary, perfectly remembered, and sometimes even outstanding?

Audio component that is an important companion of the visuals. Soundtrack. Music. A set of matched or specially composed songs that properly emphasize the atmosphere of the film, build tension or introduce appropriate melancholy or, on the contrary, dynamics. The right soundtrack can save even the average movie or make from a good one a sensational one, and neglected soundtrack can spoil quite a good production.

Building a proper climate of the movie is one thing, but soundtracks are often published separately as well. Judging them regardless of the films for which they were created, there is really only one question: are they good on their own? Can they arouse the right emotions without a moving picture on the screen? If so, we can really talk of success. Below I present some such soundtracks that have something in them and for some reason I consider them unique. The order of the list is rather random.

TRON: Legacy

This quite popular film from 2010, which is a continuation of the 1982 sci-fi film and based on the idea of moving a human inside a computer, certainly has many advantages. Although the plot is quite absurd and not very impressive, quite a good cast (including Olivia Wilde, Jeff Bridges and Michael Sheen) sells it well. In turn, the visual layer of the film is something extraordinary and I do not mean only scenes of racing on motorbikes or disc fights, referring to the first film, but about the whole. Colors, light or showing of movement make virtually every scene of this film is a real feast for the eyes. This is not altered even by the fact that with current technology this production is not some outstanding achievement. It doesn't matter when it is such a pleasure to watch it.

However, would the aforementioned visuals make such an impression without the perfect soundtrack composed by the French duo Daft Punk? I'm not sure. The highest quality electronic music was created for the needs of the film. The Spotify album is just under 59 minutes and is simply a masterpiece. It corresponds with the movie's plot, successfully combining dynamic, fast songs and more melancholic compositions, perfectly matching them to the current needs of the film.

The album also works well separately from the video. I turn it on quite often when I work, because it allows me to focus, and in turn more dynamic songs favor faster task pace. It's not like the TRON: Legacy album doesn't work as a free time companion. On the contrary, I like to listen to it, for example, while resting or reading a book. It seems to me that it's one of the albums I listen to most often as a whole. Listen to it yourself, for example on Spotify. You won't regret it (I think).

Once Upon a Time... in Hollywood

There is probably no point in writing too much about the movie itself, because almost everyone should recognize it. First of all, this production is barely from last year, and secondly it is a movie by Quentin Tarantino. That should be enough. For formalities, let me remind you that the plot of the film takes place in Hollywood in the late 1960s, and the main characters are actors, stuntmen and other people associated with the movie industry. The cast includes Leonardo DiCaprio, Margot Robbie and Brad Pitt, who won the first Oscar in his career for his performance in this film.

Although opinions about this movie were quite strongly divided, its supporters and opponents can probably agree in one: the climate is a primary thing here. It is more important than the plot or life experiences of the main characters. The whole production de facto boils down to the fact that following their lives is really just a tool thanks to which one can flow and soak up the atmosphere of Hollywood at the end of period of its innocence.

And you know what a great climate-building tool is? Yes you guessed it. Music. "Once Upon a Time... in Hollywood" uses it perfectly. On the soundtrack you can find songs by Deep Purple or the duo Simon & Garfunkel, as well as many other artists from the era. Between the songs there are placed short commercials and informational messages corresponding to those of the time when the film is set, which is to give the impression that you just listened to the radio fifty years ago and it actually works. Soundtrack of "Once Upon a Time... in Hollywood" is on the one hand a piece of excellent, rather rock music, and on the other a musical reflection of everything that the movie shows with video. It's a beautiful thing and it's really worth listening to. I heartily encourage you to do so.

The Secret Life of Walter Mitty

This 2013 movie may be known to fewer people, so in a nutshell: Ben Stiller takes on the title hero, dreamer and darkroom employee of the LIFE magazine who lives a rather boring life. Turmoil at work, however, means that unexpectedly for everyone, including himself, he sets off on an unusual journey in search of the lost negative of photography. Along the way, he visits beautiful locations around the world, learns how to admire the world, and on the road also experiences extraordinary adventures, including fighting a shark or escaping on a skateboard before a volcanic eruption.

It is a positive, but not too shallow or kitschy tale, and basically the same can be said about the music accompanying the movie. Among the performers creating its soundtrack were José González, a group Junip, which also includes this musician and the band Of Monsters and Men. Most of the songs are melodic, melancholic compositions, pop-guitar ones, with Scandinavian genesis.

I joyfully listen to songs from this movie when I want to calm down or just relax. They help clear the mind. In addition, they are simply beautiful and touching. You can see for yourself of this by listening to the album, inspired by the film or the one that is not a collection of songs, but music compositions accompanying individual scenes. Please refer the links above.

Knives out

The second and last movie on this list from last year is a very well-received detective story directed by Rian Johnson, with a climate that clearly refers to the work of Agatha Christie. It had to succeed, because the sensational script, was not only perfectly filmed and directed, but also perfectly played. One could not expect anything else if the cast included Daniel Craig, Chris Evans, Don Johnson, Ana de Armas, Christopher Plummer, as well as other great actors.

The story presented in the movie is full of suspense and twists, and at the same time takes place in the classic residence of a very well-off family. Could any music other than classical build a climate here? I doubt it. The piano, string instruments and others were connected by Nathan Johnson in such a way that the viewer or listener is constantly accompanied by a feeling of delicate anxiety. Not very intense, somewhere in the background, but not disappearing even for a split second. Sometimes intensifying, sometimes allowing a little respite, but always present in some way. It is really worth sinking in these sounds and experiencing this feeling on your own skin.

American Hustle

The story of the scam, the FBI and an attempt to restore Atlantic City's splendor described in a pretty good script. In addition, the cast with Christian Bale, Jennifer Lawrence, Amy Adams, Jeremy Renner and Bradley Cooper in the foreground, and in the background other great actors, so the story was played superbly. Beautiful shots depicting the climate of the late 1970s. Would it be enough for me to love this 2013 movie? It is quite possible.

However, it so happened that in addition to all this it offered much more, namely an excellent soundtrack. Performers like Duke Ellington, Elton John, Electric Light Orchestra, Wings, Bee Gees, Donna Summer, Tom Jones and America appeared on it, and I didn't even list all the artists. Real stars and their hits, which despite the passage of years do not lose their quality at all. And so, in the case of this film, the music was not created especially for his needs, or even embedded in it properly, as in the case of Once Upon a Time... in Hollywood. It's just that ... It doesn't matter. This music is so good itself and at the same time naturally fits the movie so well that you don't need anything more. Anyway, just listen to it.

That's it. If you don't want to once again listen to playlists, which are more or less random jumbles of different songs, and you prefer to listen to something longer, which is a coherent whole, reach for one of the above soundtracks, and preferably all of them. You probably won't regret it.

And besides, the song for today is a classic, but in the version from The Secret Life of Walter Mitty, which for some reason was not included on the album with the official soundtrack. You can find it above.

I think that's it. I wish you a good, good sounding week. Wash your hands and wear face masks.

21 komentarzy:

  1. Co za demagogię uprawiasz? Gniot thebillino propagujący przemoc i samosąd to takie oczywiste, ze każdy powinien kojarzyć? Dla normalnego człowieka to oczywiste, że powinien gardzić tak chorym przesłaniem w tych wszystkich jego szitach (abstrahując od poziomu kretynizmu w nich zawartych). (Nie)ludzki śmieć zrobił soundtrack z piosenek, które nie są wcale reprezentatywne do epoki, może jedne Pacyfic Gas & Electric pasuje, ale to trzecia liga ówczesnych grup tworzących muzykę. Jeszcze Vanilla Fudge, bo Deep Purple to raczej druga strona oceanu i nie te hippisowskie klimaty. 90% soundtracku to jakieś popłuczyny, nikomu nieznane i które niczego nie osiągnęły. Nie wprowadzaj ludzi w błąd, pisząc bzdury! Zaraz mogę ci wymienić 10 hippisowskich pierwszoligowych zespołów i wykonawców, których śladu nie ma w tym propagującym palenie ludzi miotaczem ognia szicie. Jeśli jest się ignorantem i nie zna się na czymś, to się o tym nie pisze, proste. Ale na szczęście, że ci wielcy muzycy nie zostali sprofanowani w tym gównie, wystarczy już, że barantino ubabrał kałem piosenkę Richiego Havensa w innym swoim ekskremencie w scenie linczu-masakry. Skończ propagować przemoc i chore przesłanie w gniotach, pisząc, ze każdy to powinien znać i kojarzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, pokazywanie przemocy nie jest równoznaczne z jej propagowaniem.
      Po drugie, co z tego, że wtedy coś było popularnego, jeśli średnio przetrwało próbę czasu. Nie ma to wpływu na to, co buduje klimat w filmie będącym wizją artystyczną autora.
      Po trzecie wreszcie, może warto wziąć kilka głębokich wdechów i pisać spokojnie?

      Usuń
  2. Po pierwsze, pokazywanie przemocy w brutalny sposób i jednocześnie tworzenie z morderców sympatycznych gości to jest propagowanie przemocy. Także sposób w jaki ci dobrzy w niemal każdym szicie rozprawiają się z tymi złymi, zrównuje ich do siebie - czyżbyś tego nie zauważył, a skoro dobrzy stosują metody złych, aby się zemścić, a tą metodą jest przemoc, to to jest propagowanie przemocy - tak trudno to pojąć?
    Po drugie, pisałem, że żeby o czyms pisać bależy sie na tym znać. Co nie przetrwało próby czasu? Jefferson Airplane? The Doors (prosto z Hollywood)? Grateful Dead? Steppenwolf? Bob Dylan? Crosby, Stills, Nash & Young? Iron Butterfly? Nie pisz bzdur, to są po dziś dzień tuzy z tamtego okresu, a w szicie idiotina jest z wyjątkami jakaś trzecia liga, która właśnie nie przetrwała próby czasu :D XD LOL
    Po trzecie piszę całkiem spokojnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Jeżeli "ci dobrzy" stosują przemoc, to może wcale nie są dobrzy? A może stosują ją tylko w obronie własnej? Rick Dalton sięga po miotacz ognia tylko dlatego, że ktoś włamał się do jego domu i chce zarżnąć jego, jego żonę i przyjaciela. Kontekst jest wszystkim.
      A co do muzyki, to mi się podobała, a siłą rzeczy nie mogła składać się wyłącznie z największych hitów - przecież imituje radio z epoki, a nie top listę tworzoną pięćdziesiąt lat później...

      Usuń
  3. Poza tym ta zabawa przemocą... Normalnych ludzi przemoc przeraża, a nie bawi.
    A jeszcze odnośnie klimatu, to wówczas dominowały klimaty Haight-Ashbury i Summer of Love, a nie jakiś nieznanych grajków, których szitman umieścił w swoim gniocie, an pewno nie było to palenie ludzi miotaczem ognia (którzy w filmie nikogo nie zabili, prawda, że spory kretynizm? XD) i szczucie na nich agresywnych psów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że nie są dobrzy, tylko dlaczego mają sympatię thebillinia? Nieważny jest powód, ważne, ze staje się taki sam. Od zaprowadzanie porządku jest prawo, policja, a nie miotacze ognia. Chyba ci się coś pomyliło. A co u niego robił ten miotacz ognia? :D XD LOL
    Co do muzyki, to piszesz, że tworzy klimat, więc ci napisałem, ze nie tworzy klimatu epoki i wprowadza w błąd, to nie ma nic do rzeczy, czy się to tobie podoba, czy nie, to jest muzyka zakłamująca realia. Po takich twoich stwierdzeniach, jak "hity" widać, że nadal nie wiesz, o czym piszesz, bo muzyka ówczesna była ambitna i nonkonformistyczna, a szitman zamieścił jakieś błahe kleznerstwo niewiele mającego wspólnego z duchem tamtych czasów. Nie zmieniaj historii.
    Po co w ogóle to ścierwo idiotino z takim uporem zajmuje się taką tematyką? Poniżaniem ludzi, ich anihilacją, bestialskim ich traktowaniem - to jest według ciebie normalne? Normalni ludzie potępiają przemoc, która ich przerażą, a nie dobrze się bawią, oglądając ją, ot różnica (co już mnie cenzurujesz i niewygodne wypowiedzi kasujesz?).
    Jeszcze z tuzów Joplin, Hendrix, Canned Heat, Rolling Stones, Beatlesi, The Who, Ten Years After, Mayall, Country Joe & The Fish - to oni tworzyli atmosferę tamtych czasów, a nie jakieś anonimowe grajki, o których ja - siedzący od 40 lat w temacie - słyszę po raz pierwszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym chciał cenzurować, to cały ten bełkot bym usunął, a po prostu każdy komentarz muszę najpierw zatwierdzić, zanim się wyświetli, co też robię.
      Nie będę się powtarzał, więc krótko: skąd się wziął miotacz ognia wie się, jeśli oglądało się uważnie film. Tak samo jak to, że nie jest on o przemocy. No ale jeżeli podchodzi się do tekstu kultury z założoną tezą, a bez otwartej głowy, to może być trudno go zrozumieć.

      I jeszcze raz, właśnie w tym rzecz, żeby w tej ścieżce dźwiękowej były rzeczy o których nie słyszałeś. Pamiętasz wszystko, co leciało w radiu te czterdzieści lat temu? Szczerze wątpię, a tu mówimy o radiu sprzed pięćdziesięciu lat. Celem tego soundtracku nie jest to, żeby Tobie się podobał, tylko, żeby imitował radio sprzed przeszło pół wieku - więc są tam między innymi piosenki, które potem przepadły w mroku historii, reklamy i ponad czasowe hity. Pełen zestaw. Niby proste do zrozumienia, a jednak niektórym sprawia trudności...

      Usuń
  5. Piszesz, że żonę mu chcieli zgwałcić? Patrz pan, przez trzy godziny biegał z kumplem po mieście, a jak tylko wrócił do domu, to się okazało, że ma żonę i że od razu na nich napadli. :D Ale, ale, przecież oni się pomylili i chcieli zabić Sharon Tate, a nie zgwałcić mu żonę, coś tu nie gra, wietrzę kolejny debilizm szitmana. No tak, u Griffitha było ocalenie w ostatnim momencie, a u ścierwa napad w ostatniej chwili. :D Ale kto normalny od razu chwyta za miotacz ognia? Faszyści owszem, ci łapali. :D XD LOL Na przykład palili tak obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku we wrześniu 1939. I palili tak ruiny warszawy. Co za szczytne dzieło u szitmana! To tak jak w jego drugim ekskremencie, tym, który zaćmił mózgi ludziom w Cannes (ale wtedy nie wiedzieli jeszcze, że to będzie jeden ciąg takiej chorobliwej przemocy) super równi kolesie i goście strzelali do ludzi jak do kaczek, tfu, jak enkawudziści w Katyniu, pomiędzy tym bredząc o masażu stóp, frytkach i waniliowej próchnicotwórczej kalorycznej truciźnie coli - genialne, no genialne dla psycholi! :D XD LOL Czego ty w ogóle chcesz bronić? To, z,e większość ludzi to akceptuje, to nie jest żaden argument, w latach 30-tych większość Niemców akceptowała Hitlera, a w Polsce więcej ludzi akceptuje disco polo i raperstwo od Pink Floyd i Van Der Graaf generator.

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Nic nie napisałem o gwałceniu.
    2. Film nie jest wiernym odwzorowaniem wydarzeń historycznych.
    3. W ramach fabuły tego filmu nie pomylili się, tylko celowo podjęli decyzję o wejściu do domu Ricka Daltona i zamordowaniu go - wystarczy uważnie oglądać film, żeby to wiedzieć.
    4. Całej reszty nie skomentuję, bo nie ma absolutnie nic wspólnego z tym wpisem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście, proste argumenty, a niektórzy nazywają to bałkotem - rzeczywiście nie do każdego dociera. :D Ten szit jest najmniej o przemocy, niemniej nie jest od niej wolny. Wystarczy uważnie obejrzeć. ;) XD LOL
    Teza, gdybyś był bardziej uważny; to dostrzegłbyś to, chociażby na zasadzie syntezy kilku takich ekskrementów thebillino, w których powtarza się do znudzenia motyw zemsty i amoralnej przemocy, że jest wysnuta z przekazu szitów, o moją otwartą głowę się nie martw, oglądam raczej ambitne kino, więc czemu nie miałbym nie rozumieć takich gniotów? Co innego rozumieć zresztą, a co innego analizować, mogę zrozumieć, że szitman buduje swoją pozycję u średnio inteligentnej i mało wybrednej publiczności, windując się na jej najniższych instynktach i wchodząc jej bezczelnie w odbyt (zero nonkonformizmu w tych jego szitach), ale analizując, dostrzegam jego cele, motywy, sytuacje. Ty tego nie widzisz, jako zaślepiony, dlatego wyodrębnianie poszczególnych elementów nazywasz bełkotem, co źle nie o mnie świadczy, bo ja wiem i widzę, co wyodrębniam, ale o tobie, bo mimo istnienia tego, nie chcesz tego dostrzec. Wskaż mi choć jedną rzecz, o której wspomniałem, a której nie ma w jego szitach! :D XD LOL
    A co do muzyki, to ci tłumaczę jak wołowi, że wtedy były inne trendy, że radio amerykańskie wątpię, by nadawało Deep Purple, raczej piosenki country, ze w tym radiu nie ma pawie niczego, co w owych czasach było na fali, wiec jest to zakłamanie. To nie są piosenki między innymi, które przepadły w historii, ale które w większości przepadły w historii, jeżeli w ogóle zdołały się przebić, bo jak wspominałem, temat mnie interesuje od 40 lat, a o tych wykonawcach słyszę pierwszy raz. Ale niektórym sprawia trudność przyswojenie prostego jasnego komunikatu. :D
    Wystarczy zmienić opcje, żebyś nie musiał moderować komentarzy, prawda, ze proste? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, jesteś taki świetny, widzisz rzeczy, których inni nie potrafią dostrzec.
      XD LOL
      Noo... Napisałeś dosłownie przed chwilą o gwałcie, kórego nie ma w tym filmie, więc tak jakby zmyślasz... Napisałeś też, że w filmie Manson zlecił zabicie Daltona, co też jest bzdurą, bo nic takiego nie ma miejsca. Napisałeś poza tym, cytuję, "jego szity są zawsze windowaniem się na znanych postaciach", co też jest bzdurą i dotyczy tylko części filmów. Coś dużo tych kłamstw jak na takiego oświeconego autora analiz filmowych.
      XD LOL
      Trudne do zrozumienia jest chyba to, że ścieżka dźwiękowa nie musi oddawać tego jak naprawdę było, tylko klimat.
      XD LOL
      Usunięcie moderacji komentarzy to super pomysł. Super są te reklamy, które się wówczas pojawiają.
      XD LOL
      I ponad wszystko, komentujesz wpis o soundtrackach, które mi się podobają, umieszczony na moim blogu i z jakiegoś powodu wylewasz wiadro pomyj na filmy Tarantino. Proszę bardzo, tylko wydaje mi się, że to dosyć kiepskie miejsce. I przykro mi, że te pomyje musiały tkwić w Twojej głowie.
      A dodawanie
      XD LOL
      do wypowiedzi lub przerabianie czyjegoś nazwiska raczej nie poprawia jakości komentarzy. Bywaj zdrów.
      .
      .
      .
      XD LOL

      Usuń
  8. Brakuje mi tu tej mojej wypowiedzi:

    "
    Rzeczywiście, proste argumenty, a niektórzy nazywają to bałkotem - rzeczywiście nie do każdego dociera. :D Ten szit jest najmniej o przemocy, niemniej nie jest od niej wolny. Wystarczy uważnie obejrzeć. ;) XD LOL
    Teza, gdybyś był bardziej uważny; to dostrzegłbyś to, chociażby na zasadzie syntezy kilku takich ekskrementów thebillino, w których powtarza się do znudzenia motyw zemsty i amoralnej przemocy, że jest wysnuta z przekazu szitów, o moją otwartą głowę się nie martw, oglądam raczej ambitne kino, więc czemu nie miałbym nie rozumieć takich gniotów? Co innego rozumieć zresztą, a co innego analizować, mogę zrozumieć, że szitman buduje swoją pozycję u średnio inteligentnej i mało wybrednej publiczności, windując się na jej najniższych instynktach i wchodząc jej bezczelnie w odbyt (zero nonkonformizmu w tych jego szitach), ale analizując, dostrzegam jego cele, motywy, sytuacje. Ty tego nie widzisz, jako zaślepiony, dlatego wyodrębnianie poszczególnych elementów nazywasz bełkotem, co źle nie o mnie świadczy, bo ja wiem i widzę, co wyodrębniam, ale o tobie, bo mimo istnienia tego, nie chcesz tego dostrzec. Wskaż mi choć jedną rzecz, o której wspomniałem, a której nie ma w jego szitach! :D XD LOL
    A co do muzyki, to ci tłumaczę jak wołowi, że wtedy były inne trendy, że radio amerykańskie wątpię, by nadawało Deep Purple, raczej piosenki country, ze w tym radiu nie ma pawie niczego, co w owych czasach było na fali, wiec jest to zakłamanie. To nie są piosenki między innymi, które przepadły w historii, ale które w większości przepadły w historii, jeżeli w ogóle zdołały się przebić, bo jak wspominałem, temat mnie interesuje od 40 lat, a o tych wykonawcach słyszę pierwszy raz. Ale niektórym sprawia trudność przyswojenie prostego jasnego komunikatu. :D
    Wystarczy zmienić opcje, żebyś nie musiał moderować komentarzy, prawda, ze proste? :) "

    1. No fakt, napisałeś "zarżnąć", a ja przeczytałem "zerznąć", cała różnica.
    2. fakt, jego szity są zawsze windowaniem się na znanych postaciach, na tragedii ludzkiej, z prawd, historyczna z prawdziwym klimatem tamtych alt ma to niewiele wspólnego, czysty kterynizm.
    3. Fakt. Dalton biegał cały dzień po mieście, a był nikim, ale Manson go sobie upatrzył - natężenie kretynizmów u szitmana mnie naprawdę zadziwia.
    4. Fakt, ma przede wszystkim coś wspólnego z omawianym tu gniotem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomyje to ty masz w głowie i przemoc XD LOL Napisałem, że źle przeczytałem, ale tępej głowie wystarczy, zęby przekrecić :D
    nazwisko przekręcam, bo nie będę się babrać propagatorem przemocy i pogardy dla niego, może ty lubisz brać ekskrementy do ręki, ja nie lubię :D XD LOL
    Ty napisałeś, ze ludzie Mansona celowo weszli do Daltona na to, że ja napisałem, że się pomylili. Nawet mi coś tam bredziłeś o uważnym oglądanie. :D LOL XD :P jego szity jeśli nie windują się na znanych postaciach, to windują się na znanych filmach, on nazywa to oddawaniem hołdów, a ja złodziejstwem.
    Przecież ci tłumaczę, że ta ścieżka nie oddaje żadnego klimatu, bo to nie jest taka muzyka (gatunkowo), która wtedy panowała! hahahaha, jak ciężko ci to zrozumieć, śmieć wstawił do filmu i już zero krytycyzmu u ciebie, jesteś od razu kupiony, a wcale się nie znasz na muzyce.
    Owszem, widzę, gdybym nie widział, nie pisałbym. Co, zabolało? hahahaha Cóż, pochylanie się nad smrodliwymi ekskrementami nie rozwinie cię. Jak już napisałem, co nawet wyraźnie napisane nie dotarło do ciebie, że normalny człowiek potępia przemoc, a nie dobrze się nią bawi, to już wystarczający przykład, że nie dostrzegasz i nie wiesz, co jest grane i płyniesz z większością bezkrytycznie i nonkomformistycznie z prądem na fali pomyj, zawartych w ekskrementach thebillino, zatopiony w tym szicie - którego tak bardzo bronisz - po głowę. :D XD LOL :P

    OdpowiedzUsuń
  10. XD LOL

    Odniosę się tylko do jednego, bo do reszty szkoda liter: tak, w filmie ludzie Mansona wchodzą do domu Daltona. Nie, nie na polecenie Mansona.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli tylko medialne windowanie się na tragedii Sharon Tate! :DS XD LOL :P
    Co do reszty, nie masz argumentów, a nie, że szkoda ci liter. Bronić przemoc, to trzeba mieć coś z głową. hahahahahaha.
    PS. Popraw sobie datę, bo teraz jest 22:53 :D
    Na tym kończę, bo mądrej głowie dość dwie słowie, a zindoktrynowanego przemocą, plastikiem i szitem i tak nie przekonam. :D XD LOL :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gościu, cały czas się powtarzasz, ordynarnie kłamiesz, a o filmie piszesz opierając się o jego fabułę (którą powinieneś znać, żeby się wypowiadać), ale o moje komentarze, tyle, że przeczytane bez zrozumienia, więc przekręcone. To jest niepoważne po prostu wypisywać takie bzdury i naprawdę szkoda mi już liter i czasu na odpowiadanie na to. Jakiś dramat po prostu, bo wygląda to tak jakbyś swoją wiedzę o filmie czerpał że zwiastunów i tego, kto Ci coś opowiedział...

      Usuń
  12. To znaczy, że nie palą miotaczem ognia i to nie jest przemoc i chore, ogarnij się. :D XD LOL :P hahahahaha Pisałeś cos o otwartym umyśle, a nawet Łona x 20 się nie włamie do tak hermetycznie ograniczonego mózgu. Ty kłamiesz i kręcisz, wpierw piszesz tak, potem tak, wpierw piszesz, ze piosenki tworzą klimat i są charakterystyczne dla epoki, napisałeś" "wielu innych artystów z epoki", a potem, kiedy ci wytknąłem ignorancję, zacząłeś się wić jak piskorz i kłamać, bredzić o radio, a którym grali klezmerów nikomu nie znanych. Gdybyś wiedział, to Dimon & Garfunkel nie należeli do ruchu hippisowskeigpo, a :Sound of Silence" pochodzi 1965 roku, czyli z całkiem innej wówczas epoki muzycznej, Deep Purple prawdopodobnie nie był wtedy znany w USA, dopiero od "In Rock" zyskali światową sławę.A tu aż dwie piosenki! Co z adebilizm i ignorancja! "California Dreamin'" - gdyby była w wersji Mamas & papas, ale Neil Diamond? hahahaha
    Powtarzam się, owszem, mądrej głowie dość dwie słowie, a do ciebie nawet siódme powtórzenie nie dociera, co więcej ignorujesz moje argumenty, b nie masz nic dopowiedzenia, pustka.
    Ty ordynarnie popierasz przemoc i robisz z szitmana, który ją propaguje jakiegoś guru, o którym każdy musi słyszeć! Co mnie obchodzą szczegóły ekskrementu, nie pisałem o szczegółach, tylko o jego wymowie (oraz wszystkich jego poprzedników), to ty lubisz si,ę babrać w szczegółach ekskrementów, ja nimi gardzę, na co ciebie nie stać, bo płyniesz z prądem i nie potrafisz byc krytyczny, a już wogóle posiadać własnego zdania, dlatego powtarzasz te swoje bzdury na temat tych szitów za innymi. Jeśli wszystcy coś uznają, to ty nie potrafisz mieć włąsengo zadnia. A jeszcze bardziej idiotyczne jest upierać się przt swoim=, będąc ignorantem w temacie, tak jak to robisz z muzyką.
    Jeszcze jedna rzecz świadczy o twoim braku poczuciu realizmu i kłamaniu: piszesz o mnie gościeu, a ja siedzę u siebie w domu, hahahahaha I co KŁAMCO? :D XD LOL :P (powtarzasz się za mną, nie stać cię na nic wąłsnego i oryginalnego, wcale mnie to nie dziwi :D )

    OdpowiedzUsuń
  13. Wytknąłem Ci konkretne kłamstwa. Muzyka buduje klimat filmu, a niekoniecznie wiernie oddaje klimat epoki. Możesz mieć rację co do swoich muzycznych uwag, ale to nie ma żadnego znaczenia ani dla tego wpisu, ani dla filmu, który nie jest dokumentem, ale wariacją na temat historii. Coś powtarzasz, prawda, tylko to nie są argumenty. W żadnym miejscu nie popieram przemocy, ani z nikogo nie robię guru. Nie pomijasz szczegółów, tylko iatotne elementy fabuły, które zakłamują istotę scen, które opisujesz - ordynarnie kłamiesz.
    Piszę do Ciebie "gościu", bo jesteś gościem na moim blogu (niestety), w dodatku raczej niemile widzianym. Więc może już sobie pójdziesz?
    XD LOL to coś oryginalnego? Naprawdę? Raczej żałosnego w Twoim wykonaniu.
    Po prostu już sobie idź. Jeżeli w Twoim kolejnym komentarzu zobaczę jeszcze jedno kłamstwo, to po prostu go nie opublikuję.

    OdpowiedzUsuń