KTW-WAW-KTW. Nie leciałem samolotem, ale i tak przy okazji szybkiego wypadu do stolicy na czas podróży nie ma co narzekać.
W sobotę rano wczesna pobudka po imprezie i marsz na dworzec kolejowy. Szybka herbata i tost, a potem wygodne moszczenie się w fotelu i próba odzyskania sił. Po około dwóch i pół godziny wysiadłem na stacji Warszawa Zachodnia.
Dzisiejszy powrót to z kolei jakieś trzy i pół godziny. Ciut dłużej, ale bilet ponad dwa razy tańszy. To niesamowite, jak szybko można się poruszać po kraju. Pewnie, za granicą transport publiczny osiąga znacznie wyższe, imponujące prędkości. Warto jednak doceniać to, co się ma. Taka podróż mija błyskawicznie. Wystarczy chwilę poczytać, posłuchać muzyki czy coś napisać, do tego wypić kawę i już się jest na miejscu. Świat się skurczył.
Skurczył się potwornie. Gdy już w szybkim tempie pokonasz te kilkaset kilometrów i spotkasz się z rodziną, chcesz im coś powiedzieć, ale... Wszystko już wiedzą. O sprawach powszechnych czytali zapewne na tych samych portalach. Skoki Stocha czy mecz reprezentacji oglądali prawdopodobnie w ramach tych samych transmisji. Z kolei o zmianach w życiu prywatnym z dużą dozą prawdopodobieństwa wiedzą już z Twojego Facebooka. I o czym tu rozmawiać?
Oczywiście, trochę wyolbrzymiam. Przy dobrych kontaktach z rodziną zawsze coś się znajdzie. Wspólne, specyficzne poczucie humoru, wspominki czy sprawy bieżące sprawdzają się naprawdę dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, iż coś się zmieniło i trzeba się do tego dostosować.
A co z tą wstawką sportową? To właśnie sprawy bieżące.
Na przykład takie.
Jak mogliście na przykład zauważyć na moim Instagramie, wczoraj wybrałem się na mecz mojego kuzyna. MKS Hutnik Warszawa. A klasa. No nieźle. Fajnie grali, fajnie. Przeciwnikiem był Wicher Kobyłka. Futbol wielkiego formatu, W każdym razie "nasi", tj. powiązani rodzinnie, wygrali.
Dzisiaj natomiast byłem na kolejnej imprezie sportowej. Nie jako uczestnik, nie ma głupich. Mój ojciec przebiegł Półmaraton Warszawski. Piękne wydarzenie. Atmosfera wielkiego sportowego święta. Kilkanaście tysięcy samych biegaczy.
A na wczorajszym meczu? Owszem, też były emocje, zwłaszcza na trybunie. Tyle tylko, że głównie negatywne. Bulwersowanie się co drugą sytuacją. Wygrażanie sędziemu. Wyzywanie zawodników. Standard. Tak naprawdę to nie wiem. To dopiero drugi mecz piłki nożnej, na który się wybrałem, a pierwszy był reprezentacyjny, czyli de facto piknikowy. Zdarzało mi się za to być na meczach futbolu amerykańskiego i tam też okrzyków było sporo, ale wszystkie miały na celu wspieranie własnej drużyny, a nie szkalowanie przeciwników.
Może to po prostu specyfika dyscypliny. W końcu piłka nożna to sport ludzi prostych. Trudno wymagać od kibiców wyrafinowania wziętego nie wiadomo skąd. Krzyczą to, co im przyjdzie do głowy. Bez szczególnej refleksji. I to też jest w pewien sposób piękno sportu.
Piosenka na dziś? Energetyczny T.Cover. Zapraszam:
Dobrego tygodnia!
ENG:
On Saturday morning, an early wake-up call after the party and a march to the train station. Quick tea and toast, and then a comfortable armchair and an attempt to regain strength. After about two and a half hours I got off at Warszawa Zachodnia station.
Today's return is in turn some three and a half hours. A little longer, but the ticket is more than two times cheaper. It's amazing how fast you can move around the country. Sure, public transport abroad reaches much higher, impressive speeds. However, it is worth appreciating what you have. Such a journey passes quickly. It's enough to read for a moment, listen to music or write something, drink coffee and you are already there. The world has shrunk.
It shrank terribly. You can beat those few hundred kilometers quickly and meet with your family, you want to tell them something, but ... They already know everything. They probably read about common issues on the same websites. Probably they watched Stoch jumping or the match of the representation from the same broadcasts. In turn about changes in your private life they probably already know from your Facebook. So what to talk about here?
Of course, I am exaggerating a little. When you have good relations with your family, there is always something to talk about. Common, specific sense of humor, memories and current affairs work really well. It does not change the fact that something has changed and you have to adapt to it.
And what about this sport insertion? These are current issues.
As you could see on my Instagram, for example, yesterday I went to my cousin's match. MKS Hutnik Warsaw. Class A. Cool. They played nice. The opponent was Wicher Kobyłka. Big format football. In any case, "ours", i.e. family-related, won.
Today, however, I was at another sports event. Not as a participant, I'm not stupid. My father took part in the Warsaw Halfmarathon. A beautiful event. The atmosphere of a great sport holiday. A dozen or so thousands of runners themselves.
And at yesterday's match? Yes, there were also emotions, especially on the grandstand. Only that they were mainly negative. Anger with every situation. Threatening the judge. Cursing players. Standard. I do not really know. This was only the second football match I have been at, and the first one was Polish national team's, so, in fact, a picnic one. I have been at American football matches and there were a lot of shouts there, but all of them were aimed at supporting proper team, not slandering opponents.
Maybe it's just the specificity of the discipline. After all, football is a sport of simple people. It is difficult to demand from the supporters refinement taken from nowhere. They scream what comes to their minds. Without special reflection. And this is also the beauty of sport in a way.
Song for today? T.Cover full of energy. Please find it above.
Have a nice week!